Legend of Heroes (The): Trails in The Sky (PC)

Legend of Heroes (The): Trails in The Sky

Eiyuu Densetsu VI: Sora no Kiseki (JAP)
The Legend of Heroes VI
The Legend of Heroes: Trails in The Sky
Wydania
2004( Steam)
2014( Steam)
Ogólnie
Szósta część niezwykle popularnej serii - jej pierwsze odsłony ukazywały się na niemal wszystkich starych konsolkach, w tym kilka w języku angielskim. Szóstka pod względem graficznym jest naprawdę wspaniała - twórcy z Falcom dali z siebie naprawdę wszystko. Po dekadzie od japońskiej premiery w 2014 roku pojawiła się angielska wersja gry.
Widok
izometr
Walka
turówka
Recenzje
Pavlus
Autor: Pavlus
24.06.2021

Wstęp: - Pavlus szuka kolejnych jRPG.

Jakiś czas temu skończyły mi się Finale do ogrywania, toteż ruszyłem w odmęty steamowej biblioteki w poszukiwaniu jakiejś większej serii japońskich RPG. Akurat o serii Legend of Heroes słyszałem już wcześniej wiele dobrego, więc jak tylko nadarzyła się okazja to zabrałem się do ogrywania. Tia, 33 stopnie Celsjusza w cieniu, a ja muszę jakoś tą reckę ogarnąć zanim wszystko wyleci mi z pamięci.

Świat i fabuła: - Powoli się rozwijająca akcja osadzona w ciekawym świecie. A w tle para zakochanych nastolatków.

Mamy tutaj do czynienia z wieloczęściową sagą gier umiejscowionych w jednym uniwersum. Wszystkie Trailsy dzieją się na kontynencie Zemuria, w mniej więcej tym samym czasie, a każda seria opowiada dzieje innego państwa. Trails in The Sky to pierwsza z tych serii. Jest to trylogia, której historia dzieje się w Królestwie Liberl. Przejdźmy zatem do świata przedstawionego.

Ktoś tu lubi Steampunk? Bo ja uwielbiam połączenie magii i technologii. 50 lat temu miała miejsce Orbalna Rewolucja. Urządzenia zwane Orbmentami pozwoliły wykorzystać moc tkwiącą w kryształach/kamieniach szlachetnych zwanych Septium. Dało to cywilizacji konkretnego kopa, bo energia tak pozyskiwana pozwoliła przykładowo zasilić wszelkiej maści urządzenia - od kuchenek po statki powietrzne. Oczywiście taka technologia długo nie mogła pozostać tylko w sferze zastosowań cywilnych. I nie trzeba było długo czekać na powstanie zarówno bojowych Orbmentów pozwalających na używanie czegoś na kształt zaklęć magicznych jak i broni palnej, czy w końcu bojowych statków powietrznych. Dekadę temu miała miejsce wojna pomiędzy Imperium Erebonii a Królestwem Liberl, któremu szczęśliwie udało się odeprzeć najazd. Aktualnie panuje pokój, ale stosunki pomiędzy Imperium a innymi nacjami do najcieplejszych nie należą, a do tego wielu mieszkańców Liberl obawia się ponownego zbrojnego konfliktu.

 I to właśnie w Liberl rozgrywa się pierwsza seria Trailsów. To tutaj powstała gildia tak zwanych Bracerów, są to ludzie, których zadaniem jest zarówno tępienie potworów jak i dbanie o porządek w państwie czy powstrzymywanie przestępstw. Jednym słowem Bracerzy na wiele sposobów pomagają mieszkańcom królestwa, są do tego neutralni politycznie, a gildia ma swoje filie w każdym zagranicznym państwie.

