Cadash

Wydania
1989()
Ogólnie
Tytuł z końca lat 80-tych na automaty arcade. Połączenie platformówki, gry akcji oraz RPG-a. Niespecjalnie jednak pasował do salonów gier.
Widok
boczny
Walka
Akcja
Recenzje
Venra
Autor: Venra
16.11.2015

Salonowo, bardziej rpgowo?
Ostatnio zdarzyło mi się pisać o salonowych wojażach naszego ulubionego gatunku. Obecność w "wozie Drzymały" predestynowała przynależność do gatunku beat'em up. Taito postanowiło spróbować inaczej. Oprócz Dungeon Magic wydali rpga w innym stylu ale dalej osadzonego w realiach arcade. Tak powstał Cadash. Specyficzny tytuł, który szybko trafił do domu na konsolę Turbografx 16. To jednak temat na inną okazję. Teraz zaś zapraszam do recenzji.

Uratuj księżniczkę....
Pierwszy jrpg w historii Dragon Quest serwował ratowanie księżniczki. Cadash mimo że jest grą młodszą również serwuje ten standard. My zaś wcielając się w jedną z postaci musimy ową księżniczkę uratować. Każda postać trochę się różni od siebie. Podstawowa różnica to umiejętności bojowe. Sama gra obojętnie kogo wybierzemy jest taka sama. Platformer akcji w stylu Castlevanii z rpgowymi statystykami, sklepami, npc i nawet pewną dozą nieliniowości. Która wynika ze struktury poziomów. Sama gra kojarzy się z prymitywną odmianą metroidvanii. Jeszcze bez mapy, bardziej uproszczoną, ale jednak w tym stylu właśnie.

Platformowanie i rpgowanie
Główną osią gry jest skakanie po platformach oraz sieczenie wrogów. Ubijanie brzydactw polepsza nasz poziom doświadczenia, jak też pozwala zebrać fundusze na zakupy w sklepie. Bo można kupić broń, zbroję. Przespać się w zajeździe, regenerując pełnię życia. Tytuł zbudowany jest na schemacie znanym ze starych tytułów rpg. Odwiedzamy wioskę/miasto, dowiadujemy się, że aby dostać się dalej musimy uratować/zdobyć/pokonać. I tak aż do końca gry. Ciekawe że NPC mają sporo do powiedzenia, szkoda jednak że nie oferują dodatkowych questów.

Samego czasu gry starcza na około godziny. Mamy możliwość przechodzenia tytułu różnymi postaciami, jak też multiplayer. Nawet na czterech graczy na połączonych maszynach. Grę przechodziłem na składance Taito Legends 2 na pececie. Co ciekawe nie ma tej gry w wersji składanki. na konsolę PS2.

Wyglądanie i brzmienie
Muzyka jest nastrojowa. Myślę że przy dłuższym słuchaniu mogłaby mi działać na nerwy. Jednak w trakcie przechodzenia nie przeszkadzała mi. Oprawa graficzna w roku wydania musiała robić wrażenie. Mi rzuciła się w oczy dosyć uboga paleta barw. Może bardziej taka wyprana, wręcz wyblakła w wielu momentach. Animacja jest płynna.

Najciekawszą kwestią jest obecność ekranu statusu. Tak mamy ekran statusu w grze arcade'owej. Pojawia się automatycznie, jeśli tylko przez chwilę się nie będziemy poruszać. Wtedy okazuje się że nasza postać jest opisana kilkoma statystykami. Mamy też listę dostępnych przedmiotów. Te jednak używają się automatycznie.

Końcowo
Nie wspomniałem o poziomie trudności. Jest salonowo, wiadomo czego się spodziewać. Cadash to ciekawa próba jak na salonową grę. Która najpewniej nie chwyciła aż tak aby powstali naśladowcy. Przynajmniej w salonach gier, bo na konsole jest przecież cała serii rpgowych Castlevanii. I do fanów Castlevanii ta gra bez pudła trafi. Sympatyczny tytuł, dobry jako przerywnik pomiędzy poważniejszymi tytułami

 

Moja ocena: 3/5

plusy
+ Castlevaniowy feeling
+ chyba najbardziej rpgowy ze wszystkich arcade'owych tytułów
+ cztery postacie do wyboru, multiplayer

minusy
- wyśrubowany poziom trudności
- obecność limitu czasowego
- brak mapy


Obrazki z gry:

Dodane: 16.11.2015, zmiany: 16.11.2015


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?