Ananias Roguelike

Wydania
2017()
Ogólnie
Uproszczony roguelike (roguelite) z przyjazną oprawą graficzną i... to tyle. Gra dostępna w wersji darmowej, do pobrania z Google Play, lub w wydaniu płatnym z dodatkowymi czterema postaciami.
Widok
turowa
Walka
z góry
Recenzje
Enialis
Autor: Enialis
16.12.2017

Roguelike to bardzo ciekawy gatunek gier. Cztery podstawowe „prawa” tego rodzaju cRPGów to: grafika oparta na znakach ASCII, ostateczna śmierć bohatera, losowo generowany świat oraz rozgrywka toczona w turach. Z tego też powodu próg wejścia bywa dość wysoki, początki mogą być dla zielonego gracza frustrujące, a interfejs dla kogoś, kto nie pamięta czasów sprzed wynalezienia myszki obcy jak słowo „umiar” dla speców od mikrotransakcji. A gdyby te zasady trochę poluzować?

Ananias Roguelike to uproszczony roguelike (roguelite), który postanowił pójść z duchem czasu i umożliwić sterowanie typowe dla produkcji androidowych, zapewniając przy tym przyjemną dla oka oprawę graficzną. Nie jest to produkt zbyt ambitny, stworzony został przez niewielki zespół (zresztą tak jak oryginalny Rogue), jednak czy mimo to warto w niego zagrać? A przede wszystkim, czy realizuje sztandarowe hasło partii „rogalików”: „losing is fun”?

Zadanie jakie stawia przed nami gra nie jest zbyt wyszukane. Ponieważ Potworna Potworność nawiedziła pewną krainę fantasy, wybrany przez nas dzielny śmiałek musi udać się do rozpadliny tytułowego Ananiasa, by po przejściu prawie trzydziestu wypełnionych monstrami  poziomów zdobyć jego pierścień, który przywróci radość i pokój królestwu. I, jak można się spodziewać, to tyle, jeśli chodzi o historię. Po drodze będzie można spotkać jeszcze z pięć razy jednego z dwóch bohaterów niezależnych, który nas pochwali za postępy i przypomni wagę naszej misji, ale nie warto oczekiwać niczego więcej. Ciężko mi jednak krytykować fabułę, mimo jej widocznego ubóstwa, w końcu jak sobie to wyobrazić we w pełni losowym otoczeniu? Nie opowieścią ten tytuł wszak żyje.

Wspomniałem o wyborze bohaterów: do dyspozycji mamy dziewięciu herosów, z czego czterech dostępnych tylko dla tych, którzy wydali na ten tytuł prawdziwe szekle w sklepie Steam. Generalnie przedstawiają typowy repertuar erpegowy, ot alchemik, czarodziej, czy paladyn, plus dla lubiących samobiczowanie – pasterz z owcą, który nie umie nic. Do tego garść parametrów wizualnych, jak płeć czy kolor włosów i parę punktów na podniesienie trochę początkowych statystyk. A, jeszcze możemy sobie dobrać zwierzaka, ale nie radzę się do niego przywiązywać – pierwsza bardziej gorąca akcja to jego błyskawiczna śmierć.

No dobra, to w końcu schodzimy do lochu i co, bierzemy się za mordobicie? Cóż, wbrew pozorom nie jest to wcale takie proste pytanie. W przeciwieństwie do wielu innych gier RPG zabijanie potworów daje nam tu dokładnie... nic. Oponenci nie zostawiają przedmiotów, nie obdarowują bohatera punktami doświadczenia, w ogóle logika nakazywałaby ich unikać, gdyby nie to, że inaczej wystawiamy się na ich ataki przy zbieraniu przedmiotów z podłogi, a przejść do kolejnego poziomu lochu możemy tylko, gdy znajdziemy odpowiednią runę. Przyznam, ciekawy to pomysł, jednak od pewnego momentu zaczyna penalizować eksplorację, zmuszając do szukania najkrótszej drogi.

