Deus Ex: Human Revolution (PC)

Deus Ex: Human Revolution

Deus Ex: Bunt Ludzkości (PL)
Wydania
2011()
2011()
Ogólnie
Strzelanka, skradanka i rpg w jednym. Prequel gry uważanej przez wielu za największe osiągnięcie w dziedzinie rozrywki komputerowej - Deus Ex, więc Human Revolution miał wysoko postawioną poprzeczkę i spore względem siebie oczekiwania.
Widok
FPP
Walka
czas rzeczywisty
Recenzje
Lotheneil
Autor: Lotheneil
10.10.2020

Niedaleka przyszłość (rok 2027). Wcielamy się w rolę Adama Jensena, szefa ochrony w korporacji zajmującej się badaniami nad biomechanicznymi ulepszeniami i zamiennikami części ciała. Gdy główne laboratorium firmy zostaje zaatakowany przez oddział doskonale wyszkolonych i wyposażonych najemników, wielu naukowców ginie, a nasz bohater zostaje bardzo poważnie ranny. Jedynym ratunkiem okazuje się operacja, w trakcie której kończyny i duża cześć organów wewnętrznych Jensena zostaje zamieniona na produkty korporacji. Po powrocie do zdrowia naszym zadaniem staje się odnalezienie winnych ataku - i, jak to zwykle bywa, szybko wplątujemy się w międzynarodową aferę, w którą zamieszane są osoby na najwyższych szczeblach władzy.

Kolekcja wszczepów daje naszemu bohaterowi nadludzkie zdolności bojowe, jak również możliwość hakowania wszystkiego, co elektroniczne i bezszelestnego poruszania się tam, gdzie nas nie proszą. Zdolności te będziemy odblokowywać stopniowo w miarę zdobywania doświadczenia (część punktów umiejętności można również zakupić w rozsianych po świecie klinikach), dopasowując umiejętności bohatera do naszych preferencji.

Rozgrywka podzielona jest na etapy, każdy z nich na osobnej, rozbudowanej i wypełnionej przeciwnikami i instalacjami obronnymi (wieżyczki, kamery, bramki laserowe) mapie. Nasze zadanie (sprowadzające się przeważnie do dotarcia w określone miejsce i czasem wyeliminowania bossa) możemy wykonać z grubsza trzema drogami - wpaść z pieśnią na ustach i dymiącą bronią, przekradając się bezszelestnie za plecami przeciwników i eliminując po cichu tych, których ominąć się nie da, włamując się do systemów obronnych, a następnie wyłączając kamery i przejmując wieżyczki i roboty, bądź też oczywiście stosując kombinację powyższych. W przeciwieństwie do Dishonored, każda ze ścieżek jest równie dobra i prowadzi do tych samych zakończeń, chociaż nasze działania nie pozostaną bez wpływu na wypowiadane przez NPC kwestie (z podziwem nazwą nas duchem lub z pewną dozą niesmaku wspomną o stosach trupów, które zostawiamy).

Do celu prowadzi zawsze kilka dróg, a ich znalezienie to łamigłówka sama w sobie. Dzięki temu gracz nagradzany jest za eksplorację i myślenie, nie ma też wrażenia korytarzowości rozgrywki. Hakowanie przedstawione zostało w formie prostej, ale wciągającej minigierki, która nie znudziła mi się nawet po wielokrotnym używaniu umiejętności w celu otwarcia drzwi, sejfów czy włamywania się do komputerów - a to sztuka sama w sobie. Jeśli jednak nie chce nam się w to bawić - uważne przeszukiwanie lokacji i kieszeni pokonanych wrogów pozwoli na zdobycie haseł do większości zabezpieczonych obiektów (a gra uprzejmie nam je wyświetla na ekranach logowania czy przy panelach numerycznych).

Podsumowując - Human Revolution to przyjemny w odbiorze tytuł dla miłośników cyberpunkowych klimatów oraz skradanek (choć bynajmniej tego modelu rozgrywki nie wymusza). Fabuła stanowi typową w sumie dla światów współczesnych i przyszłych intrygę, chociaż stawia jednocześnie pytania o ideę człowieczeństwa przy wzrastającej dostępności mechanicznych ulepszeń i wpływu wszczepów na społeczeństwo. Jako że stanowi prequel protoplasty serii, nie wymaga jego znajomości, aby bez problemu zanurzyć się w świat gry. Dając dużą dowolność w sposobie przechodzenia misji nagradza uważnego i pomysłowego gracza.