Estelle Bright jest córką jednego z takich Bracerów, gdy zaczyna się gra widzimy ją, jako jedenastoletnią dziewczynkę czekającą na powrót ojca z kolejnej wyprawy. Cassius Bright wraca i przynosi ze sobą rannego chłopca, którego reakcja po przebudzeniu jest cokolwiek dziwna. „Czemu nie zostawiłeś mnie na śmierć?”. To pytanie siedziało mi w głowie przez całą grę, mimo że fabuła jakby zapomniała o tym cokolwiek dziwnym zachowaniu. Póki co, chłopak ma na imię Joshua i jest w wieku naszej głównej bohaterki.

Tymczasem od pamiętnej nocy mija pięć lat. Okazało się, że ojciec Estelle zaadoptował chłopca i teraz przybrane rodzeństwo trenuje by samemu zostać członkami gildii. Kilkugodzinny prolog zapoznaje nas z mechaniką gry pod płaszczykiem egzaminu końcowego, który oczywiście para zdaje.  Gdy Cassius otrzymuje nagły list rusza w podróż zostawiając niedokończone sprawy swojej dawnej podopiecznej oraz naszej świeżo upieczonej dwójce Bracerów.

Gdy ojciec rodzeństwa nie wraca po określonym czasie, a na dobitkę okazuje się, że zaginął statek powietrzny z nim na pokładzie, nasza dwójka wraz ze swoją mentorką rusza w podróż by odnaleźć jakiś ślad ojca i przy okazji odbyć trening by zostać pełnoprawnymi Bracerami.

I więcej o fabule nie mogę napisać, żeby nie spoileroować. Cieszy mnie podejście Falcomu, nie mamy tu na przywitanie klasycznej historii od zera do uberwymiatacza i ratowania całego świata i okolic. Jakkolwiek poważniejsze, zakrojone na szeroką skalę zagrożenie się oczywiście pojawia, to nasza para bohaterów jest tylko dwójką trybików (diabelnie uzdolnionych, co prawda) w większej machinie. Wątek główny kończy się plot twistem i zostawia nas praktycznie w połowie fabuły. Resztę historii opowiedziano w drugiej części. Dopiero rozpocząłem sequel, więc nie mogę zrobić tutaj odniesienia do późniejszych wydarzeń.

Fabuła nawet daje radę, skoro nie narzekałem jak przy omawianym jakiś czas temu Fell Seal na dające się wyczuć na kilometr zagrywki scenarzystów. Nie znaczy to, że jest jakoś wybitnie, po prostu widać, że to dopiero pierwsza część większej historii i ten powolny rozwój scenariusza sprawił, że początkowy hype szybko opadł, by wrócić w drugiej połowie tej gry. Sporo zgadywania miałem przy domyślaniu się przeszłości Joshuy, ale niemal pod sam koniec właściwe rozwiązanie wpadło mi i to tylko połowicznie do głowy.

Warto też wspomnieć o dialogach. Bo ta gra nimi stoi. To jest jRPG, ale tekstu w nim jest tyle, że robi to wrażenie, zwłaszcza zważywszy na wiek produkcji (2004). Może i Finale mają sporo tekstu, ale tutaj dostajemy go zwyczajnie hektolitry. Od długich scenek przerywnikowych po nowe dialogi u ważnych oraz mniej ważnych npc po każdej wykonanej misji fabularnej. A na deser dość rozbudowany lore świata, jaki Final miał książki czy gazety z wiadomościami do czytania w trakcie zwiedzania świata gry? Miłe zaskoczenie.

Póki jeszcze przy fabule jestem, to od razu mówię, że nie podoba mi się przedstawiony tutaj wątek romansowy. To znaczy nie jest źle napisany, ale taki strasznie kliszowy. Estelle i Joshua coś do siebie mają, widzą to wszyscy poza nimi, ot taki nastoletni klasyk i pierwszy mniejszy minus do oceny.

Bohaterowie: Mieszanka niekoniecznie dla każdego.

