Dungeon Hunter: Alliance

Wydania
2011()
Ogólnie
Diabloklon wydany tylko w wersji elektronicznej, tylko trzy profesje do wyboru, trochę zabugowany, raczej prosty i krótki, ale mimo to - wciąga jak bagno.
Widok
izometr
Walka
czas rzeczywisty
Recenzje
Orius
Autor: Orius
27.04.2011

Gameloft. Słysząc to słowo przychodzą mi na myśl w większości komórkowe popierdółki będące grową wersją jakiegoś nowego filmu (np. Avatar), portem starego tytułu (np. Driver, Rayman 2) lub słabą kalką świetnej i popularnej pozycji (no tutaj musiałbym już za dużo gier wymienić). Czasami jednak udaje im się zrobić grę na tyle dobrą, że aż warto ją zrecenzować, która mimo tego że powiela znane od lat schematy, nie oferuje niczego rewolucyjnego oraz może pochwalić się wachlarzem bugów jest na tyle wciągająca, że człowiek mimo wszystko gra w nią z prawdziwą przyjemnością. To właśnie udało się zrobić Gameloft'owi z opisywanym dziś Dungeon Hunterem na PS3, pozycja ta jest na tyle przyjemna w rozgrywce, że nie mogłem się doczekać napisów końcowych by podzielić się z Wami moją opinią o niej. Trudno mi nawet powiedzieć konkretnie dlaczego.

Pierwsze skojarzenie po 5 minutach gry w Dungeon Hunter: Alliance? Diablo. I to nie genialna druga część, a pierwsza, i to z PSXa (która z tego co mi wiadomo nie spotkała się z jakimś gorącym przyjęciem ze strony graczy, mi jednak się naprawdę podobała), do którego momentami pozwolę sobie porównać omawiany dziś tytuł. Grę zaczynamy od wyboru profesji i tutaj już pierwsze zaskoczenie. Mam już za sobą trochę gier, szczególnie te nowe przyzwyczaiły mnie do chociaż częściowej możliwości customizacji - w Dungeon Hunterze uświadczymy tylko opcję zmiany imienia. Nie powiem, trochę mnie to zaskoczyło, gdyż nawet nie możemy zmienić płci (mam nawyk grania tylko kobietami), co jednak mimo wszystko jest usprawiedliwione (o tym za chwilę). Profesji też nie jest od groma bo aż... trzy. I to naprawdę podstawowe - rycerz, łotr i mag. Mój wybór oczywiście padł na tego pierwszego. Mogłem już zacząć grę. Tuż po pierwszych dialogach dowiedziałem się dlaczego nie mogłem zmienić płci postaci - mój bohater był królem który został zabity przez własną żonę. Jakoś to zrozumiałem (dopiero wtedy uświadomiłem sobie, jak bardzo przyzwyczaiłem się chociaż do częściowej nieliniowości w opowiadanej historii), lecz zauważyłem kolejny mankament - otóż żadna kwestia w grze nie jest mówiona, wszystkie dialogi jesteśmy zmuszeni czytać. Na tyle rzuciło mi się to w oczy, że już wspominane wcześniej pierwsze Diablo miało chociaż częściowo mówione kwestie, a tu nic, cisza. Nie przeszkadzało mi to jednak aż tak bardzo by nie móc kontynuować gry.

Wróćmy jednak na chwilę jeszcze do historii opowiedzianej w grze - jest jednym słowem banalna. Ot, jak już wspomniałem wcześniej, naszym bohaterem jest król który został zabity jakiś czas temu przez własną żonę. Gra rozpoczyna się w momencie gdy dobra wróżka przywraca nas do życia, byśmy doprowadzili do upadku królowej i przywrócili ład w królestwie. Wszystko. W międzyczasie dostaniemy kilka sub-questów. Co ciekawe, praktycznie każde zadanie w grze opiera się na zabiciu kogoś (może jedno czy dwa polegały na odnalezieniu kilku osób), jak więc widać, nie ma tutaj jakiegoś wielkiej zróżnicowania. Zanim jednak dojdzie do finałowego starcia czeka nas masa przeciwników do pokonania. Co jak co, ale w większości lokacji (szczególnie początkowych) potworki opierały się na podobnym schemacie - słabe mięso armatnie, silne mięso armatnie, ktoś atakujący z dystansu, bardzo silne mięso armatnie. Jedyne co ich różniło to wygląd w poszczególnych obszarach. Miejsca która przyjdzie nam zwiedzić są strasznie nierównie, z jednej strony naprawdę ładnie zrobione, z drugiej zaś są to zwykłe korytarze, które czasami mają więcej niż dwa zakręty naraz. O miastach nie ma wiele do pisania, gdyż odwiedzamy je bardzo rzadko i przez całą naszą podróż miniemy tylko dwa lub trzy. Nierówna jest również grafika, która nie powiem, jest dosyć ładna, ale momentami aż za kolorowa, co sprawia wrażenie cukierkowatości. Mimo to, efekty niektórych zaklęć przykuwają oko, lecz rzadko kiedy mamy czas je podziwiać, gdyż momentami panuje taki chaos na ekranie, że nie ma czasu na szukanie postaci, a co dopiero podziwianiu czegokolwiek.

