Fallout: New Vegas

Wydania
2010()
Ogólnie
Najnowsza odsłona Fallouta nie doczekała się nowego numerka, gdyż bazuje w większości na silniku trójki, jest to jednak zdecydowanie inna i według ogólnego uczucia graczy - lepsza gra.
Widok
FPP
Walka
czas rzeczywisty
Recenzje
Niedźwiedź
06.01.2011

Na samym początku tego krótkiego tekstu zaznaczam, że z "magiczną" trójką nie miałem praktycznie do czynienia. Udało mi się stworzyć postać, wyjść z bunkra i po 10 minutach tytuł wylądował na półce. Kiedyś do niego wrócę żeby mieć porównanie, ale póki co króluje jego następca - New Vegas.

Grę zaczynamy niestandardowo jak dla tej serii. Po pierwsze wcielamy się w rolę kuriera przemierzającego tereny Nevady z różnymi przesyłkami. Więc na starcie nie jesteśmy mieszkańcem żadnego schronu i znamy już otaczający nas świat. Po drugie, już w samym intrze dostajemy kulkę od podejrzanego gościa imieniem Benny i żeby nie pomoc robota Victora, naszego ciała nigdy by nie odnaleziono. Budzimy się u doktora w pobliskim miasteczku i tak zaczyna się nasza przygoda. Gdy już dochodzimy do siebie, musimy odnaleźć naszego niedoszłego zabójcę oraz dowiedzieć się co jest takiego ważnego w tajemniczym platynowym żetonie, który został nam przy okazji skradziony. Wszelkie tropy prowadzą nas do stolicy hazardu - tytułowego New Vegas. Jednak zanim do niego dotrzemy minie trochę czasu. Teoretycznie świat jest otwarty i możemy iść w każdym kierunku. Praktycznie jednak nie wszędzie uda nam się od razu przeżyć. Chociażby lokacja startowa: miasteczko Goodsprings. Znajduję się bardzo blisko New Vegas, ale po drodze napotkamy kilka Deathclawów i w żaden sposób nie uda nam się od nich na samym początku uciec. Dzięki takiemu rozwiązaniu uniknięto problemów ze skalowaniem poziomu przeciwników względem naszej postaci.

Wraz z odwiedzaniem kolejnych miejsc dowiadujemy się coraz więcej o otaczającym nas świecie. Pierwsze spotkanie z Legionem Cezara, pierwsze drobne zadania wykonane dla oddziałów NCR, pierwsze mgliste informacje o tajemniczym Panu Hausie. Powoli dostajemy informacje o każdej ze stron, która się liczy na tych terenach. Wszyscy mają swoje cele i dążą na różne sposoby do ich zrealizowania. Po której ze stron się opowiemy, będzie zależało tylko od nas. Główny watek fabularny jest bardzo ciekawy i co ważniejsze, sensowny. Na początku podążamy śladem skradzionego żetonu, aby później mając już odpowiednią wiedzę i doświadczenie móc wybrać pomiędzy kilkoma możliwościami.

Wspomniałem wcześniej o różnych frakcjach i ugrupowaniach. W tej części Fallouta każda z nich ma oddzielne podejście do nas. Jedni mogą nas lubić, inni nienawidzić, jeszcze inni po prostu tolerować naszą obecność. Wszystko zależy od tego w jaki sposób postępujemy oraz jakie wybory podejmujemy w trakcie dostępnych zadań. Ma to także duży wpływ na zakończenie, gdzie w zależności od naszych wyborów otrzymamy dodatkową pomoc, lub wprost przeciwnie, będziemy zdani tylko na siebie.

Tworzenie postaci to samo erpegowe mięsko. Po wybraniu imienia oraz wyglądu postaci, przechodzimy do rozdania punktów na atrybuty. Tutaj standardowo króluje S.P.E.C.I.A.L., czyli skrót od podstawowych statystyk takich jak Strength, Perception czy Endurance. Mają one największy wpływ na zdolności naszego bohatera. Dodatkowo możemy wybrać dodatkowe dwa talenty wrodzone, które modyfikują rozwój naszej postaci (np. większa zręczność kosztem większej szansy na uszkodzenie kończyn). Najważniejszą zdolnością jest speech, później co do kolejności warto inwestować w nauki (science), otwieranie zamków (lockpick) oraz naprawy (repair). Dzięki dobrej retoryce, wiele naszych problemów rozwiążemy bez użycia broni oraz otrzymamy dużo pomocnych informacji. W zależności od naszego stylu grania, można także inwestować w medycynę i sztukę przetrwania (dodatkowe profity wynikające z używania odpowiednio środków medycznych oraz różnego rodzaju pożywienia). Dodatkowo co dwa kolejne poziomy doświadczenia, otrzymujemy specjalne bonusy zwane Perkami.