I tutaj mam mieszane uczucia. Odnoszę wrażenie, jakby twórcy nie wiedzieli czy iść w stronę poważniejszej przygody czy gry humorystycznej. I tak, wiem humor to rzecz subiektywna. No, ale do rzeczy.

Estelle z początku wydaje się być głośną, przemądrzałą i absurdalnie roztrzepaną nastolatką. Ot wypisz wymaluj Usagi z Sailorek (zapominalstwo, niechęć do nauki teoretycznej), tylko z domieszką jakiegoś Son Goku (walka itd.). Oczywiście nie jest tak zawsze, ale jak dla mnie zdecydowanie zbyt często w scenkach ma wyskoki w stylu kłócenia się z kilkulatkiem, darcia japy na lewo i prawo i tak dalej.  Sprawia to, że z tym większą przyjemnością czyta się jej normalne dialogi, bo na całe szczęście nie jest to typowa zfochana nastolatka i miewa swoje momenty. Może to miał być umyślny zabieg fabularny dający podwaliny pod jej dojrzewanie z biegiem trwania trylogii, ale dla mnie zwyczajnie durne scenki zdarzały się za często.

Rozpisałem się akurat o niej, bo to protagonistka i mam szczerą nadzieję, że w drugiej grze będzie już lepiej (i chyba jest, patrząc na dotychczasowy gameplay).

Joshua z kolei jest cichym perfekcjonistą o niesamowicie wręcz bystrym umyśle i wyostrzonej spostrzegawczości.  Tylko, że bez Estelle mógłby się wydać zanadto nudny.

Za to relacje pomiędzy rodziną Brightów są zwyczajnie mistrzowsko napisane. Widać, jaka więź połączyła zarówno przybrane rodzeństwo (pomijając wątek romansowy) jak i uczucie łączące Estelle z ojcem. Chyba najbardziej udane relacje między bohaterami w całej grze.

Z innych postaci mamy niestety mieszankę udanych i nieudanych. Nad dobrymi postaciami nie ma się co wiele rozpisywać.  Zarówno w drużynie jak i wśród npc są ciekawi bohaterowie. Niestety te dobre lub rokujące poprawę jak Estelle nie przyćmią kilku absurdalnych postaci, jakie tu spotkamy.

Mam na myśli głównie Oliviera. Bard pożal się Boże i to wyjęty z jakiejś parodii gatunku. Postać o zgrozo uwielbiana przez fanów gry. Dla mnie totalne nieporozumienie i nie chodzi mi o jego dziwaczne orientacyjnie zachowanie, a o całokształt. Potrafi zawalić klimat niejednej scenki fabularnej i mimo posiadania (chyba) drugiego dna jest dla mnie totalnym absurdem.

Scherazard może nie dotrzymuje mu pola, ale serio? Sadystyczna nauczycielka z biczem i nawet skillem nazywającym się Sadistic Whip? Ktoś gatunki pomylił? Do tego jest pijaczką. Zresztą w tej grze za dużo postaci nadużywa trunków, to mój kolejny zarzut.

I na koniec Agate – ej chłopie ja wiem, że jesteś pro Bracer i masz często rację, że ten zawód to nie zabawa, ale nie usprawiedliwia to bycia stereotypowym dupkiem. Oczywiście chłop ma swoje powody, ale jego zachowanie nawet do cywili jest zwyczajnym chamstwem.

Z antagonistów to z kolei pewna piratka. Co otworzy dziób to komuś ubliża (poza swoim rodzeństwem). Bardzo płaska postać. Swoją drogą, nadużywanie słowa „Brat”, jako wyzwiska to po pijactwie drugi nawyk wielu postaci.

I dość znęcania się. Wolałem wypunktować co bardziej wkurzające mnie elementy w obsadzie, bo pewnie nie tylko mnie takie zagrania rażą.  Mógłbym jeszcze wspomnieć o zapijaczonym dziennikarzu i jego stereotypowej, zachowującej się jak blondynka z kawałów asystentce, ale dość. Po prostu nie mój kawałek humoru.

