Apotheon (PC)

Apotheon

Wydania
2015( Steam)
Ogólnie
Metroidvania z grafiką stylizowaną na wizerunki ze starożytnych waz, pełna postaci i lokacji z mitologii greckiej, z historią trochę jak w serii God of War i nielicznymi (ale jednak obecnymi!) elementami RPG.
Widok
2D (z boku)
Walka
czas rzeczywisty
Wydane również na
Recenzje
RUTH-TP
Autor: RUTH-TP
16.09.2022

Apotheon to kolejna po Rise of the Argonauts gra, którą uruchomiłem po zaznajomieniu się z systemem „papierowego” AGON RPG. Podręcznik do tej gry wyobraźni prezentuje bowiem na początku listę inspiracji, wśród których znajdują się właśnie wymienione przed chwilą gry. O ile jednak z RotA zaczerpnięto głównie pomysł na prowadzenie historii w stylu odysei, podczas której każda sesja rozgrywa się na innej wyspie, o tyle Apotheon posłużył chyba głównie jako odniesienie stylistyczne dla grafik umieszczanych na kolejnych stronicach. Rzeczywiście – style graficzne zarówno gry, jak i podręcznika, są do siebie bardzo zbliżone.

Dość jednak o przygodach nerdów siedzących przy stole! Pora porozmawiać o przygodzie nerda siedzącego na kanapie ze Steam Deckiem. Czy mitologia grecka wałkowana kolejny raz go do siebie przekonała czy raczej odrzuciła?

God of War: 2D Edition

Historia rozpoczyna się od krótkiego, ale klimatycznego intra zarysowującego kontekst fabularny. Ten jest prosty – dzieje się źle, bo bogowie Olimpu odwrócili od ludzi swoją przychylność. Tego jednak protagonista jeszcze nie wie.

W momencie gdy gracz przejmuje kontrolę nad bohaterem opowieści, Nikandreosem, jego rodzinna wioska zostaje najechana, a on sam, wraz z nielicznymi ocalałymi, stara się odeprzeć atak. Gdy niedobitkom udaje się już pokonać najeźdźców i ochronić wioskę, protagonista spotyka Herę, która informuje go o tym, co gracz usłyszał już w intrze. Jedynym sposobem, by zapewnić przetrwanie gatunku ludzkiego jest, zdaniem bogini, sprowadzenie na ziemię kilku boskich artefaktów. W ich poszukiwaniu Nikandreos wyrusza więc na Olimp, pragnąć złożyć wizytę niektórym bóstwom. Tak też kończy się prologowa część gry, w której przedstawiane są podstawowe mechaniki rozgrywki.

Nie wspomnę, co dzieje się później, chociaż sam układ mapy świata szybko zdradza jacy bogowie i w jakiej mniej więcej kolejności będą odwiedzani przez Nikandreosa. Jest to trochę rozczarowujące, ale trzeba oddać, że klimatyczna i mechaniczna różnorodność tych spotkań oraz ich świetna realizacja w dużej mierze to rekompensuje.

Ciekawostka/teoria: imię Nikandreos powstało chyba z połączenia greckich słów νίκη (czyt. nike: zwycięstwo) oraz ανδρέα (czyt. andrea: mężny), co tłumaczyć by się mogło na „dzielny zwycięzca”.

Mythroidvania

Apotheon jest w całości dwuwymiarową grą opartą przede wszystkim na dwóch mechanikach – walce i eksploracji – uzupełnianych przez subtelnie zarysowane elementy erpegowe. Najprościej więc opisać tę grę jako nowożytną metroidvanię w klimacie mitologii greckiej. Ale po kolei.

Starć jest dużo, a ich mechanika na szczęście jest zrealizowana dość kompetentnie. Bohater ma do dyspozycji całkiem sporo broni do wyboru, spośród których da się wyróżnić więcej niż dwie podstawowe kategorie: białe i dystansowe.

