Enclave (PC)

Enclave

Wydania
2003()
Ogólnie
Gra akcji z elementami RPG rozgrywająca się w fantastycznym świecie. Do bólu liniowa i oskryptowana, można jednak poczuć dreszczyk emocji w starciach.
Widok
tpp
Walka
czas rzeczywisty
Recenzje
Enialis
Autor: Enialis
26.01.2011

Nie gram zbyt często w gry akcji. Nawet ze znaną i lubianą panną Croft zaliczyłem tylko krótki romansik i to z epoki jej dzieciństwa (tak w okolicach piksela łupanego). Do sięgnięcia po Enclave zachęciły mnie teksty typu "miks akcji i cRPG". Podobne słowa padają przy niemal wszystkich grach RPG które mają trzeci wymiar, więc liczyłem tu co najmniej na hack'n'slasha. Co dostałem?

Akcja gry dzieje się w pewnym świecie fantasy z gatunku tych mroczniejszych. Dawno temu demon Vatar poprowadził Dreg'atar, lud Ciemności do podboju ziem drugiej nacji: ludu Światła. W czasie wielkiej bitwy pomiędzy nimi, gdy Vatar triumfował, Czarodziej Mighty Zale uderzył kosturem o ziemię niczym Gandalf w Morii. Ziemia zatrzęsła się i powstała wyrwa do której wpadł demon. Szczelina dalej się rozszerzała, aż w końcu dwie części globu odłączyły się od siebie. Ci światli utworzyli piękne i wspaniałe państwo zwane Enklawą. Ci po drugiej stronie osiedli w Ark Moor i jak byli podli i źli, tak pozostali. Przez lata trwał wymuszony pokój. Do czasu gdy powstał przesmyk łączący te dwa wrogie sobie światy.

Gra oferuje dwie kampanie: dobra i zła (na Xbox'ie tą drugą trzeba odblokować najpierw przechodząc kampanię światła). Cel: doprowadzić do zwycięstwa jednej ze stron. Dokonać tego możemy mając sześć postaci po każdej ze stron do wyboru. Odblokowujemy je w czasie przechodzenia kolejnych misji. Ano właśnie: struktura gry jest podzielona na czternaście misji głównych (u mrocznych jest ich trzynaście) i trzy misje poboczne (dwie areny i jedno strzelanie do biegających bądź atakujących wrogów). Na początku każdej musimy tylko przeczytać w notatniku cele, a później droga wolna! Nie, jednak nie. Mapki są małe, a oprócz wyrzynania kolejnych wrogów możemy jedynie ganiać za porozrzucaną po mapach forsą, która zastępuje tutaj "ikspeki". Jak to rozumieć? Prosto: ekwipunek stanowi o wszystkim. Możemy go wybierać przed każdą misją. Wbrew pozorom jest to dobre rozwiązanie, ponieważ kiedy pewną postać dostajemy np. w siódmej mapie, byłby problem z rozwinięciem jej umiejętności. Z początku ważne jest balansowanie w granicach budżetu, żeby nie rzucać się na wrogów co prawda w ładnej zbroi, jednak z gołymi pięściami. Później kasy jest jak lodu.

Enclave stawia na walkę, co widać. Nie wystarczy zaklikać wroga na śmierć, bo w tym czasie możemy jeszcze oberwać od łuczników. Ważne jest dopasowanie taktyki do przeciwnika. Rzucając się jak głupi w wir walki szybko dostaniemy po łbie. Lwią część czasu spędzimy na bójkach z wrogimi żołdakami, a skrypty potrafią trochę podnieść ciśnienie, kiedy tuż nad tobą ktoś strącił ogromne skrzynie, czy właśnie zwalił się mur. Gra jednak dosyć szybko odkrywa wszystkie karty i nawet dostawanie nowych postaci nie urozmaica rozgrywki. Zwłaszcza że są one w dużej mierze beznadziejne. Każdy prócz magów może używać kuszy, dlatego łucznicy odpadają. Inżynierowie są mało przydatni, natomiast różne rodzaje wojaków i magów różnią się tylko wyglądem. Wybór jest tylko pomiędzy tym czy lubisz strzelać z laski, czy machać mieczem. Ja przeszedłem całą grę Rycerzem i Goblinem (odpowiednio: dobra i zła kampania).

Na każdego przeciwnika trzeba znaleźć sposób, jednak oponentów jest stosunkowo niewiele, a walki z nielicznymi bossami są łatwe. Tylko smok w kampanii zła nastręczył mi problemów. Dodatkowo fabuła nie jest wciągająca i nic nie motywuje do dalszej gry. Fabułę poznawałem mimochodem i szczerze mówiąc nawet nie trzeba oglądać przerywników ani słuchać monologów (bo protagonista nic nie mówi) by wiedzieć co się dzieje. Nawet nowe bronie nie dawały jakiegoś poczucia siły. Po prostu przyspieszały wykonywanie mojego sposobu zabijania wroga opracowanego już na początku i najskuteczniejszego. "Doskocz, przypieprz, odskocz", ot cała filozofia, jeśli chodzi o walczących wręcz. Na magów? Czekać aż wymarnują manę na mojej tarczy. Do łuczników podchodzić powoli z tarczą, a później seria pchnięć i znowu obrona. Jedynie Nightcrawlery (dzikie czarne bestie) stanowiły jako takie wyzwanie.

Odnośnie AI mam mieszane odczucia. Nie ładują się z okrzykiem radości w jeziora lawy, potrafią współpracować, jednak to zależy chyba od ich nastroju, bo czasem strzelają do mnie przez swoich kumpli (chociaż ci starają się wtedy zejść z drogi), albo z pieśnią na ustach rzucają się ze zbyt dużych wysokości.

Grafika jest dobra, a siedem lat temu musiała robić wrażenie. Modele są fajnie wykonane, jednak nie żeby jakoś specjalnie rzucały się w oczy (prędzej do oczu). Jest tu pewien śmieszny paradoks: grając dobrymi chodzimy po mrocznych i szaroburych lokacjach, podczas gdy większość misji drugiej kampanii rozgrywa się w barwnych i jasnych sceneriach.

Muzyka jakaś tam była i to nawet wpadająca w ucho, jednak już po pięciu godzinach od ostatniego jej uruchomienia zupełnie mi wyleciała z głowy, co o czymś świadczy. Głosy są niezłe, ale nie żebym się nimi zachwycał. Jedynie Mordessa (druga po Vatarze) zasługuje na uznanie i to też z powodów hmm, modelu postaci (zwłaszcza tuż poniżej szyi).

Gra jest podobna do "Severance" i "Knights of the Temple", więc ich fanom na pewno się spodoba. Problem z grą jest taki, że wypstrykuje się z pomysłów po pierwszych trzech- czterech misjach i dalej robi się coraz nudniej, bo monotonicznie. Gdyby jeszcze dać tu trochę swobody, która pozwoliłaby na zaangażowanie gracza w fabułę... Enclave jest mocno średnia, a zarówno w segmencie erpegów, jak i gier akcji jest dużo lepszych tytułów. Co nie znaczy że gra jest zła.

Moja ocena: 3/5


Obrazki z gry:

Dodane: 28.01.2011, zmiany: 04.11.2017


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?