Dobrze, że przynajmniej część humoru mi podeszła. Zarówno w niejednym dialogu jak i w postaci komentarzy przy zaglądaniu do skrzynek już po ich opróżnieniu. 

Rozgrywka: - Uczmy się wykonywać Sidequesty, tak szybko znikają. 

Gra jest podzielona na pięć rozdziałów wliczając w nie długi prolog. Każdy chapter to nowe miasto w królestwie z przyległymi terenami, po których poruszamy się idąc od lokacji do lokacji bez typowej mapy świata. Do miejsc z wcześniejszych rozdziałów nie można wracać.        

Mamy tu trochę jakby połączenie MMO z klasycznym jRPG. Questy kręcą się niemal całkowicie wokół siedziby gildii (każde miasto ma swoją) i to tutaj popychamy dalej wątek fabularny jak i przyjmujemy poboczne zadania. Te ostatnie pojawiają się po każdej wykonanej misji głównej i mają okno czasowe, w którym są dostępne. Koszmar zbieracza trofeów czy jak ja gracza zaliczającego każdy quest.

Zadania poboczne są różne i czasem opowiadają dodatkową historię, ale też są klasyczne polowania, na co większe bestyjki, na które są akurat kontrakty. Zadania poboczne obfitują w przydatne nagrody (i kasę przede wszystkim), a zarówno ich wykonywanie jak i zaliczanie etapów głównej historii zwiększa naszą rangę Junior Bracera. Za kolejne rangi też dostajemy przydatny sprzęt.

I słówko dla łowców wszystkiego. Grajcie z poradnikiem jeśli chcecie zaliczyć calaka na Steam. Ilość tak zwanych Missables jest tu ogromna.

Walka: - Mieczem, magią i Orbal Gunem.

Walka w Trails in The Sky jest turowa z możliwością przyspieszania swojej kolejki ruchów. W potyczkach bierze udział maksymalnie czworo bohaterów. Każda postać ma przypisany typ broni, którą się posługuje, od klasycznego miecza, pary sztyletów czy kija po wyrzutnię rakiet napędzaną energią z Orbmentu. Sama broń to dopiero początek, do tego dochodzi inny dla każdego zestaw tak zwanych Craftów, które wymagają naładowania specjalnego paska zupełnie jak limity z Finali. Są i S-Crafty – najsilniejsze i dostępne po naładowaniu paska do 100 pkt.

Ale głównym mięskiem są Arts. Zaklęcia, do których zyskujemy dostęp umieszczając specjalne kryształy (Quartz) we wspomnianych wcześniej bojowych orbmentach. Urządzenia te posiadają gniazda (z początku jedno). Zrazu mamy po zaklęciu czy dwóch, ale rozbudowując nasz Orbment i zdobywając potężniejsze kryształy powiększamy zarówno ilość, jak i jakość dostępnych zaklęć. Trochę to przypomina system Materii z FF7. Nawet są bonusy do statystyk przypisane do większości Quartzów. Quartz można znaleźć lub dostać za wykonanie zadania, ale przede wszystkim wytwarzamy go w specjalnych sklepach/fabrykach. Aby stworzyć kryształ potrzebujemy określoną ilość Sepith, a te podzielone na siedem żywiołów wypadają z pokonanych przeciwników.

Postacie klasycznie zdobywają doświadczenie po każdej potyczce, poziom wpływa nie tylko na parametry bohatera ale i odblokowuje nowe Crafty. Ekwipunek jest, ale nie ma go aż tyle co w innych jRPG.

