Folklore

FolksSoul: Ushinawareta Denshou (JAP)
Wydania
2007()
2007()
Ogólnie
Jeden z niewielu (miejmy nadzieję że tylko na razie) oryginalnych (w sensie nie konwersja) erpegów na PS3. I do tego dobry, ba - nawet bardzo dobry i oryginalny!!!
Widok
tpp
Walka
czas rzeczywisty
Recenzje
Yoghurt
Autor: Yoghurt
19.04.2008

Playstation 3. Taaaaaak, temat rzeka, obiekt żartów wszelakich, konsola droga i wciąż sprzedająca się słabiej od konkurencji. Wielu zrzuca to na jeden prosty fakt- na rynku nie pojawiły się jeszcze tytuły, które zmusiłyby do zakupu sprzętu Sony. Okej, jest Uncharted, śliczny klon Tomb Raidera, ale to zupełnie nowa marka, nie zaś produkt głośny, o którym wiedzą wszyscy i dla którego zazwyczaj kupowało się dwie poprzedniczki Chlebaka (jak pieszczotliwie zdążyli ochrzcić PS3 polscy konsolowcy). Mowa oczywiście o Metal Gear Solid i Final Fantasy- absolutnych musthave'ach.

Co więc pozostaje posiadaczowi PS3? Co może mu osłodzić oczekiwanie na coś, co go zrówna z ziemią? Fani zręcznościówek wszelakich mają co robić. Ale erpegowcy? Nie jest za dobrze. Podczas gdy X360 ma doskonałego Mass Effecta, niezłe Lost Odyssey i Blue Dragona oraz prześliczną Eternal Sonatę, na Plejaku możemy co najwyżej znów przejść Obliviona, pozarzynać potwory w diablopodobnym Dark Kingdom, pobawić się trochę Enchanted Armsem i... to tyle. Rewelacji i czegoś odkrywczego brak, a premiera Final Fantasy daleko, zaś przecudowny Battlefield Valkyrie, zanim zostanie przełożony na jakiś ludzki język, na razie będzie produktem tylko dla Azjatów. Na szczęście jest jeszcze Folklore- radująca serce każdego gracza rzecz oryginalna, tak pod względem samej mechaniki, jak i fabuły.

No bo ile znacie gier, których miejscem akcji jest irlandzka wioska odcięta od cywilizacji? Do takiej zapadłej dziury przybywa dwójka bohaterów, którą będziemy animować- młodziutka Ellen, poszukująca wspomnień z przeszłości i dziennikarz Keats, który ma zamiar rozwiązać sprawę tajemniczych morderstw i doniesień o niesamowitych zdarzeniach, związanych z dawnymi, celtyckimi wierzeniami. Oboje, wbrew sobie, zostają wciągnięci do równoległego świata zmarłych, zwanego Netherworld, w którym zło zaczęło takie zamieszanie, że nie tylko duchy, ale także żywi czują, że szykuje się coś naprawdę paskudnego. Oczywiście budzące się wspomnienia Ellen, jak i śledztwo Keatsa, mają z tym sporo wspólnego.

Gra podzielona jest na rozdziały, które możemy przejść raz jedną, raz drugą postacią. Oczywiście da się prowadzić do końca jednego bohatera, by dopiero po odkryciu wszystkich tajemnic przejąć drugiego, ale najlepsze i dające najpełniejszy obraz fabuły rozwiązanie to granie Ellen i Keatsem na przemian. Wtedy też wszelkie niedopowiedzenia stają się jasne. Ot, choćby skąd napotkana osoba posiada jakiś przedmiot lub skąd zdobyła informacje- okazuje się, że nasz drugi heros wcześniej mógł jej coś przekazać. Same lokacje, które przemierzamy, różnią się nieznacznie w zależności od tego, kim akurat chodzimy po świecie, jednak sposób prowadzenia dziennikarza i zagubionej studentki jest odmienny, gdyż posiadają inne moce (Keats na przykład może zamienić się na kilka sekund w niepokonanego pakera, gdy wokół zrobi się gorąco) i zdobywają inne Folki.