Chaos, właśnie, coś co sprawiało że DH jest naprawdę satysfakcjonującą grą. Wyobraźcie sobie sytuację, gdy atakuje nas jakichś dwudziestu przeciwników, a my rozwalamy ich dwoma lub trzema atakami. I takich sytuacji nie mamy raz czy dwa. Dungeon Hunter prezentuje również ciekawe rozwiązania charakterystyczne dla tego typu gier (niektóre moim zdaniem trochę przestarzałe), np. przez całą grę będziemy kupować tylko jeden rodzaj potionów, które nieważne ile będziemy mieli HP/MP - odnowią oba paski do pełna, w dodatku normalną rzeczą są statuy w których możemy uzupełnić zapas magicznych napoi. Fakt, nie wyobrażam sobie takiego rozwiązania w grze pokroju Baldur's Gate, ale do hack'n'slasha pasowało jak ulał. Również system save'ów jest typowy dla gier Diablopodobnych, otóż po wczytaniu gry rozpoczynamy całą lokację od nowa (podobnie było w Diablo II), nie przeszkadzało mi to, choć momentami żałowałem że nie ma czegoś na wzór quicksave'ów, zwłaszcza gdy musiałem gdzieś wyjść, a szkoda było mi rozpoczynać cały etap od nowa.

Dobra, czas powiedzieć o kilku rzeczach który nie spodobały mi się w grze. Po pierwsze - niesamowicie irytująco długie loadingi, które ciągnęły się wręcz w nieskończoność i były stanowczo za często. Bywało to o tyle frustrujące, że zanim zacząłem masową eksterminacje przeciwników musiałem odczekać dobre kilka minut. Druga rzecz - bugi. Nie uświadczyłem ich dużo, ale rzucały się mocno w oczy, szczególnie jeden który sprawiał, że po dotarciu do pewnej lokacji, zapisaniu i ponownym wczytaniu gry widzimy tylko swoją postać na jakimś szarym terenie. Gdyby nie fakt ,że po kilku kombinacjach udało się to naprawić nie czytalibyście dziś tej recenzji (Gameloft nie wypuścił jeszcze patcha naprawiającego ten błąd). Inny ciekawy bug zauważyłem podczas finałowej walki, otóż ostatnia forma przeciwnika zamiast mnie atakować czym wlezie stała jak słup czekając aż ją wykończę (więc automatycznie poziom satysfakcji po zaliczeniu gry spada). Gra jest również za prosta, jak w przypadku Diablo nawet na najniższym poziomie trudności gracz miał momentami problemy z niektórymi bossami, tak w Dungeon Hunterze nie ma ich żadnych, więcej problemów miałem z niektórymi normalnymi potworkami niż z przeciwnikami którzy mieli mi rzekomo napsuć krwi.

Mimo wymienionych wyżej wad, Dungeon Hunter: Alliance wręcz przykuł mnie do konsoli i nie pozwalał się oderwać, muszę to powiedzieć: gra udała się Gameloft'owi chyba przez przypadek, sądzę jednak że jeśli naprawić kilka niedociągnięć, dodać kilka rzeczy dostalibyśmy coś naprawdę świetnego. Jednak już nawet pierwsza część w zalewie poważnych RPGów typu Dragon Age wybija się prostotą i przyjemnością rozgrywki. Podczas swojej premiery na PlayStation Network kosztowała 47 zł i była jak najbardziej warta tych pieniędzy.

Plusy:
+ wciąga jak bagno;
+ prosta w swojej mechanice;
+ przywołuje wspomnienia;
+ satysfakcja w pokonania kilkudziesięciu przeciwników na raz;

Minusy:
- cukierkowa grafika;
- szczątkowa fabuła;
- brak możliwości customizacji bohatera;
- nierówne lokacje;
- bugi;
- ciągnące się w nieskończoność loadingi;

Moja ocena: 4-/5.

PS: Gra daje możliwość gry w co-opie poprzez sieć lub na kanapie oraz obsługuje Move'a. W recenzji nic o tym nie napisałem, gdyż tych opcji nie przyszło mi przetestować, bowiem podczas mojego zachwytu grą PSN przechodził poważne problemy, zaś zestawu kontrolerów ruchowych nie posiadam.


Obrazki z gry:

Dodane: 28.04.2011, zmiany: 05.12.2013


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?