Lufia: The Legend Returns

Estopolis Denki: Yomigaeru Densetsu (JAP)
Wydania
2001()
2001()
Ogólnie
Trzecia gra ze słowem Lufia w tytule, choć oficjalnie ten numerek się nie pojawia. Po dwóch poprzednich częściach (hulały na SNES-ie) gra zagościła na kolorowym Game Boyu. Akcja przesunęła się o kolejne sto lat do przodu- czyli cała seria opisuje już 300-letnią historię.
Widok
izometr
Walka
turówka
Recenzje
Venra
Autor: Venra
20.04.2013

Powrót Legendy
Nazywanie serii Lufia "legendą" może być nadużyciem. Jest to jednak seria, która miała(ma?) fanów i dalej ma miejsce w miłych wspomnieniach. Dwie pierwsze części wyszły na Snesa. DS otrzymał remake'a drugiej, a chronologicznie pierwszej części, zaś GBA dostał swoisty interquel pomiędzy dwiema częściami. Jednak prawdziwa kontynucja trafiła pod koniec żywota na, co ciekawe Gameboya Colora. Czyli technicznie słabszą konsolę niż Snes. I jak to się sprawdziło? Zapraszam :).

Fabularnie gra już samym intro odnosi się do jedynki i dwójki, przy okazji strzelając spoilery związane z tamtymi tytułami. Główny heros to Wain, dosyć prostolinijny ale jednak odważny i waleczny łowca przygód. Przygoda zaczyna się, gdy do jego wioski przybywa wiedziona przepowiednią Seena. Tak rozpoczyna się bez dwóch zdań epicka, długa wyprawa przez kilka kontynentów. Przepełniona dungeonami, ciekawymi zdarzeniami, mnóstwem postaci które nas wspomagają. A do tego kilka z nich jest ukryta, więc wyzwnie mamy tym większe. Mogę z całym przekonaniem powiedzieć, że to najbardziej epicki rpg na wszelakie 8-bitowe konsole, a i na 16-bitówkach nie przysniósłby sobie wstydu. A wiadomo jaka tam była konkurencja. Jest to pełnoprawna kontynucja, a nie jak się zdarzało na przenośnych sprzętach spin-off czy też zubożona wersja gry ze stacjonarki.

GBC vs SNES
Tutaj niezłe zaskoczenie, nie ma wstydu, Na mój gust jest to jeden z najładniejszych 8-bitowych tytułów jakie widziałem. Może jedynie Final trzeci lub jedna z Zeld z serii Oracle może się równać. Tła są bardzo szczegółowe, kolory są przyjemne i dosyć zróżnicowane, co na GBC nie było regułą i czyniło gry niezbyt wyraźnymi kolorowymi plamami. Tutaj jest, można powiedzieć, ostro jak żyleta. Same postacie są zróżnicowane, starcia są animowane. Do tego dochodzą fajnie skomponowane melodie. Wiadomo że nie powalą na kolana jakością dźwięku. Ale mają urok podobny do motywu z przytaczanej wcześniej Zeldy, czy też Mario dla przykładu. Czyli są to fajne, dopasowane do klimatu utwory, które nawet sobie nuciłem okazjonalnie pod nosem. Bo przy ograniczeniach technicznych to melodia tworzy klimat muzyki, co tutaj się sprawdza wyśmienicie. Wizualnie to majstersztyk jednym słowem. Maestrii wykonania dodają portrety postaci w ekranie statusu, taka dygresja na zakończenie tego akapitu.

SNES vs GBC
Tak, Lufie na Snesie słynęły z ciężkich i bardzo wymagających dungeonów wypełnionych po brzegi zagadkami logicznymi oraz (dokładniej w dwójce) przeciwnikami widocznymi na mapie i poruszającymi się turowo na zmianę z postacią gracza. To drugie zostało, pierwsze zostało zastąpione losowo generowanymi lochami pozbawionymi zagadek. Jest to spore rozczarowanie, bo mimo że bywały one bardzo wymagające to jednak dawały sporo frajdy. Jest sporo sprzętu, oprócz podstawowych questów fabularnych sporo jest dodatkowych zadań, choćby Ancient Cave, w którym zbyt wiele czasu nie spędziłem, przyznam się szczerze.

Same walki to turowe starcia, w 9 osobowej drużynie. To ustawienie dzieli się na trzy rzędy, a w turze atakujemy jedną z postaci z każdej kolumny. Oczywiście ci którzy są z tyłu mają mniejszą siłę ataku. No i jeśli padną postacie z pierwszego rzędu to walka się kończy naszą porażką. Jest to ciekawa wariacja na temat klasycznego systemu z poprzednich Lufii, a sprawdza się nieźle. Zwłaszcza że postacie są ułożone na przekroju kwadratu. Więc jeśli damy sie zajść od boku, to postacie z prawej kolumny będą w tym starciu w pierwszym rzędzie. Takich sytuacji trzeba unikać, co oczywiste.