Właśnie, Folki- cóż to takiego? To duchy, zamieszkujące krainę umarłych. By móc przeżyć w tak niegościnnym środowisku, należy zaś zdobyć ich moc. Nie jest to takie proste, gdyż by przejąć Ego (umownie nazwijmy to duszą) danego stwora, musimy go najpierw pokonać. Zastosowano tu starą znaną zasadę kamień- nożyce- papier: każdy Folk ma swój słaby punkt, jeden jest wrażliwy na ataki wiatrem, inny ogniem, jeszcze innego da się pokonać tylko jedną, konkretną bestyjką. Dodajmy do tego walki z różnorakimi bossami, w których musimy wykorzystać odpowiednią strategię (pomocne mogą w tym być poukrywane na mapach strony z bestiariusza, w którym znajdziemy podpowiedzi, czym ruszyć szczególnie upierdliwego paskudnika) i szybko okaże się, że zaczniemy cierpieć na tzw. "Syndrom Pokemona"- będziemy polować na wszystkie, a szczególnie rzadkie Folki, bo a nuż się do czegoś przydadzą.

Musimy jednak uważać, bo "pokonać" nie oznacza "zabić". Należy pozbawiać potworki przytomności, bo tylko wtedy możemy pozyskać ich Ego. Przy jednym przeciwniku nie jest to zbyt trudne, ale gdy bijemy się z całą zgrają wrogów, musimy uważać, by w ferworze walki nie zatłuc ogłuszonego stwora. Sporym utrudnieniem jest fakt, że w końcu otrząśnie się z szoku i znów (tym razem rzecz jasna przy mniejszej ilości uderzeń) należy go znokautować. Nawet, gdy juz pozyskaliśmy osobnika do kolekcji, zbieranie kolejnych Ego tego samego typu jest opłacalne- wzrasta wtedy nasza umiejętność w posługiwaniu się powerem danego brzydala albo zyskujemy nową umiejętność z nim związaną.

Ale to jeszcze nie wszystko! (zabrzmiało, jak reklama z telezakupów). Folki nie oddadzą swej mocy tak łatwo. By schwytać Ego, używamy sensora ruchu w padzie SixAxis. Spętanie esencji zwykłego, szeregowego wroga to kwestia machnięcia padem w górę, by "wyrwać" jego duszę, jednak przy większych, bardziej upartych adwersarzach, musimy się bardziej namęczyć- a to machamy kontrolerem na boki, a to innym razem należy podciągnąć go do siebie w odpowiednim momencie... Bardzo fajny i jeszcze bardziej urozmaicający kolekcjonowanie Folków bajer. A także kolejne utrudnienie, gdyż walkę toczymy w czasie rzeczywistym, tak więc zabranie Ego podczas gdy wokół biega jeszcze kilka potworów, do najłatwiejszych zadań nie należy.

Poza rozwijaniem naszych skilli poprzez chwytanie nowych Ego, łapiemy też standardowe punkty doświadczenia. Po osiągnięciu odpowiedniej ilości, wskakujemy na wyższy poziom, dzięki czemu wzrasta nam poziom punktów życia oraz many (która sama się regeneruje, zaś zużywamy ją na wykorzystywanie Folków, przy czym co silniejsze egzemplarze potrafią nam wyssać cały poziom energii magicznej za jednym razem). Z innych erpegowych elementów mamy standardowe zdobywanie ekwipunku (poprzez zakupy, sprawdzanie zakamarków w lokacjach bądź po wykonaniu questów, zleconych nam przez NPCów). Niektóre przedmioty to typowe dopalacze postaci (nowsze ciuchy, dodatki poprawiające umiejętności), zaś inne służą nam do dopakowania folkowych mocy (np. zebranie i wykorzystanie 10 klejnotów odpowiedniego rodzaju spowoduje, że użycie mocy danego stwora zeżre nam mniej many).

Ale Folklore to nie tylko bieganina po Netherworld i naparzanie coraz silniejszych maszkaronów i zgarnianie pierdółek potrzebnych do questów. Gdy jesteśmy w świecie realnym, w wiosce, gra zmienia się w prostą przygodówkę- musimy porozmawiać z jedną osobą, by dzięki uzyskanym informacjom móc pogadać z drugą, a wtedy ta dam nam coś, co należy wykorzystać w jeszcze innym miejscu. Na szczęście wiocha nie jest zbyt duża, a nawigacja, dzięki czytelnej mapie nie sprawia problemów. Kolejną ciekawostką, wyróżniającą Folklore'a na tle innych erpegów, to sam sposób zrealizowania dialogów podczas wspomnianych wyżej "przygodowych" wstawek. Są one przedstawiane na silniku gry, ale w formie... komiksu! Dymki dialogowe, ramki, te sprawy. Co prawda boli nieco fakt, że scenki takowe są nieme (głosy postaci słyszymy tylko podczas najważniejszych wydarzeń, ukazanych w renderowanych filmikach), ale i tak nadają one rozgrywce odpowiedni klimat, jakbyśmy mieli przed oczami ilustrowaną bajkę dla dzieci (ale raczej w typie niecenzurowanych, pokręconych i miejscami surrealistycznych opowieści braci Grimm, niż ugrzecznionych historyjek na dobranoc).

