Final Fantasy Adventure (USA)

Mystic Quest (UK)
Seiken Densetsu (JAP)
Final Fantasy Adventure
Mystic Quest
Wydania
1991()
1991()
Ogólnie
1991, gra została w USA wydana pod przyciągającym tłumy tytułem "Final Fantasy", ale tak naprwdę jest to Seiken Densetsu (Secret of Mana), gra łącząca cechy Fajnali i gier zeldowatych. Co ciekawe, w Europie wydana została pod jeszcze innym tytułem- "Mystic Quest".
Widok
Izometr, podróżujemy po planszach - brak mapy świata.
Walka
Czas rzeczywisty, zręcznościówka.
Recenzje
Kaykooz
Autor: Kaykooz
02.08.2002

Po raz kolejny przychodzi mi recenzować grę z serii Final Fantasy. Różni się ona nieco od innych części tej wspaniałej sagi, bowiem stanowi mieszankę gry akcji, przygodówki i RPG, a tym samym bardzo przypomina cykl Legend of Zelda. Z początku nie podchodziłem do tej gry z jakimś wielkim entuzjazmem, ale wkrótce to się zmieniło.
Program, o którym mówię to Final Fantasy Adventure, w Japonii wydany pod tytułem Seiken Densetsu (jedna z angielskich wersji nosi też tytuł Mystic Quest - chociaż nie ma nic wspólnego ze SNES-owym rolplejem dla początkujących o tej samej nazwie).

Wcielamy się w młodego gladiatora walczącego na arenie z rozmaitymi potworami ku uciesze niejakiego Dark Lorda. Nasz bohater pewnego dnia stwierdza, że ma dość takiego życia i ucieka, korzystając z pomocy innych niewolników. W czasie ucieczki niechcący podsłuchuje rozmowę Dark Lorda i mężczyzny o imieniu Julius. Wynika z niej, że ten pierwszy pragnie dotknąć legendarnego Drzewa Many, a tym samym zyskać ogromną potęgę i podbić świat. My będziemy musieli mu w tym przeszkodzić, gdyż jeżeli Drzewo straci chociaż część swojej mocy, umrze, co doprowadzi do zachwiania odwiecznej równowagi na świecie.

Fabuła świetnie się rozwija, aż do emocjonującego punktu kulminacyjnego, po którym następuje ciekawe zakończenie. Warto zwrócić uwagę, że nie tylko Dark Lord i nasz bohater będą zamieszani w poszukiwanie Drzewa Many. W całą sprawę wplączą się np. stojący po stronie dobra rycerze Gemmy, a także osoby postronne, które pragną rozwiązać swoje prywatne problemy.

Po obejrzeniu prościutkiego tekstowego wprowadzenia, nadajemy imię naszej postaci oraz pewnej dziewczynie bardzo ważnej dla fabuły. Nasz heros jest wojowniko-magiem. Bardzo dobrze walczy wręcz, ale potrafi też rzucać zaklęcia. Do ukończenia gry potrzebne są obie te umiejętności, więc nie można żadnej z nich olać.
Bohatera opisują cztery podstawowe statystyki (Stamina, Power, Wisdom i Will) oraz dwa od nich pochodne (HP i mana). Wraz ze wzrostem poziomu doświadczenie cechy te rosną. I tu FF Adventure wyróżnia się spośród innych japońskich erpegów - sami możemy decydować, który ze współczynników wzrośnie!

W czasie rozrywki może dołączyć się do nas jeszcze jedna osoba i wtedy powstaje mini-drużyna. Towarzysz porusza się automatycznie, nie możemy nim sterować. Chodzi za nami i wali na oślep, nie patrząc czy w ogóle gdzieś w pobliżu jest wróg (sztuczna inteligencja na bardzo niskim poziomie jak widać :) ). Dodatkowo każda postać, która razem z nami podróżuje ma jakąś specjalną zdolność (np. leczenie naszych ran, odnawianie naszej many). Uśmiałem się trochę kiedy kazałem drużynowemu bardowi użyć swojej umiejętności - zmienił muzykę jaka pogrywała w tle :).

Sama rozgrywka od razu przywodzi na myśl Zeldy na GameBoya. Tutaj też świat gry (dość spory) podzielony jest na ekranu, między którymi się przemieszczamy. Nie ma więc chodzenia nieproporcjonalnym ludzikiem po mapie. Zabawa w FF Adventure jest całkowicie liniowa. Poza głównym wątkiem istnieją inne questy, ale MUSIMY je wykonać w ściśle określonej kolejności.
Bardzo mnie w grze denerwował fakt, że rozmowa z daną postacią rozpoczynała się zaraz po tym jak jej dotknęliśmy. Ponieważ dialogów nie da się w żaden sposób przyspieszyć, to należy bardzo uważać w trakcie chodzenia po mieście, aby przypadkiem nie zderzyć się z osobą, z którą już gadaliśmy. A przecież wystarczyłoby wprowadzić rozpoczynanie dialogów poprzez naciśnięcie odpowiedniego przycisku i byłoby po problemie...

