Wars and Warriors: Joan of Arc (PC)

Wars and Warriors: Joan of Arc

Joanna d'Arc (PL)
Wydania
2004()
2004()
Ogólnie
Osadzona w historycznych realiach wojny stuletniej prosta nawalanka z elementami erpegowymi.
Widok
TPP/izometr
Walka
czas rzeczywisty
Recenzje
Enialis
Autor: Enialis
23.06.2012

Se battre! Nie pozwólcie by strach przed śmiercią zaślepił was! Pięknie jest oddać życie za ojczyznę! Do boju za słodką Francję i Karola VII! Pour Jeanne d'Arc!

Echem. Wybaczcie, trochę mnie poniosło. Jednak gra, którą właśnie recenzuję wywołała u mnie naprawdę ogromne emocje. Wynika to być może z sentymentu do tej gry oraz wspaniałych wspomnień, jednak mimo to od razu mówię, że świetnie mi się grało w ten tytuł ponownie. Zapraszam zatem do recenzji Wars and Warriors: Joan of Arc.

Jak sama nazwa wskazuje, produkcja studia Enlight Software przenosi nas do czasów wojny stuletniej, a właściwie do jej ostatniego rozdziału. Sytuacja Francji wyglądała nieciekawie. Anglia z Burgundią triumfowały spychając lojalnych Karolowi VII wasali i żołnierzy do obrony pozostałych jeszcze miast i zamków. Wielu Francuzów, nie wierząc w możliwość koronacji hrabiego Delfinatu na króla, postanowiło uznać Henryka VI, króla Anglii za prawowitego władcę. Gdy sprawa delfina wydawała się już przegrana, na scenę wkroczyła niepozorna i zaskakująca postać, która zmieniła przebieg wojny: Joanna d'Arc.

Fabuła jest z grubsza oparta na historii, oblegamy faktycznie zdobywane wtedy przez Francuzów twierdze i spotykamy historyczne postaci. Reszta jest już wymyślona, aby dać graczowi jak największe pole do popisu, no i jakąś rozgrywkę. Wszak prawdziwa Joanna raczej się nie biła, tylko wydawała rozkazy, albo jeździła z chorągwią wśród żołdaków. Tutaj zaś dane jest graczowi wejść w obcisłą w talii i luźną poniżej szyi zbroję Dziewicy Orleańskiej by własnonożnie wykopać Angielskie zadki za kanał La Manche. Do dyspozycji zaś są cztery pary nóg, które ochoczo wykonają to zadanie. Prócz Joanny gracz ma do dyspozycji bowiem Jeana de Metz, La Hire'a, oraz Księcia Alencon. Każdy bohater prezentuje inny styl gry. Przykładowo La Hire jest typowym osiłkiem, który swoim buzdyganem może wykosić silnym acz wolnym uderzeniem pół oddziału, zaś Alencon jest specem do sieczenia na dalszy dystans halabardą.

Sama walka wygląda podobnie jak w recenzowanym już przeze mnie Enclave, tyle że jest o niebo lepsza. Widok z trzeciej osoby, silny atak, szybki atak, skok i bieganie. To wszystko czego nam potrzeba. W walce bardzo liczy się umiejętność poruszania po polu bitwy. Gracz nie jest bowiem nietykalny na czas wyprowadzania ataków, zatem każdy zadany mu cios może być przyczyną rychłego zgonu, jeżeli się błyskawicznie nie odsunie. A o śmierć jest naprawdę łatwo, zwłaszcza w pierwszych misjach. Wróćmy jednak do walki, a raczej do mechaniki stojącej za nią. Tutaj bowiem pojawia się część erpegowa. Każda postać ma pewien poziom różnych atrybutów i właściwości, takich jak siła, energia, dowodzenie, które będzie trzeba rozwijać przez całą grę. Prócz tego można wykupywać oraz ulepszać różne kombosy. Tutaj też wychodzi największa słabość tej, jakby nie było, nawalanki. Jeszcze nigdy bowiem nie zdarzyło mi się wykorzystać bardziej wyszukanej kombinacji od "AAA..." i "BBB..". Gra tego typu powinna wymagać od graczy opanowania różnych dziwnych kombosów, jednak tutaj jest to nie tylko bezużyteczne, ale także szkodliwe! Na szczęście gra broni się przed nudą na dwa sposoby: zmusza do przerzucania się pomiędzy różnymi postaciami oraz pomiędzy dwoma trybami. Mamy tu bowiem do czynienia także ze strategią. Od razu zastrzegam jednak że ten tryb jest nie trafiony, a to ze względu na koszmarny pathfinding podległych graczowi jednostek. Zwykły kamień może zatrzymać cały oddział! Mimo to ten tryb przynosi chwilę wytchnienia i pozwala zatęsknić za soczystymi bitwami między setkami anglików, a jednym herosem.

Jak na grę będącą także erpegiem przystało, gracz może się zająć zbieraniem łupów, zarządzaniem ekwipunkiem i jego wymianą w sklepach oraz wypełnianiem pobocznych misji. Dają one prócz złota/pomocy w głównej misji, także specjalne bronie, których widok za każdym razem sprawia że serduszko się raduje. Trzeba jednak przyznać, że większość misji sprowadza się do wyrzynania wszystkiego co się rusza, zaś inne potrafią przyprawić o nerwicę. Wiele sytuacji jest dziwacznie oskryptowanych, np. w wyczyszczonym z wrogów obozie nagle (po przekroczeniu magicznej linii) pojawiają się tłumy przeciwników, które blokują się w namiotach, czekając na dobicie. Nawiasem mówiąc, AI jest strasznie słaba i jedynie w tłumie przeciwnicy stanowią zagrożenie (wtedy jednak już bardzo poważne).

Graficznie gra prezentuje się znośnie, jednak nikt chyba po jej wieku nie oczekiwał nieziemskiego piękna. Jest przyzwoicie jak na rok 2004. Co innego jednak muzyka: cudowna! Dość powiedzieć że całego soundtracku używam jako podkładu muzycznego na sesjach RPG. Sam motyw główny jest przepiękny i wart o wiele lepszej gry.
Wystawienie oceny końcowej sprawia mi pewien problem. Produkcja jest bowiem dosyć prostą, a nawet prostacką nawalanką z elementami RPG, zaś miłośnicy erpegów zdecydowanie potraktują ten tytuł jako co najwyżej miłą odskocznię od Skyrimów i innych takich. Z drugiej strony jest o wiele lepsza i bardziej "erpegowata" od przytaczanego już przeze mnie Enclave, któremu wystawiłem trójkę (byłem zbyt łagodny), a także bardzo klimatyczna. Ostatecznie poprzestanę na 3+, z zastrzeżeniem, że w swojej klasie (nawalanka-RPG) należy do czołówki. Pardon, ale muszę wracać do szlachtowania Anglików.

Moja ocena: 3,5/5


Obrazki z gry:

Dodane: 24.06.2012, zmiany: 21.11.2013


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?