Rankin Ryukenden
22.07.2012

Przyznam się od razu: nie jestem fanem pierwszego Deus Ex. Uważam, że jest to (brzydka jak diabli) skradanka ze sporą ilością niedoróbek. Invisible War jest w mojej opinii co najwyżej średniakiem - w kategorii FPS. A mimo to od czasu pierwszej, przypadkowej styczności z Human Revolution...

W niedalekiej, brudnej przyszłości, gdzie wszystko jest pomarańczowe, a ostatnie lustro na świecie rozwalił Jensen, jest sobie korporacja Sarif Industries. W przeciągu dziesięciu minut na wpół interaktywnego intra jednak laboratoria korporacji zostają zaatakowane, zaś Adam Jensen - postać kierowana przez gracza - cóż, powiedzmy, że żeby uratować mu życie, trzeba było większość jego wymienić. Tak zaczyna się fabuła, pełna zwrotów akcji i konspiracji, jak to w Deus Exach bywa. Ogólnie rzecz biorąc, nić fabularna jest interesująca, pełna wyrazistych i wielowymiarowych, świetnie napisanych postaci (vide np. dyskusja z Sarifem na temat pewnego backdoora), co się bardzo chwali. Szkoda tylko, że w gruncie rzeczy gra jest dość krótka, a co za tym idzie - niektóre wątki zostały potraktowane po łebkach, szczególnie ostatni poziom, a w nim (SPOILER ALERT) wybór zakończenia ograniczający się do wciśnięcia jednego z trzech przycisków. (END SPOILER) Patrząc przez pryzmat poprzednich, wreszcie naprawdę premiujących różne zachowania i posiadających wariant na każdą czynność podjętą przez gracza poziomach, takie rozwiązanie pozostawia pewien niedosyt, tym bardziej, że outro jest raczej zbitką filozoficznych rozważań, niż konkluzją gry.

Od strony gameplayowej jest lepiej, niż dobrze. Fani strzelanek dostaną do rąk wiele różnych i przyjemnych w obsłudze pukawek - mi najbardziej do gustu przypadł pierwszy z brzegu pistolet, ale odpicowany na medal, ale korzystałem też z chociażby z karabinu z samonaprowadzającymi się (specjalny upgrade) pociskami, miniguna, no i stun guna. Jeśli ktoś nie ma ochoty na użeranie się z ludźmi, może bawić się w skradanie, czy to za pomocą rozległej sieci szybów wentylacyjnych, czy to "na chama", z użyciem (co prawda ostro zżerającego energię) modułu niewidzialności. Jest też - oczywiście - wszechobecne hakowanie terminali, komputerów osobistych, drzwi itd. Jest nawet wykonane w dość angażujący sposób, nawet jeśli System Shock to nie jest, są wreszcie dialogi, choć wykonane z użyciem prostego "krzyżaka", dość obszerne, a w kilku ustalonych miejscach ewoluujące w tryb, nazwijmy to, negocjacji. Niezależnie od obranej ścieżki zawsze jest sporo do roboty i - co IMO ważne - ścieżki te są w miarę równoważne, nie ma jedynej słusznej, dużo łatwiejszej drogi do celu, a w moim prywatnym odczuciu, fun był zarówno przy skradaniu, jak i strzelaniu... choć zazwyczaj nie znoszę strzelanek z przyklejaniem się do osłon. Wszystkie elementy rozgrywki zgrabnie tworzą całość, gdzie wiele akcji ma swoje, czasem małe, czasem duże, a czasem całkiem zaskakujące (biochip) konsekwencje, a wariantów jest dostatecznie dużo, aby starczyły na kilka przejść gry. Jedyne zastrzeżenie mam do wachlarza dostępnych augumentacji - część z nich (Icarus) ma zastosowanie jedynie w graści specyficznych sytuacji, zaś część innych jest w ogóle zbędna - jak na przykład wszelkie augi mające wpływ na celność.

Do oprawy audiowizualnej nie mam już żadnych zarzutów. Zabarwienie świata na odcienie złota nie przeszkadza, a do systemu podświetleń człowiek się po paru chwilach przyzwyczaja. Postacie są zrealizowane bardzo dobrze, szczególnie ruchy i gestykulacja, oprawa muzyczna jest bardzo miła uchu. Dość zabawnie jest jednak skontrastować styl graficzny gry z poprzednimi częściami i powiedzieć sobie, że HR jest PREQUELEM, a nie sequelem umiejscowionym w odległej przyszłości.