Jak w każdym porządnym rolpleju tak i tutaj będziemy musieli penetrować liczne podziemia. Tutaj znowu miałem wrażenie jakbym grał w Zeldę:). Lochy są podobnie jak w Zeldzie skonstruowane i natykamy się w nich na podobne do zeldowych zagadki logiczne. No i w końcu tak samo jak w Zeldach na końcu czeka na nas boss.

Napiszę teraz o walce. Toczy się ona w trybie zręcznościowym i bardzo przypomina sposób toczenia pojedynków z... no, zgadnijcie... tak, z Zeldy! Niektórych może taka nawalanka wnerwiać, ale ja przeciwko niej nic nie mam - przynajmniej nabijanie leveli jest łatwe, szybkie i przyjemne:).
Do walki z nami staną rozmaite bestie, których w FF Adventure jest dużo rodzajów. Niektóre z nich posiadają specjalne zdolności (zatruwają, potrafią rzucać czary), a niektóre są odporne na dany rodzaj broni.

A oręża mamy do dyspozycji spory wybór - miecze, cepy bojowe, włócznie, topory, łańcuchy... W dodatku można ich używać do innych czynności niż walka. Przykładowo toporem torujemy sobie drogę wśród drzew, a dzięki łańcuchowi przekraczamy niektóre przepaście. Takie rozwiązania znowu przypominają nam Zeldę.
Oprócz wszelkiego rodzaju narzędzi do mordowania potworów mamy oczywiście zbroje, hełmy, tarcze oraz rozmaite mikstury i tym podobne bajerki. Sam ekwipunek to klasyczny spis przedmiotów z małymi ikonkami.

Zaklęć w grze jest dosyć mało, bo tylko osiem, ale za to mają ciekawe zastosowania - np. czarem Ice zamieniamy przeciwników w śniegowe bałwanki, które możemy potem stawiać na specjalne płytki podłogowe, co powoduje otwarcie drzwi. Ech... te zagadki... zupełnie jakbym grał w Zeldę... :).
Sam system magii jest chyba najprostszy z możliwych. Każde zaklęcie kosztuje określoną ilość punktów magii. Punkty te odnawiają się podczas odpoczynku lub przy awansie na następny poziom.

Grafika to typowa GameBoyowa czerń i biel, więc nie oczekujcie jakiejś wizualnej uczty. Warto dodać jednak, że niektórzy bossowie wyglądają naprawdę nieźle! Muzykę stanowią GameBoyowe piski i skrzeki ułożone w nawet miłe dla ucha melodie.

Lubisz Final Fantasy? Lubisz Zeldę? To zagraj w FF Adventure. Ten program łączy wszystkie najlepsze cech obu tych serii. Gra się w to naprawdę dobrze, tylko chyba trochę za krótko. Nie zrozumcie mnie źle! Na przejście FF Adventure trzeba przeznaczyć kilkanaście ładnych godzin (gdyby emulator nie miał opcji sejwowania w dowolnym momencie to męczyłbym się pewnie jeszcze dłużej :P). Po prostu zabawa jest tak świetna, że chciałoby się grać ciągle i ciągle... To bez wątpienia jeden z najlepszych RPG-ów na ręczne konsolki firmy Nintendo.

Ocena: 4/5


Obrazki z gry:

Dodane: 04.08.2002, zmiany: 21.11.2013


Komentarze:

Co fakt to fakt. Oceniać trzeba uwzględniając możliwości sprzętu. A Gameboyowe dźwięki są sympatyczne. Jeśli nawet przechodzimy grę na emulatorze to żadna z funkcji emulatora nie powinna mieć wpływu na ocenę


[Venra @ 11.12.2015, 19:53]

„gdyby emulator nie miał opcji sejwowania w dowolnym momencie to męczyłbym się pewnie jeszcze dłużej” – ale przecież sama gra też obsługuje save bateryjny w dowolnym momencie.
„Muzykę stanowią GameBoyowe piski i skrzeki ułożone w nawet miłe dla ucha melodie.” – To zdanie jest krzywdzące zarówno dla mnie, jak i dla samej gry. Niektóre tracki z tej gry należą do moich ulubionych utworów z Game Boya.


[Gość @ 11.12.2015, 15:50]

Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?