Jako że na szczęście walki w grze nie są losowe i widzimy kręcące się po mapie stworki, to możemy sami decydować czy grindujemy, czy unikamy walki bądź zwyczajnie atakujemy napotkane po drodze od zadania do zadania stwory. Na normalnym poziomie trudności, jeśli nie omijamy walk i robimy każdy quest, to nie trzeba dodatkowo expić. Ale są wyższe poziomy i tam pewnie zaczyna się zabawa w buildy i grind. Oceniam trudność normala jako wystarczającą. Mając włączoną opcję retry (powtórz walkę z osłabionymi nieco statystykami wrogów) kilka razy w trakcie gry musiałem faktycznie z niej skorzystać. Z tego, co czytałem w sieci, ludzie preferują grać na poziomie Hard.

Oprawa.: Podróż w czasie o kilka generacji konsol.

Postacie 2d poruszają się po świecie 3d. Widzieliśmy to już wielokrotnie i zważywszy na wiek gry nie ma co się czepiać, zwłaszcza że miejscówki są dopracowane i bogate w szczegóły. Chociaż dla mnie modele postaci i przede wszystkim potworów mogły by być wyraźniejsze.

Z kolei muzyka stoi na dobrym poziomie i może nie ma tych utworów aż tak dużo (np. noc to zawsze ten sam kawałek), to wpadają one w ucho, a „Whereabouts of Light” zwyczajnie ma w sobie „to coś”.

Podsumowanie: Polecić można, ale z zastrzeżeniami.

Gra pomimo mojego narzekania na część bohaterów czy powolny start historii wciągnęła mnie na ponad 80 godzin, a to już o czymś świadczy. Miałem zbyt wygórowane oczekiwania i tyle. Dodając do tego nieszczęsny wybór w kwestii humoru i nie pozostaje mi nic innego jak ocenić na szkolną czwórę z minusem. Liczę na poprawę w sequelu, a z tego, co już zauważyłem jest lepiej, ale i np. charakter jednego bohatera bardzo się zmienił bez powodu. Ogramy – zrecenzujemy.

Pozdrawiam!

 

Moja ocena: 4-/5


kypq
Autor: kypq
24.05.2006

:

Bracers. Imię nadane tym, którzy troszczyli się o bezpieczeństwo, bronili pokoju, jak i niszczyli potwory i zapobiegali przestepstwom. Nie należeli do żadnego kraju i byli neutralni. Do pracy tej aspirowało wielu młodych ludzi. Mieszkając niedaleko miasta Rolent w Królestwie Liberl, Estelle Bright była właśnie jedną z tych młodych osób, na dodatek jej ojciec również byl Bracer-em. Razem z Joshuą, który był dla niej jak prawdziwy brat, ciężko trenowali, aby któregoś dnia również dołączyć do ich grona. Pewnego dnia do jej ojca Cassiusa przyszedł list. Po jego przeczytaniu, Cassius powiedział dzieciom że wyrusza w ważnych interesach. Będąc początkującymi Bracers, Joshua i Estelle zostali przydzieleni do prac które do tego momentu należały do ojca.
W tych czasach ludzie pomagają sobie żyć przy pomocy technologii zwanej Orbments. Przez 50 lat od czasu rozpoczęcia Orbmenalnej Rewolucji, ludzie zaczęli używać tej energii nawet do napędzania statków powietrznych. Jednakże część krajów zaczęła używać Orbmentów do produkcji broni. W strachu przed wzajemnymi atakami, świat zaczyna pokazywać objawy chaosu.
To właśnie w takim świecie przyjdzie nam pokierować poczynaniami Estelle.

Świat jest zbudowany z kolejnych plansz, które możemy dowolnie obracać. Grafika jest na bardzo wysokim poziomie, widać dużą dbałość o szczegóły. W lokacjach widać np. obszarpany dach, liście na drzewach czy poszczególne dachówki na dachu. Nie chodzimy po mapie świata, ponieważ caly świat łączy się kolejno z poszczególnych kawałków i regionów. Efekty robią olbrzymie wrażenie - np. padający deszcz zostawia przez chwilę rozpryśnięcia, również efekty puszczania czarów są odpowiednio dopasowane - i widać od razu czy wróg puszcza jakiś mały czar, czy też jest to jakiś specjal.
Muzyka w grach Falcom-u była zawsze na światowym poziomie. Tak jest i teraz - niezwykła, urzekająca, sentymentalna muzyka gra na emocjach w poszczagólnych momentach gry. Gdy chodzimy po mieście jest inna niż podczas walki lub gdy jesteśmy w jakimś mistycznym lesie. Niestety wszystkie dialogi są nieme - nie ma podłożonych żadnych głosów postaci.