Krótkim słowem podsumowania - Deus Ex: Human Revolution jest najlepszym Deus Exem, jaki dotąd wyszedł i grą jak najbardziej godną uwagi. Polecam!

Plusy:
+ fabuła
+ postacie
+ część strzelankowa
+ część skradankowa
+ klimat
+ oprawa graficzna

Minusy:
- zakończenie
- niewykorzystany potencjał paru wątków
- niektóre, bezużyteczne augi

Moja ocena: 4/5


Grimm
Autor: Grimm
06.09.2011

Gdzieś w połowie Deus Ex: Human Revolution był moment, w którym musiałem przetrzymać zmasowany atak wrogich żołnierzy, w małym pokoju o dwóch wejściach, czekając na ślamazarnie zjeżdżającą windę. Pod ręką miałem granaty, miny, amunicję, a nawet wieżyczkę. Jednakże żadne z powyższych nie pasowało do mojego stylu gry. Mój Adam Jensen był hakerem – pacyfistą. Największą krzywdą, jaką mógł zrobić adwersarzowi, to włam na konto i przeczytanie maili. Mogłem schować się w szybie wentylacyjnym, ale gdzie w tym zabawa? Po jakimś czasie odkryłem, że da się zablokować obydwa wejścia za pomocą automatów z oranżadą, tym samym zupełnie unikając walki. Na samo wspomnienie morda mi się cieszy.

 

Deus Ex to gra legenda, jeden z tych tytułów, których nie wypada nie znać. Stworzona przez zespół uciekinierów z Looking Glass Studios, była ewolucją idei widzianych w Ultimie Underworld czy System Shocku. Wiele konceptów w niej zawartych do dziś czeka na skopiowanie, przez co, pod względem rozgrywki, nadal jest świeża. Po jedenastym września Deus Ex stał się przedmiotem analiz i artykułów w prasie, która zazwyczaj traktuje gry komputerowe jako niepoważne hobby. Pisano, że jest to tytuł, który przewidział rzeczywistość po atakach na World Trade Center. Jak można konkurować z czymś takim? Nie można, uznali twórcy Deus Ex, i wydali Invisible War. Lub też, jak kto woli - sequel, który wyciął wszystko, co było ciekawe w pierwowzorze, zostawiając ciężką do zidentyfikowania masę.

Deus Ex: Human Revolution zaczyna się od festiwalu log różnych firm, który trwa dobre trzydzieści sekund i nie można go pominąć. Potem jest coraz lepiej. Już w menu widać, że ekipa Eidos Montreal mierzyła w usatysfakcjonowanie nawet najbardziej marudnych graczy. Opcji jest dużo, wliczając w to regulację F-O-V, wybór renderera, metody antyaliasingu i innych takich.

W otwierających scenach poznajemy otoczenie pracy prowadzonego bohatera, Adama Jensena, jego współpracowników oraz główny powód całego fabularnego zamieszania. Delikatnie wprowadza nas to do dobrze zrealizowanego samouczka, po którym Adam zostaje na stałe przytwierdzony do kilku gadżetów. W tym do okularów przeciwsłonecznych.

Deus Ex: Human Revolution obraca się wokół konfliktu pomiędzy tymi, którzy uważają, że ciało ludzkie jest święte, a tymi, którzy twierdzą, że wpinanie elektroniki do żył jest kolejnym krokiem ewolucji. Gra porusza również temat strachu przed zwiększeniem podziałów na świecie pomiędzy bogatymi, a biednymi. Tymi, których stać na ulepszenia, tym samym dając im przewagę, a resztą. Zatrudniłbyś finansistę, który analizę rynku da ci po kilku tygodniach i wymaga asystentów, sprzętu i biura, czy osobę z wbudowanym chipem, która taką analizę da ci od ręki? Czy mechaniczne ulepszanie odziera nas z ludzkości? I co tak naprawdę oznacza być człowiekiem? Gra nie oferuje odpowiedzi na te pytania, a raczej pyta gracza co sądzi na ten temat.

Zawiłości fabularne oraz postacie często zaskakują. Pomimo tego, że kwestie poruszane w DX:HR są inspirowane takimi klasykami, jak Blade Runner czy Ghost in the Shell, gra unika schematów i łatwych rozwiązań, nie odkrywa kart aż do samego końca. Jednym minusem jest fakt, że końcówka nie jest satysfakcjonująca. O ile w Deus Ex i Invisible War globalna konspiracja była motywem przewodnim, o tyle w Human Revolution służy jako tło. Jakby twórcy byli lekko zażenowani teoriami spiskowymi.

