Destiny or Fate

Wydania
2019( Steam)
2019( Steam)
2019( Steam)
2019( Steam)
2019( Steam)
2019( Steam)
2019( Steam)
Ogólnie
Rogalikowa karcianka w klimatach fantasy, zbliżona mechaniką do Slay the Spire, choć ma sporo elementów, które różnią ją od tego tytułu.
Widok
Izometr
Walka
W turach
Recenzje
Lotheneil
Autor: Lotheneil
24.10.2020

Destiny or Fate to rogailowa karcianka, zbliżona mechaniką do Slay the Spire, choć bynajmniej nie jest jego kalką. Fabuła, jak to zwykle bywa w tym podgatunku, raczej szczątkowa - lądujemy w nieznanym sobie miejscu i naszym zadaniem jest przewędrowanie pięciu najeżonych przeciwnościami losu (a te przeważnie kłami i pazurami) map w celu powrotu do domu.

Mechanika walki nie będzie zaskoczeniem dla zwolenników gatunku - walczymy w turach przy użyciu talii kart, którą kolekcjonujemy w trakcie rozgrywki, a wyrzucamy na stół w ramach dostępnej i regenerującej się w każdej turze many. Karty te dzielą się na ofensywne, defensywne oraz bonusy.

Przez niegościnne ostępy nie podróżujemy jednak samotnie - każdego pokonanego przeciwnika można dołączyć do drużyny (maksymalnie czteroosobowej). Nasi towarzysze nie atakują bezpośrednio, ale oddają nam do dyspozycji swoje umiejętności specjalne, aktywowane na początku walki, tury lub też po uzbieraniu combo kart. Każda z postaci (łącznie z głównym bohaterem) ma przypisane unikalną kolejność kul ofensywnych i defensywnych, aktywowanych po zagraniu danego typu kart (bonusy liczone są jako oba). Po zapaleniu wszystkich pięciu (początkowo, liczbę tę można zmniejszyć do trzech) aktywujemy umiejętność specjalną, aktywowaną natychmiast - dodatkowy atak, tarczę pochłaniającą obrażenia, możliwość dobrania kart czy negatywny efekt rzucony na przeciwnika. Comba te są bardzo istotne i niejednokrotnie mają większy wpływ na przebieg walki niż same karty.

Po walce otrzymujemy propozycję wyboru jednej z trzech nowych kart do talii, złoto do zakupu nowych kart i wykupienie pokoju w zajeździe, kryształy, które pozwolą na rozwój naszej postaci i pomocników, a po walkach z elitarnymi stworami również artefakty. Część z tych ostatnich stanowi elementy zestawów, w których każdy kolejny zdobyty element odblokowuje kolejne bonusy. Niestety liczba artefaktów, które możemy nosić jest ograniczona, ale zmian można dokonywać w dowolnym momencie.

Poruszamy się po mapie, w której odpowiednimi symbolami oznaczeni są przeciwnicy zwykli i elitarni, bossowie, zajazd, w którym można za odpowiednią opłatą zregenerować nadwątlone siły, sklep, w którym zakupimy nowe karty, usuniemy zbędne z talii, jak również wzmocnimy umiejętności własne i podopiecznych, a nawet odblokujemy bonusy globalne (które dostępne będą również dla kolejnych postaci, gdy zaczniemy nową wyprawę - permanentny wzrost statystyk danego bohatera, lub też więcej kart w sklepie czy nowe karty, które będą dostępne dla wszystkich postaci). Czasem natkniemy się również na wydarzenia, które mogą skutkować obrażeniami albo przypływem gotówki, jak również na zamknięte w kryształach dodatkowe postacie.

Tych ostatnich jest docelowo osiemnaście (z czego 3 dostępne na starcie), ale różnią się od siebie umiejętnościami specjalnymi. Karty są te same dla wszystkich, w przeciwieństwie do Slay the Spire nie są one przypisane do konkretnego bohatera. Sprawia to oczywiście, że buildy są mniej unikalne, choć jak wspomniałam, comba mają duży wpływ na rozgrywkę i będą determinować kierunek, w którym rozwijamy talię.

W przeciwieństwie do Slay the Spire, gdzie poruszaliśmy się zawsze w górę i musieliśmy dokonywać wyboru, którą ścieżką podążyć, tutaj, choć wymagany kierunek jest znany, po mapie możemy podróżować swobodnie. Pozwoli to na zdobycie większej ilości złota i kryształów oraz dobór towarzyszy, co ułatwi dalsze zmagania. Jednocześnie liczba monet, które pozwalają na wykupienie permanentnych wzmocnień (przyznawane po pokonaniu bossa każdej mapy) uzależniona jest od szybkości jej pokonania - radosne i nieskrępowane zwiedzanie ma więc też negatywne konsekwencje.

Destiny or Fate to więc bardzo przyjemna karcianka z równie miłą dla oka i ucha oprawą audiowizualną, nie pozbawiona jest jednak wad. Pierwszą z nich jest (typowa niestety dla gatunku) monotonia rozgrywki, która wkrada się w grę stosunkowo szybko ze względu na brak zróżnicowanych buildów czy nowych rzeczy do odkrycia. Drugim problemem jest fakt, że część kart ofensywnych atakuje losowo wybrane stwory - a w tej definicji mieszczą się zarówno przeciwnicy, jak i nasi oswojeni towarzysze, co dla mnie czyniło je zupełnie bezużytecznymi (co z tego, że karta jest potężna, jeśli równie dobrze może przetrzebić moją drużynę, a zdolności leczących jest stosunkowo mało). Nie jest to może arcydzieło, ale miłośnikom karcianek, którym StS już się znudziło, dostarczy nieco przyjemnych wrażeń.


Obrazki z gry:


/Obrazki dostarczyła Lotheneil/

Dodane: 24.10.2020, zmiany: 24.10.2020


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?