Coś się kończy, coś się zaczyna
Hmm, nie mam pomysłów co mogę dodać więcej? Lufia: the Legend Returns to pełnoprawna trzecia Lufia. Pomimo że seria się przeniosła na słabszy sprzęt, to technicznie wyciska ostatnie soki z 8-bitowych bebechów GBC. Jest to bardzo solidny rpg, dobry w każdym aspekcie. Dobra fabuła, z ciekawym twistem w pewnym momencie. Z dużą ilością postaci które są zróżnicowane, z systemem walki który zapewnia odrobinę kombinowania przy ustawieniu. No i nie zapominajmy, że to przygoda na kilkadziesiąt godzin z niezłym poziomem trudności. Bardzo dobra gra, jeden z najlepszych 8-bitowców wszechczasów.

Plusy:
+ bardzo dobra oprawa A/V
+ epicka przygoda na kilkadziesiąt godzin
+ pełnoprawna kontynuacja serii

M inusy:
- randomowe lochy pozbawione zagadek

Moja ocena 5/5


sirPaul
Autor: sirPaul
19.06.2002

Yeah, nareszcie dorwałem się do tego na co czekałem od skończenia Lufii 2, czyli "Lufię 3: Legend Returns". Wyprodukowana w 2001 przez Natsume, Taito i Neverland Company na platformę Gameboy Color. Jest to jedyna rzecz, do której mógłbym się przyczepić przy tej części gry, ponieważ traci na tym trochę grafika i muzyka w porównaniu z SNES-em.

Więcej nie mogę narzekać. Co prawda dopiero niedawno zacząłem w to grać ale już widzę, że jest równie dobra jak jej poprzedniczki. Każda następna część gry jest bardziej skomplikowana i rozbudowana niż poprzednia. Z ciekawości zerknąłem do opisu i stwierdziłem że gra bez opisu jest możliwa, jednakże można pominąć dużo wątków ukrytych i pobocznych, a następnie mówić "szkoda, że o tym wcześniej nie wiedziałem". Można bez tego przeżyć, ale na pewno gra stanie się dzięki temu ciekawsza.

Opisując najważniejsze elementy gry muszę powiedzieć że:

Grafika jak na Gameboya Color bardzo przypomina Pokemon Gold (zwłaszcza walki), chociaż jeśli chodzi o budynki i tło, to Lufia jest pod tym względem lepsza (przynajmniej moim zdaniem, zresztą możecie zobaczyć to sami na obrazkach). Autorem muzyki podobnie jak w pozostałych częściach cyklu jest Yasunori Shiono, jednak Gameboy raczej nie nadaje się do odtwarzania muzyki. Pomimo tego autor dość dobrze wywiązał się z tego zadania (chociaż zawsze można było liczyć na więcej). Akcja gry, jak można się było domyślić, dzieje się 100 lat później po poprzedniej części. Fabuła jest bardzo rozbudowana, dużo wątków pobocznych. Dialogów jest bardzo dużo (oczywiście po angielsku), humoru zawartego w nich jest także sporo. Przedmiotów do znalezienia i kupowania jest multum, że się tak wyrażę (to jest to co Tygrysy lubią najbardziej).

Co do samego mechanizmu gry. Wiele zostało zmienione i wprowadzono także nowe rzeczy. Bohaterów tym razem jest aż 9 (na szczęście atakują tylko ci w pierwszym rzędzie inaczej klikanie dla każdej z 9 postaci w czasie walki wykończyło by każdego) Zmienione zostały zasady dotyczące IP Attacks. Uczymy się ich raz na zawsze z pergaminów znalezionych w jaskiniach i innych lokacjach. Do ich nauczenia potrzebne są punkty tzw. Spiritual Force, za które płacimy Learning Points zdobytymi w walce (każdy ma inny kolor SF i od macierzy położenia postaci w szeregu lub pionie zależy czy dana postać będzie miała wystarczającą ilość punktów do nauczenia się ataku). Za LP uczymy się także czarów w kościołach (tam gdzie się zapisuje stan gry).

Teraz coś dla miłośników poprzednich części. Zapewne ciekawi was co się stało z Dragon Eggs i Ancient Cave. Obydwa te elementy nadal istnieją i mają się bardzo dobrze. Ancient Cave ma UWAGA 200 LEVELI (czad). A na końcu czeka sama IRIS (po drodze też są ciekawe rzeczy). Zanim się jednak do niej dojdzie dobrze by było zdobyć najlepszy ekwipunek w grze (a w tym celu trzeba przynajmniej ze 3 albo 4 razy dojść do 100 levelu Ancient Cave).

Podejrzewam, że teraz wsiąknę na długo grając w tę gierkę, a po skończeniu zamieszczę poprawione statystyki swojego bohatera i może jakieś ciekawsze screeny. Z czystym sumieniem mogę polecić każdemu tą grę, jeśli kogoś nie przeraża wizja masy czasu "straconego" na rozgryzienie wszelkich tajemnic tej gry i zdobycia wszystkich przedmiotów w grze, jakie tylko można zdobyć.
sirPaul@poczta.onet.pl

2 4.5

Obrazki z gry:

Dodane: 24.06.2002, zmiany: 21.11.2013


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?