Oręż do walki wręcz dzieli się bowiem na miecze, włócznie, pałki i topory, chociaż przypisuje się do każdej z nich też inne niewymienione rodzaje broni, jak choćby noże czy młoty. Każda z nich ma nie tylko osobny poziom wyćwiczenia, ale też swoje własne cechy przydatne w różnych zastosowaniach. Do tego dochodzą jeszcze różne typy tarcz, którymi można osłonić się przed wrażymi atakami. Gdy chcesz trzymać wrogów na dystans, albo walczysz na klatce schodowej z napierającymi na ciebie wrogami dobrze użyć sarissy lub innej włóczni. Nieraz będziesz jednak wolał zadawać szybkie obrażenia krótkim mieczem, albo zaatakować kogoś nożem od tyłu, tym bardziej, że gdyby coś poszło nie tak, zawsze możesz podjąć ryzyko i rzucić swoim orężem w przeciwnika. Warto dodać, że rzucać można każdą bronią białą. Gdy jednak starcia dzieją się na większej odległości, konieczne może okazać się wzięcie procy, łuku z różnymi rodzajami strzał, oszczepów, toporków do rzucania itp. Każdy typ broni ma też warianty specjalne (oznaczone gwiazdką), posiadające wyjątkowe cechy czyniące z nich niezwykle skuteczne narzędzia zdolne ze względną łatwością pokonać nawet boga. Wśród nich można wymienić np. ostrze przywracające życie po trafieniu, płonący miecz, łuk z potrójnymi strzałami czy młot burzący powalający przeciwników i niszczący niektóre ściany.

Skoro już o niszczeniu ścian mowa warto przejść do eksploracji. Apotheon, choć ma tylko dwa wymiary, obejmuje naprawdę sporo większych i mniejszych lokacji o nierzadko całkiem skomplikowanej (w pozytywnym sensie) architekturze. Te często mają ukryte przejścia i sektory niewidoczne na mapie, które warto odszukać, by znaleźć (a przez to odblokować na czarnym rynku) bronie z gwiazdką, łupy (które transformują się automatycznie przy zebraniu na monety do wydania w sklepach i u trenerów). Jedną z ważniejszych aktywności – którą jednak często można zupełnie zignorować – jest też szukanie kluczy otwierających specjalne miejsca w lokacjach, których odwiedzenie niejednokrotnie skutkuje zdobyciem osiągnięcia. Innym sposobem na dostanie się do ukrytych miejsc jest też odnalezienie popękanych ścian i rozwalenie ich bombami lub wspomnianym wyżej młotem. Poświęcając się eksploracji można też trafić na różne postaci, takie jak wiedźma sprzedająca wyjątkowe mikstury i przepisy do craftingu, albo osoby związane z opcjonalnymi zadaniami.

Te ostatnie są zresztą podobne do notatek, które znajduje się choćby w Assassin’s Creed: Origins – nie wyskakuje przy tej okazji wielkie powiadomienie informujące o rozpoczęciu zadania. Można jednak wczytać się w treść wiadomości i udać się we wskazane tam miejsce. Tu jednak, inaczej niż w starożytnym Egipcie, te opcjonalne aktywności z listów to głównie zabicie pewnych postaci (które łatwo odszukać, bo pojawia się pod nimi ich imię). Te zadania dodatkowe to tylko jeden z elementów zaczerpniętych z gier RPG. Innym jest rozwój postaci, który odbywa się u trenerów znajdujących się w marketach. U tych można za opłatą zwiększyć umiejętność posługiwania się danym typem broni (miecze, włócznie, pałki, topory i łuki). Dla każdego z nich można to zrobić kilkukrotnie, co skutkuje zwiększeniem obrażeń i/lub szybkości atakowania przy wykorzystaniu narzędzia mordu przypisanego do danej kategorii. Wreszcie, Nikandreos może ekwipować coraz to lepsze elementy pancerza zapewniające mu więcej punktów ochrony i zmieniające jego wygląd. Zdobyte artefakty odblokowują ponadto zdolności pokroju rozpraszania ciemności na małym dystansie lub np. zwiększają poziom zdrowia. I ostatni element erpegowy – za popełnienie w mieście przestępstwa (zabójstwo, kradzież lub próba włamania) można zostać ukaranym grzywną lub śmiercią, jeśli bohater da się przyłapać.