Walczyć możemy na dwa sposoby, albo w czasie rzeczywistym, albo w pseudo-turowym. W pierwszym przypadku dostajemy ubogiego krewnego Call of Duty czy innego Medal of Honor. Walcząc w tym trybie nie wykorzystujemy opanowania danego rodzaju broni wynikającego z odpowiednich statystyk. Wszystko opiera się na naszym celnym oku (dodatkowo możemy używać muszkę i szczerbinkę w broniach aby lepiej wycelować). Inaczej wszystko wygląda, gdy korzystamy z systemu V.A.T.S. W tym trybie na naszą celność mają wpływ posiadane statystyki, możemy dokładnie wycelować w konkretną część ciała naszego przeciwnika oraz szybko się uleczyć w podbramkowych sytuacjach.

Ilość różnego rodzaju przedmiotów, które znajdziemy na naszej drodze może przyprawić o lekki zawrót głowy. Zaczynając od dużego wyboru arsenału (pistolety, strzelby, karabiny, snajperki, broń energetyczna, granaty, miny, noże i wiele, wiele więcej), przez elementy ubioru (chociaż pancerzy mogłoby być więcej), a kończąc na takich rzeczach jak papierosy czy kubki po kawie. Dodatkowo uzbrojenie często możemy modyfikować (większy magazynek, lepsza celność) oraz wykorzystywać różnego rodzaju amunicję (np. przeciw celom opancerzonym). Ubrania mają swoje dodatkowe zdolności i czasami wpływają na to, jak widzi nas otoczenie (spróbujcie wejść w mundurze NCR na tereny Legionu). Możemy tworzyć własną amunicję, medykamenty lub jedzenie.

Przed premierą dużo się mówiło o dodatkowym trybie, który ma zadebiutować w tej części, a mianowicie o trybie Hardcore. Charakteryzuje się on tym, że nasza postać musi co jakiś czas pić, jeść i spać. Dodatkowo jedzenie i stimpaki nie leczą od razu, tylko wraz z upływem czasu oraz amunicja swoje waży i nie możemy jej nosić przy sobie cały wagon. Po przejściu całej gry na Hardkorze stwierdzam, że dodatkowe utrudnienia aż takiego wpływu na grę nie mają, a pod koniec zaczynają nawet przeszkadzać. Szkoda, że kilku elementów nie można przenieść na tryb normalny (waga amunicji), bo pozytywnie wpływają na doznania płynące z grania.

Pod względem wykonania Fallout New Vegas na PS3 jest tytułem przeciętnym. Długie czasy ładowania, słabej jakości tekstury i przycięcia animacji nie wpływają pozytywnie na odbiór strony technicznej. Dodatkowo wygląd postaci (szczególnie twarze) oraz ich animacja, to kilka kroków w tył względem panujących standardów. Muszę jednak dodać od siebie, że właśnie dzięki takiej surowej grafice, gra zyskuje na klimacie i realiźmie post-nuklearnego świata. Strona audio z drugiej strony jest na wysokim poziomie. Dobrze dobrane głosy postaci i muzyka pasująca do wydarzeń dziejących się na ekranie zasługują na pochwałę. Głośno było po premierze na temat ilości różnego rodzaju błędów występujących w tej grze. Do tej pory wyszły 2 patche i jest bardzo dobrze. W ciągu prawie 50 godzin gry miałem tylko 2 problemy z NPC, na co pomogło szybkie załadowanie quick save'a. Inną sprawą jest stabilność tego Fallouta. Przez pierwsze 15-20 godzin wszystko działa jak należy. Później zaczynają się schody. Coraz dłużej trwające loadingi mogą dobić, szczególnie jeśli co chwila zmieniamy lokację. Najgorsze są jednak zwisy konsoli. Wszystko zalicza stop klatkę i jedynym wyjściem jest ponowne wyłączenie i włączenie Sonki.

W ramach ogłoszeń parafialnych: "Bierzcie i grajcie". Ogromny świat, masa zadań do wykonania, które są naprawdę na wysokim poziomie oraz ogólne rozbudowanie wszystkiego sprawiają, że New Vegas jest jednym z najlepszych erpegów AD 2010. A jak z zawartością Fallouta w Falloucie? Po przeczytaniu kilku recenzji poprzedniczki wydaje mi się, że Obsidian'owi udało się dokonać tego, na czym poległa Bethesda: umieścić zasłużoną markę na podium erpegowych bogów. Bo żadna "fajerkulka" nie zastąpi krytyka ze snajperki w niczego nie spodziewające się oko ghula.

PS. Osobiście jest to dla mnie tytuł na 10. Zważywszy jednak na poważne wpadki techniczne, zmuszony jestem odjąć punkt od oceny końcowej.

Moja ocena: 9/10


Obrazki z gry:

Dodane: 07.01.2011, zmiany: 21.11.2013


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?