DX:HR jest próbą transplantacji pomysłów i atmosfery pierwszego Deus Ex do gry współczesnej. Rozgrywka składa się ze skradania/zabijania/ogłuszania sporej ilości osób, w różnych częściach świata, mając wolność w podejściu do realizacji zadań. W międzyczasie można dyskutować, czy też przekonywać – za pomocą odpowiedniej modyfikacji – innych ludzi do swoich racji. System rozmów przypomina Mass Effect. Mamy kółko dialogowe z kilkoma opcjami, zazwyczaj czterema, które są reprezentowane jednym słowem. Same dialogi są bardzo dobrze zrealizowane. Aktorzy głosowi są świetni, a ich kwestie są ciekawie napisane. Jednakże, żadna rozmowa nie zmusiła mnie do refleksji, czy zmiany stanowiska wobec ulepszeń.

Miasta, które przyjdzie nam zwiedzić przypominają huby z Vampire: The Masquarade – Bloodlines. Są duże, zachęcają do eksploracji i mają sporo sekretów. Wyglądają nieziemsko, jakby wymieszanie Los Angeles z Blade Runnera i Midgar z Final Fantasy 7. Łatwo się w nich zgubić, choć nie wiem czy to plus czy minus.

Element nowoczesności widać w podejściu do walki i skradania się, które wydają się być inspirowane Rainbow Six: Vegas. Chowając się za zasłoną, zmieniamy widok z pierwszej na trzecią osobę. Walcząc, wychylamy się znad osłony, żeby oddać kilka strzałów lub strzelamy na ślepo. Zmiana kamery sprawia, że skradanie jest przyjemne, łatwe nawet można powiedzieć. Niezależnie od stylu gry, jaki się wybierze, Human Revolution wspiera je wszystkie. A przynajmniej większość. Poziomy nigdy nie są liniowe, zawsze oferują alternatywy. Gracz chcący być ninją może przejść przez misję niezauważony; haker może włamać się do systemu, pootwierać drzwi i zrobić dywersję za pomocą robotów/wieżyczek; żołnierz może wszystkich wybić i rozwalić ścianę pięścią. Poza tym mamy wszechobecne szyby wentylacyjne. Sprawa jest trochę bardziej skomplikowana z graczem, który chce przejść nie oddając ani jednego strzału. Nie da się. Jest to mój największy zarzut wobec DX:HR. Uniemożliwiają to walki z bossami, których nie da się ominąć i które zawsze mają krwawe rozstrzygnięcie. Nie rozumiem, w pierwowzorze sprzed trzynastu lat można było przed bossem uciec, ominąć, pogadać z nim. Dlaczego teraz takie ograniczenia? Starcia z bossami są modelowane na tych z serii Metal Gear Solid i pasują tutaj jak pionek z szachów w grze w scrabble’a. Są nieciekawe, nielogiczne i zabierają nam wolność wyboru. Ponadto główni antagoniści są kiepsko scharakteryzowani. Chcą zabić Jensena, to jedyne co o nich wiemy.

Trochę denerwuje to, że mają swoją historię, po prostu nie ma jej w grze. Napastnicy odpowiedzialni za wygląd Jensena po intrze są bohaterami książki Deus Ex: Icarus Effect, wydanej kilka miesięcy przed premierą Human Revolution. Brak planów wydania w Polsce, z tego co mi wiadomo.

Rozwój postaci odbywa się poprzez system ulepszeń mechanicznych. W trakcie gry dostajemy punkty Praxis, ewentualnie można je kupić w klinikach. Odblokowujemy dzięki nim specjalne umiejętności Adama, jak kamuflaż optyczny, szybsze hakowanie, czy system lądowania „Icarus”, dzięki któremu zeskakując z wysokości, nie odnosimy obrażeń. Co jest warte odblokowania wiążę się ściśle ze stylem gry, jaki preferujemy. Warto się wyspecjalizować w jednej konkretnej dziedzinie.