Tylko nie rozbij tej wazy, proszę

Te mechaniki – proste w założeniach, ale całkiem rozbudowane w praktyce – są uzupełniane przez to, co rzuca się w oczy jako pierwsze. Rzeczywiście, styl graficzny Apotheon jest bardzo intrygujący i o ile widziałem wiele gier ze stylizowaną grafiką to na taką chyba jeszcze nie trafiłem. Muszę jednak przyznać, że statyczne screenshoty nie oddają jak świetna jest ta szata graficzna w ruchu. Gra świetnie prezentuje obiekty i postaci znajdujące się na kilku planach i właściwie nie ma problemu ze stwierdzeniem co jest tylko tłem, a po czym faktycznie można się poruszać. Dodatkowo, winieta, subtelna głębia ostrości, cienie, efekty świetlne, prosty, ale ładnie animowany ogień i zmienna kolorystyka tworzą razem naprawdę niezwykłą atmosferę właściwie w każdej lokacji, do której się udamy, nie licząc może zwykłych domków. Pierwsze wejście na Olimp, gdy idzie się pośród chmur, jest tylko zwiastunem klimatu, który twórcom oddało się świetnie wykreować, zwłaszcza w lasach, na morzu lub w Hadesie. W tym ostatnim zresztą odgłosy (nie)umarłych oraz muzyka zrobiły chyba na mnie największe wrażenie, choć właściwie cała gra przykłada dużą wagę do oprawy dźwiękowej. Voice acting jest w porządku, zwłaszcza, gdy wypowiadają się bogowie – mówią odpowiednio majestatycznie, przez co brzmią nieco teatralnie, ale właśnie naturalnie dla swojego gatunku. Do muzyki za to nie powinien się przyczepić chyba nikt, bo świetnie buduje atmosferę.

Zajawkę tejże możecie sprawdzić tutaj:

Przebóstwiony czy ubóstwiony?

Dobrze oddany klimat mitologii, prosta, ale angażująca historia z trochę metafizycznym zwieńczeniem, fantastyczna oprawa wizualna, podkreślająca atmosferę muzyka, ciekawe pojedynki z bossami, eksploracja nagradzająca wysiłek czy – o czym nie wspomniałem wcześniej, a zdarza się nieraz – zmiany konwencji ze zwykłej „chodzonej” metroidvanii na coś zgoła innego, to ogromne atuty Apotheon. Właściwie nie miałem wobec tej gry żadnych oczekiwań – sprawdziłem ją tylko po to, by lepiej wczuć się w klimat greckich herosów w sesjach RPG – ale dostałem naprawdę kompetentną produkcję zaskakującą swoją złożonością im dłużej się w nią gra, jednak bez przytłoczenia mechanikami.

Walka jest satysfakcjonująca (choć celowanie z broni dystansowych na padzie jest wymagające, a szybka zmiana broni może być w stresie utrudniona), eksploracja nie tylko się opłaca, ale po prostu sprawia frajdę, a stawiane przed Nikandreosem wyzwania są niezwykle zróżnicowane. Dość powiedzieć, że w jednym momencie bohater ma przejść kilka prób testujących jego umiejętności poza walką i wtedy trzeba strzelać do obiektu tak oddalonego, że nie ma szansy, by go zobaczyć. Wtedy jednak trzeba włączyć mapę, na której widać nie tylko na bieżąco aktualizowane pozycje wrogów, ale też i strzał. Wówczas można odpowiednio skorygować kąt strzelania. Więcej ciekawych patentów nie będę zdradzał, ale taka dbałość o detale i różnorodność rozgrywki totalnie mnie kupiła.

Z błędów – poza rzadkimi i nie przeszkadzającymi gliczami wizualnymi – natrafiłem tylko na jeden poważny, gdy moja postać zacięła się w małym pomieszczeniu, z którego nie mogła wyjść. Muszę jednak przyznać, że to częściowo moja wina, bo próbowałem się celowo zgliczować przechodząc przez ruchome elementy w jednej lokacji z Hefajstosem. Udało się, ale potem nie mogłem już wyjść. Nie byłoby problemu, gdybym – jak bogowie przykazali – udał się do odpowiednich przełączników. No i jeszcze – choć to chyba ze względu na rozdzielczość Steam Decka – niektóre opisy przedmiotów wychodziły poza ekran. Innych błędów nie odnotowałem.

Apotheon to mała, niepozorna gra na 8 do 13 godzin, w zależności od stopnia zaangażowania w eksplorację i zadania dodatkowe. Warto jednak się z nią zapoznać i dać jej się rozkręcić, bo o ile ciekawa jest od samego początku, to właściwie do samego końca oferuje jakieś nowości (jak choćby łowy czy podróż okrętem). Osoby uczulone na mitologię grecką (a istnieją takie?) będą się jednak bawić średnio i powinny odjąć gwiazdkę lub dwie od oceny końcowej. Pozostałe powinny za to sprawdzić Apotheon bez ociągania, bo to gra na piątkę z minusem za wymienione wcześniej błędy graficzne.


Obrazki z gry:

Dodane: 15.09.2022, zmiany: 16.09.2022


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?