Jak zatem rozwijamy postać? Zbieramy osprzęt o coraz lepszych właściwościach oraz przy zaliczeniu każdego poziomu możemy wybrać jedną z trzech wylosowanych statystyk, która wzrośnie. Do tego mamy alchemię, która pozwala na uzyskanie kilku ciekawych mikstur, zwoje z czarami i voila!, oto cała mechanika. Jest dosyć ubogo, ale jak na format takiej prostej gierki – daje radę. Przynajmniej na papierze.

Co jeszcze jest warte pochwalenia? Na pewno różnorodność potworów. Jest ich zaskakująco dużo, a nie są to zwykłe reskiny, jak w Torchlight, gdzie było z pięć typów wrogów, ale ulepionych z różnych modeli. Monstra zaserwowane nam przez Ananias Roguelike różnią się sposobem ruchu, atakami, specjalnymi zdolnościami, zaskakując niemal do końca gry. Przyklasnąć wypada także za projekty poziomów, które pozwalają pobawić się troszkę bardziej taktycznie, także dzięki temu, że jeśli między herosem a strzelcem stoi jeszcze jeden potwór, to ostrzał jest niemożliwy. Co zatem nie zagrało?

Największym problemem recenzowanego programu jest zbytnia losowość. Nie zrozumcie mnie źle, tym wszak stoją „rogaliki”, jednak w pełnoprawnych tytułach z tego gatunku choć sama postać ginie, to nasze umiejętności i wiedza, jako gracza, rosną. Rozgryzamy mechanikę, możemy się lepiej przygotować, bądź unikać miejsc, które oszacujemy jako zbyt niebezpieczne. Każda śmierć przyczynia się do ostatecznego zwycięstwa, bo przy każdej rozgrywce eksperymentujemy i rozpracowujemy nową taktykę. W Ananias Roguelike jednak nie ma sklepów, nie ma przygotowań, nie ma planowania, nie ma nawet zmiennej taktyki, mimo zmian zachowań potworów. Co z tego, że wróg może mieć różne ataki, skoro wachlarz naszych opcji jest niezwykle ograniczony? Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nawet jako mag, czy strzelec ostatecznie gra się wojownikiem, bo strzały, mikstury many i zwoje pojawiają się zdecydowanie zbyt rzadko. Ba, jakość i rozłożenie przedmiotów są tak przypadkowe, że od pewnego momentu nie warto nawet eksplorować lokacji, bo można już tylko stracić sprzęt.

Grafika jest w porządku, choć niektóre przedmioty ciężko po rysunku rozpoznać na mapie, jednak zasadniczo jest uroczym pixelartem, przyjemnym w odbiorze. Muzyka... jest. Ale się nie narzuca. Właściwie to nawet lepiej, ja sam puszczałem po prostu w tle jakiś wykład albo podcast. Na interfejs wersji pecetowej nie mogę narzekać, jest prosty i funkcjonalny. Gorzej z dotykiem – często zdarzało się, że moje wielgachne europejskie paluchy nie trafiały dokładnie w cel, często gdy celowałem we wroga mój ruch odczytywany był jako kratka wyżej, dzięki czemu mogłem radośnie zbierać cięgi. Przydałyby się linie pól i chyba jednak trochę mniejsze areny, lub chowanie interfejsu, by zwiększyć przestrzeń rozgrywki.

Ananias Roguelike jest ciekawym przykładem na to, jak uproszczenia mechaniki, by uczynić tytuł bardziej przyjaznym potrafią pozbawić go tego, co najważniejsze. O ile jednak w wersji stacjonarnej ciężko mi go polecić komuś ciekawemu roguelików, tak w przypadku mobilnym jestem skłonny okazać więcej wyrozumiałości. Jako szybka rozrywka w poczekalni, autobusie, czy na tronie spełnia swoje zadanie i potrafi zaciekawić. Największym problemem jest kwestia ruchu postaci na podstawie dotyku, co naprawdę często potrafi uprzykrzyć życie. Niemniej – warto pograć.

Moja ocena: 3/5


Obrazki z gry:


/obrazki dostarczył Enialis/

Dodane: 16.12.2017, zmiany: 16.12.2017


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?