Digital Monster: D Project (JAP) (WonderSwan)

Digital Monster: D Project (JAP)

Wydania
2002()
Ogólnie
Jeszcze jeden tytuł wydany tylko w Japonii i traktujący o hodowaniu stworków - tym razem Digimonów - w konwencji nieco bardziej tamagotchi niż to normalnie w rpg bywa.
Widok
izometr
Walka
turówka
Recenzje
Reptile
Autor: Reptile
14.08.2017

Chociaż temat był wielokrotnie wałkowany, to powtórzę: seria DIGIMON jest (a może była?) konkurencją dla POKOMENów. Ktokolwiek zapyta o definicje digimonów, to może spotkać się z odpowiedzią, że to po prostu takie inne Pokemony. W sumie nie ma co przedstawiać, fani mangi i anime z pewnością mieli styczność, o ile nie obiło się o uszy, jednak popularność zdobyły i tak główne skaczące żółte myszki.

Ta sama historia...

Cała rozgrywka toczy się w wirtualnym świecie DIGIMON, do którego łączą się uczestniczy i toczą walkę, o to, kto jest lepszy. Świat występujący w D-Project, to kompletnie co innego – nie ma nic wspólnego z pozostałymi światami DIGIMON/poprzednimi częściami. Jedynym wspólnym spoiwem jest nazwa w tytule, potworki, oraz koncept. . . Dla ułatwienia, ów świat w grze nazwijmy serwerem.

Serwer D-Projekt został zaatakowany przez bardzo groźnego wirusa. Najwidoczniej, ktoś ma ochotę zniszczyć świat Digimonów. Do zawirusowanego świata zostaje przywołany przypadkowo, albo z zamysłem wybrany gracz, który jest bohaterem i ma za zadanie ocalić serwer od strasznego wirusa.

Logujemy się – Press start i . . .

Co jest grane? Jakieś 0101 AE i inne tego typu znaki migają przed ekranem. Coś się schrzaniło? Brud? Emulator nie daje rady?  Tak właśnie zaczyna się gra – wirus niszczy wszystko, i można to odczuć w szczególności na ekranie. Mina kolekcjonerów musiała być bezcenna, gdy wpakowali nową gierkę do konsoli i ukazało im się takie coś.

Procedura raczej standardowa – nazywamy bohatera, logujemy się do swojego pokoju, otrzymujemy z maszyny startera, którego oczywiście też nazywamy. Drobny wstęp do dwóch automatów, gdzie za pomocą liczb generujemy jedzenie, a w drugim generujemy potworki.  

I w tym sposobem wpadamy w niekończącą się lupę

Trenujemy naszego stworka, hodujemy, karmimy, sprzątamy po nim odchody (!), głaskamy itp., tylko po to by ten miał dobre poczucie humoru i pomógł nam w walce z wirusem. Takie rozwinięte nieco tamagotchi. Walki są turowe, zrzut z boku na potworki.  Za pomocą przycisków jesteśmy w stanie mieszać w rzędzie (naszą drużyną), kto stoi z przodu kto z tyłu i to nawet w czasie walki i w zasadzie tyle co można zrobić. Całą resztą steruje komputer - kto kogo atakuje, jak atakuje itp., co jest dziwaczną dla mnie sprawą. Walki nie raz wydają się wygrane, a jednak przegrywamy ze względu podstawowych błędów strategicznych. Ale to nie jest największy problem, znacznie gorsze wychodzą walki których gracz NIE MA SZANS wygrać(!).

Tak, zgadza się – nie mamy szans. Na ostatnim screenie, sobie możecie zauważyć: 3 na moich 2. 1 przeciwnik padł po 1dnym ciosie, drugi w zasadzie też, natomiast ten ostatni trzyma się i nie da rady go pokonać, bo muszę trenować, wbić przymuszoną ewolucje czy coś. Pomimo przewagi, nie mam szansy bo moje stworki odejmują po 1HP, a boss nie dość że atakuje to jeszcze się regeneruje.

Walki nie są jakoś rozwinięte, bardziej sprawiają tutaj wrażenie „dodatku”, a nacisk został postawiony na opcje tamagotchi. Nakarm, posprzątaj… Jak zachoruje daj tabletki, zaopiekuj się. A co się stanie jak tego nie zrobimy? Szczerze? Padnie (((_^)’’.

Miałem też taką sytuację że potworek odmówił mi współpracy (nie chciał walczyć bo był głodny!).

Prawie że bajka!

Grafika prezentuje się znakomicie! W porównaniu z innymi grami na WSC, powiedziałbym że PROJECT D pod tym względem otrzymałby spokojnie 5 z plusem. Ładne kolory, ładne animacje, wyraźna grafika.  Wygląda to naprawdę świetnie.

Niestety tego samego nie można powiedzieć o melodiach czy buczkach. Tutaj jest to na poziomie dobrej tolerancji, natomiast po pewnym czasie zdecydowanie te buczki zmieniają się w „piszczki”, które z miłą chęcią człowiek chce wyłączyć. No, ale da się przywyknąć. Tragedii nie ma.

Sumując

Szału nie ma, gra się prezentuje OK., ale posiada swoje niedociągnięcia. Jednym z nich to właśnie pozostanie pomiędzy grą RPG a systemem tamagotchi. Nie czuć że się idzie do przodu, cały czas powtarzamy te same zadania – jedz opiekuj się – zdobądź większą siłę – zniszcz przeciwnika.

Historia do pierwszej klasy raczej się nie zalicza. Wirtualny świat, wirus i zmagania się z problemami to motyw dość popularny wśród polskiej scenie RPG Makera, gdzie tego typu tytuły stoją niemalże na początku dziennym i zazwyczaj są tworzone przez pojedyncze osoby (Preki: Brak Weny 2: Zastępstwo, czy też znana seria Green Levithan mojego autorstwa).  Z taką różnicą że w makerowych grach jednak coś się działo – tutaj natomiast nie bardzo.

Projekt D bardzo mi się spodobał. Świetna grafika, prosty mechanizm – nic skomplikowanego (ostatnio bardzo lubię proste gierki, nie za bardzo wymagające), natomiast pozytywnie nie można się wyrazić  o dźwiękach czy muzyce. Pewne aspekty wybaczyć, ale stanowcze NIE dla niesprawiedliwych walk oraz rozwiązań (technicznych), które wieją nudą. Maszyny z nieograniczoną żywnością, pigułki, lekarstwa, i  jajka, super fajnie, ale na poważnie trzeba spędzić wiele minut (jeżeli nie godzin!) na nabijaniu i karmieniu stworków(!), po to by wygrać jedną walkę...

Nie, po prostu nie.

Moja ocena: 3/5

reptile@o2.pl
www.rpgmaker.pl


Obrazki z gry:

Dodane: 14.08.2017, zmiany: 14.08.2017


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?