Wypadałoby rzec oczywiście co nieco więcej o oprawie. Mimo że mamy do czynienia z produktem na nextgenową konsolę, Folklore mógłby równie dobrze wylądować na starej dobrej PS2, bo graficznych fajerwerków tutaj brak. Nie znaczy to, że jest zła- postacie są przedstawione szczegółowo, zaś projekty niektórych stworków są wyjątkowo pomysłowe i związane tematycznie z krainą, w której je schwytaliśmy- w cukierkowym królestwie wróżek, gdzie ziemia usłana jest kwiatami i wszędzie jest zielono, Folki przypominają typowe, baśniowe istoty. Gdy jednak dostaniemy się do rozdziału rozgrywanego w świecie wojen (War Realm), stwory są dopasowane do otoczenia pełnego okopów i ruin- mamy tam gremlinopodobych brzydali odzianych w mundury oraz inspirowane steampunkiem roboty i czołgi napędzane parą. Po dokładniejszym przyjrzeniu się tłom widać czasem ograniczoną liczbę tekstur, ale ogólne wrażenie podczas naszych wędrówek po krainie zmarłych jest bardzo pozytywne- krajobraz jest pełen miłych dla oka drobnych szczegółów.

Muzyka zaś doskonale ilustruje przygody Keatsa i Ellen- w wiosce przygrywa nam niepokojący motyw, potęgujący otaczającą nas mistyczną atmosferę miejsca na pograniczu świata żywych i martwych, zaś przemierzane lokacje mają soundtrack zależny, tak jak Folki, od otoczenia- w baśniowym królestwie słychać urokliwe, ambientowe plumkanie, na rozoranej lejami po bombach ziemi akompaniują nam marszowe rytmy, a w piekle, do którego w końcu trafimy, nawet muzyka zdaje się być przeciw nam, starając się nas nastraszyć.

Na razie pławiłem się w zachwytach, ale o wadach też będzie, nie martwcie się. Są one związane głównie ze sprawami technicznymi: loadingi pomiędzy lokacjami są częste i zbyt długie, savepointy poumieszczano czasami niezbyt szczodrze i musimy się sporo nabiegać, zaś przełączanie się między Folkami czasem pozbawia starcia dynamiczności- by wrzucić pod odpowiedni przycisk potrzebnego nam stwora, musimy wejść do menu, poprzewijać wciąż rosnącą listę zdobytych mocy, przypisać bestię pod guzik i poczekać sekundę, aż gra zatwierdzi nasz wybór. Mamy co prawda możliwość sortowania potworów pod względem posiadanej mocy czy miejsca, w którym je schwytaliśmy, ale gdy zbierzemy ich naprawdę dużo, bywa to uciążliwe.

Ale biorąc pod uwagę wszelkie dobroci, jakie oferuje nam Folklore, powyższe problemy to drobnostki, gdyż gra posiada tyle patentów rzadko spotykanych w RPG, że można jej wybaczyć wszystko. Poczynając od prześlicznych, klimatycznych lokacji, poprzez wciągającą, zagadkową fabułę i psychologicznie rozbudowane postacie bohaterów, na naprawdę genialnie zaprojektowanych i animowanych Folkach skończywszy- wszystko tu dostarcza graczowi doskonałych przeżyć i zaskakuje pomysłowością, której ostatnio w RPGach brakuje. Ale cóż się dziwić, szefem całego projektu był Kouji Okada, facet odpowiedzialny za pokręcone Shin Megami Tensei. Ode mnie 9/10. I każdemu posiadaczowi (przyszłemu bądź obecnemu) PS3 polecam z czystym sercem, bo na Fajnala XIII jeszcze trochę poczekamy, ale pobyt w Netherworld zapewni nam doskonałą rozrywkę na kilka długich wieczorów.

Moja ocena: 9/10


Obrazki z gry:

Dodane: 19.04.2008, zmiany: 05.12.2013


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?