Monster Monpiece

Wydania
2017( Steam)
2017( Steam)
Ogólnie
Karciana strategia z elementami hentai - ale w wersji steam mocno ociachanymi.
Widok
z góry
Walka
turówka
Recenzje
Ksiadz_Malkavian
01.08.2018
To było tak: istniał świat oraz ludzie. Ci wkurzyli bogów i za karę zesłano potwory. Potwory miały mordować ludzi i siać terror. Wyglądały jak nęcące dziewczyny i kobiety. Ludzie zażegnali konflikt i teraz dziewczynki-monstrum żyją z nimi w komitywie. Mało tego - służą niemal natychmiastową pomocą dostępną od ręki niczym as z rękawa. To dlatego, że siedzą sobie w kartach - coś jak pokeballe, tyle że z wizerunkiem potworzycy. Nasza protagonistka to młoda dziewczynka May i zarazem reprezentantka swojej akademii w dziedzinie walk potworami. Powiedzmy, że sportowych pojedynków raczej. Bez zabijania i i innych aktywności niegodnych słodkich dziewuszek, tak? Młoda jest zasadniczo nieśmiało-introwertyczna, więc jako partnerkę dostaje lekko arogancką i ciut popędliwą Fię (bądź Fear - bo tak zwie się na karcie ją przedstawiającej). Zawiązaniem akcji jest gdy jej bliska ludzka przyjaciółka zostaje opętana przez coś i dąży do zniszczenia wszelkiego Kwarcu. Służy on jako źródło mocy dla potworzyc i pozwala im zachować ochronę, w tym przed opętaniem właśnie. Tak nasze niewinne dziewczę wkracza w przygodę.

Fabuła to sztampa, nie ma co się czarować, acz jeden zaskakujący zwrot fabularny jest, więc... Mimo tego nadal to jednak liniowa fabuła i przewidywalne zakończenie. W międzyczasie jesteśmy częstowani rozczulającymi dialogami o przyjaźni i wierze w siebie. Może przejdę od razu do rozgrywki...

Zbieramy karty i tworzymy z nich talię o pojemności 40 kart góra. Straszydła-dziewuchy mają różną kolorystykę jako karty, ale rozsądek nakazuje tworzyć maksymalnie dwukolorowe talie. Trzykrotne zagranie pod rząd kart tego samego koloru daje bonus do poziomu many (płacimy nią za zagranie karty) i zwiększa statystyki naszym wystawionym jednostkom. Te zagrywamy w trzech możliwych wierszach i kolumnach naszego pola i od następnej tury zmierzają one o jeden obszar w kierunku bazy przeciwnika. Po dotarciu tam atakują i jeżeli to była baza, to zabierają jej punkt wytrzymałości, a same znikają. W przypadku napotkania jednostki wroga atakują. Przeciwnik robi naturalnie dokładnie to samo. Jednostki dzielą się na atakujące w zwarciu, strzelające (różny zasięg), wspierające (zwiększają atak spojusznikowi idącemu przed nimi) i leczące (leczą sojusznika z przodu). Jest też opcja używania jednego z 3 przedmiotów, ale rzadko z tego korzystałem.

Nasze urocze stworki jesteśmy w stanie ulepszać za Rub Points. Dzieje się to na zasadzie mini gry, gdzie pobudzamy magiczne czakry (?) poprzez pieszczotę odpowiednich rejonów ciała dziewcząt. Jak się uda, to zmienia karcie statystyki, czasem dodaje dodatkową umiejętność i obowiązkowo odkrywa więcej ciała na obrazku - tak do granicy bikini/topless. Bonusowo ulepszana jednostka popiszczy, pojęczy, a jak się sprawimy, to może i nawet podziękuje. Z tym rozwijaniem jest jednak jeden feler - za pierwszym razem nie wiemy jaką jednostkę uzyskamy w efekcie końcowym - może okazać się, że zwiększony zostaje koszt, zmniejszona część charakterystyk, dodana umiejętność i efekt przy wystawieniu. No właśnie - w tym widzę zmarnowany potencjał: kosztują manę, używane są pasywnie i do tego bez względu czy ma to akurat zastosowanie praktyczne. Szkoda.

Gra jest łatwa. W walkach możemy wybrać dodatkowe utrudnienie aby po zwycięstwie otrzymać więcej pieniądzy i punktów i pomimo nagminnego utrudniania sobie nie musiałem powtarzać żadnej z walk. Gdy celowo przegrałem, to okazało się, że nie ma żadnych związanych z tym konsekwencji, poza straconym na walkę czasem. Nie da się więc gry przegrać. Każdą z walk da się powtórzyć dla treningu, a w zasadzie to dla punktów, ale też nie ma takiej potrzeby, poza jednym osiągnięciem. Doświadczeni karciarze kolekcjonerzy poradzą sobie bez problemu mając nawyki z podobnych tytułów, a choćby i nawet Hearthstone'a. Bolesna jest konieczność składania drugiej talii z tego co mamy albo modyfikowania obecnej.

Karty są narysowane estetycznie, głosy postaci czarujące, muzyka nie drażni. Posiada wyłącznie tryb gry solo. Gra to taki ni pies ni wydra. Miłośnicy strategicznych karcianek poczują się zlekceważeni poziomem trudności, amatorzy golizny poczują jej niedosyt. Jest to zachodnia wersja tej gry, więc kilka śmielszych wizerunków na kartach zostało wycięte z tej edycji. Dodać można jeszcze, że gra ma sklep, gdzie możemy nabyć pakiety za żywą gotówkę, choć nie wiem po co, skoro nie ma opcji gry z innymi graczami. Fortunnie - trudność gry nie wmusza na nas konieczności zakupu pakietów, bo i w czasie rozgrywki znajdujemy ich sporo. Gwoli podsumowania: gra do rozpracowania jednokrotnie i w ramach odprężenia. Wątpię czy będę do niej wracał, choć bawiłem się mimo wszystko dobrze.

ZALETY:
+ Prostota reguł gry
+ Ciekawe przedstawienie mitycznych bestii i potworów jako kobiety/dziewczęta
+ Sympatyczna bohaterka i jej towarzyszki

WADY:
- ... acz mało skomplikowane jako postacie
- Niski poziom trudności gry
- Nie można kopiować talii
- Brak kilku kart z wersji oryginalnej
- Liniowa
- Powtarzalność walk
- Mnie tam nie bolał, ale modne jest czepianie się mikropłatności, dlatego sklep w grze (nienachalny, ale jest)

Osoby, które grałyby w tę grę:
- Safona z Lesbos
- Ania Shirley
- Steve Irwin

Osoby, które nie grałyby w tę grę:
- Kratos
- Tomasz z Akwinu
- Garri Kasparow

Moja ocena: 3/5

Obrazki z gry:


/obrazki dostarczył Ksiadz_Malkavian/

Dodane: 01.08.2018, zmiany: 01.08.2018


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?