Wroga widzimy już z daleka i jest możliwość wyminięcia go. Istnieją nawet specjalne kryształy do oborometra, aby zwiększyć lub zmiejszyć swoją widoczność dla wrogów. Gdy rozpocznie się walka przenosimy się na osobną planszę i tam walczymy w systemie turowym - coś na kształt gier trpg. Każdy wróg ma przypisane jakieś wrażliwości na dany żywioł lub też z racji swojego rozmiaru trzeba mieć nielada szczęście żeby trafić rój nietoperzy z miecza. Podczas walki mogą występować losowe bonusy, zarówno dla naszej drużyny jak i dla wrogów. Może się zdarzyć że eskortujemy jakiegoś NPC - wtedy musimy uważać żeby nie zginęli. NPC mają też i dobre strony - potrafią czasem zarzucić jakiś status na wroga lub na naszą drużynkę. Po planszy poruszamy się w zależności od naszej szybkości, często zdarza się że do wroga dojdziemy dopiero za ktorymś razem, a jednostki strzeleckie są bardzo denerwujące.
Czary zużywają nam EP czyli popularną w grach energię magiczną. Natomiast żeby użyć zdolności specjalnych Craftów i S-Craftów musimy zapełnić pasek CP. Każda zdolność zużywa odpowiednią ich ilość, a najlepsze zdolności nawet i cały pasek. Żeby go uzupełnić musimy albo lać wroga albo on nas.

Po każdej wygranej walce dostajemy doświadczenie i kryształy, w zależnosci od żywiolu zabitych wrogów inne. Po co nam kryształy? Np. żeby móc kupić nowe czary, zwiększyć poziom Orbmentu czy wymienić na pieniądze które zwą się tutaj Mira. Pieniądze możemy z kolei przeznaczyć na kupno ekwipunku. Niestety każda postać ma już przypisany rodzaj broni którym walczy.

Gra jest naprawdę bardzo dobra, jednak ma 2 olbrzymie wady: pochłania za dużo czasu i to dopiero 1 rozdział, wiec kończąć grę zostajemy w mocno krytycznym stanie z fabułą. Nic tylko czekać na kontynuację (która już się zresztą ukazała - recenzja wkrótce!).

Moja ocena: 5/5

2 4.5

Obrazki z gry:

Dodane: 25.05.2006, zmiany: 07.02.2022


Komentarze:

Może nieprecyzyjnie to ująłem, ale sens ten sam:)


[Pavlus @ 04.08.2021, 08:42]

"Te ostatnie pojawiają się po każdej wykonanej misji głównej i mają okno czasowe, w którym są dostępne"
Questy poboczne nie mają limitu czasu a po prostu mogą przepaść jeśli wykonamy zbyt dużo zadań głównych, czyli jeśli pchniemy fabułę do przodu, czas jako taki nie ma żadnego wpływu na znikanie zadań pobocznych


[Gość @ 28.07.2021, 13:45]

Mi się nie wywalała do pulpitu jak grałem, jedynie zwijanie na pasek mogło od czasu do czasu to spowodować:P


[Pavlus @ 25.06.2021, 13:48]

Mogę dodać tylko, że gra co jakiś czas wywala się do pulpitu (ja akurat gram w wersję GOG) i nie posiada voice actingu znanego z Vity.


[Gość @ 25.06.2021, 09:22]

Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?