Co do hakowania, jest to jedna z najlepszych mini gierek, w jakie grałem. Ekscytująca i pozornie nieskomplikowana. Dzięki jej opanowaniu będziemy mieli dostęp do wielu easter eggów, maili rozwijających wątki w grze, czy nawiązujących do pierwszego Deus Ex. Problem z hakowaniem polega na tym, że jest ono wszędzie. Drzwi są zamknięte? Trzeba zhakować panel obok nich. Chcesz otworzyć sejf? Wpierw włam się do terminalu. Potrzeba zlikwidować zabezpieczenia laserowe? Szykuj się na manewry w cyberprzestrzeni. Niezależnie od tego, jak fajna ta mini gra jest, gdzieś w 3/4 DX:HR staje się schematyczna i irytująca.

Boli też ograniczona liczba przedmiotów w grze. W poprzednich częściach, poza rozwojem postaci, mieliśmy do dyspozycji multinarzędzia, wytrychy czy pancerze. Human Revolution z nich zrezygnowało, przez co nie można w każdej chwili zmienić stylu gry, np. na bardziej agresywny. Inwentarz wrócił w starym stylu. Nie ma sytuacji, jak w Invisible War, że broń, niezależnie od jej wielkości, zajmuje jeden slot. Spluw jest mnóstwo i pochłaniają satysfakcjonującą liczbę kratek. Trochę dziwi pominięcie broni ręcznej, czy w ogóle systemu walki wręcz.

Human Revolution zawiodło mnie również w braku reakcji na zachowanie antyspołeczne. Można zabić każdego policjanta i cywila na ulicach Detroit, a nie zostanie to skomentowane przez nikogo, nigdzie i nigdy. Po jakimś czasie wszyscy zapominają o zdarzeniu. Eksperymentować można, za co jestem wdzięczny, ale fajnie byłoby odczuć tego konsekwencje.

Skoro jesteśmy już przy negatywach, absolutnie nieznośne są wstawki filmowe. Wyglądają gorzej niż scenki realizowane na silniku gry i tracimy podczas nich kontrolę. Oznacza to, że Adam Jensen w cutscenkach zachowuje się jak kretyn. Uruchamia alarmy, konwersuje z celem, zamiast przyłożyć od razu, naraża życie i zdrowie, wpadając bez zastanowienia do pomieszczenia, gdzie czeka boss etc.

Grafika jest świetna, jeśli nie mówimy o NPCach. Wyposażenie biurowe, wygląd wnętrz, roboty, styl ubierania się, w zasadzie wszystko co nie jest bezpośrednio związane z wyglądem ludzi, jest znakomite. NPC natomiast, szczególnie twarze, wyglądają marnie. Całość opakowana jest w połączenie cyberpunku z renesansem, w barwach czerni i złota.

Nad muzyką zachwycałem się na długo przed premierą, kompozytor Michael McCann wykonał kawał dobrej roboty. Użyto również kilku utworów z pierwszego Deusa, które lecą w radiu, czy na płycie gramofonowej, co jest miłym dodatkiem. Do dźwięków nie można się przyczepić, wszystko brzmi jak brzmieć powinno.

Podsumowując, pomimo kilku niedociągnięć i wad, Deus Ex: Human Revolution to dobra gra. Na obecne warunki – fantastyczna. Dość długa (dwadzieścia godzin zajęło mi jej ukończenie), przyjemna dla oka i ucha, oferująca ogrom wyboru w rozgrywce. Wyboru sposobu przejścia misji; wyboru między cichym dostaniem się przez kanały czy przez frontowe drzwi, ogłaszając wszem i wobec swoją obecność; wyboru włamania się do biura, czy rozwalenia ściany; wyboru szukania notatki z hasłem do terminalu, czy budowy schodków z kartonów i maszyn do kserowania, aby przeskoczyć przez ogrodzenie. W jakim innym tytule można używać automatów z napojami, jako broni? Nie jest to następca Deus Ex, ale jest to z pewnością spadkobierca Deus Ex. Gorąco polecam.

4, z małym plusem/5

 

3 4.0

Obrazki z gry:


/obrazki dostarczyła Lotheneil/

Dodane: 08.09.2011, zmiany: 12.10.2020


Komentarze:

I dlatego, drogie dzieci, nie pisze się recek będąc przeziębionym. Ale przynajmniej widzę, że ktoś moje opowieści dziwnej treści przeczytał :) Poprawione, dzięki.


[Lotheneil @ 12.10.2020, 17:50]

Drobna uwaga. Nie Jenkinsa tylko Jensena:)


[mg-mat @ 11.10.2020, 23:00]

Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?