Persona 5

Wydania
2016( Box)
2017( Box)
Ogólnie
Piąta odsłona serii będącej połączeniem jrpg i symulatora randkowania. Dorzucamy do tego walkę i rekrutowanie demońów, ciut ciężkawy klimat i mamy ogromny hit z 2017 roku.
Widok
TPP
Walka
turówka
Recenzje
Mroczna Sarna
09.09.2017
Na początku tej recenzji  chciałbym nadmienić, iż nie uświadczycie w niej spojlerów. Jednakże, poza technikaliami, będę omawiał zarys fabuły, starając się przy tym robić to jak najbardziej ogólnikowo.
 
Persona 5 - czyli dziecko Atlusa, któremu ciężko było przyjść na ten świat...pierwotnie, gra miała ukazać się jeszcze w 2014 roku, aczkolwiek premiera była przekładana z roku na rok, co irytowało zagorzałych fanów na tyle, że powstała cała masa memów traktujących nt. Persony i jej niekończącego się developingu. W końcu przyszedł rok pański 2017 i gra ukazała się na rynku, a roztrzęsieni fani podekscytowani pobiegli do sklepów. Czym jest Persona, jako seria? Jej korzenie sięgają szaraka (PSX) i roku 1996, kiedy Atlus uraczył świat pierwszą częścią; Revelations: Persona. Gry te, to mieszanka jRPG, dungeon crawler oraz symulacji randkowania. Tak, randkowania. Seria należy do kanonu Megaten (Megami Tensei), do którego należą między innymi takie serie, jak Digital Devil Story, Digital Devil Saga (ulubiona seria recenzującego), czy najbardziej znane, Shin Megami Tensei. To właśnie owo randkowanie wpłynęło na to, iż seria Persona była traktowana przez wielu z przymrużeniem oka. Jednak czas pokazał, że seria ta urosła do miana najsilniejszej pozycji w katalogu Atlusa, a najnowsza, piąta odsłona zrywa poniekąd z kanonem Megaten, gdyż twórcy nawet nie umieścili charakterystycznego logo z pentagramem na czarnym tle. 
                                                                   
 
Gra, jak już wiemy, okazała się wielkim hitem i sprzedała się powyżej oczekiwań, co skłoniło twórców (niestety) do prac nad niekończącą się ilością spinoffów. No, ale to temat na inną dyskusję. Przejdźmy może do tematu głównego, czyli do piątej Persony...jaka jest? Czy kupić wersję na PS3, czy może jednak dopłacić do tej na PS4? Wszystko to i o wiele więcej, w poniższym tekście. 
                                                                   

                                                        Persona 5 - Take my money edition
 
Zacznę może od tego, że nigdy nie byłem fanem Persony. Czwartą część w wersji Golden męczyłem dwa lata i nigdy jej nie ukończyłem. Męczyło mnie randkowanie, udawanie licealisty, kolorowy świat i tandetny jpop w tle. Męczyły mnie lokacje, które były zwykłym kopiuj-wklej, bez ciekawych motywów, które odróżniałyby jedną od drugiej. Co się stało, że po włączeniu części piątej, nie mogłem się od niej oderwać? Dlaczego świat na zewnątrz wydawał się jakiś taki nudny, że przez tydzień zamawiałem tylko jedzenie z Jollibee (filipińska sieciówka ze śmieciowym żarciem), a wyjście z pokoju by się umyć, było katorgą? Persona 5 zmieniła wiele,w  stosunku do poprzedniczki, której tak bardzo nie lubiłem.
 
Przede wszystkim - koniec z dungeonami, które wyglądają tak samo przez całą grę. Pałace (lokacje fabularne w grze), są mocno zróżnicowane - każdy ma swoje cechy charakterystyczne i od przeciwników, aż po muzykę w każdym z nich - są po prostu tematyczne. Jest to dla mnie bardzo ważne, ponieważ w jRPGach sporo czasu poświęcamy na walki, a łażenie przez 70-80 godzin po takich samych korytarzach może się znudzić nawet najbardziej zagorzałym fanom.
 
Kolejna zmiana - z kolorowego, radosnego świata P4, oraz irytującego (tak, wiem, muzyka to kwestia gustu) popowego pitupitu, dostajemy krwistoczerwony/czarny świat, w którym przygrywa nam znacznie ciekawsza mieszanka muzyczna (o tym później). Co jeszcze? Powraca charakterystyczna dla serii SMT opcja - negocjacje z demonami. Dla niewtajemniczonych wyjaśnię: podczas walk z nadprzyrodzonymi istotami, w pewnym momencie  demon może zauważyć, że jesteśmy od niego zdecydowanie silniejsi i walka zostaje przerwana, a my mamy możliwość negocjacji z przeciwnikiem. Na szali leży jego życie, a my możemy zażądać od niego kasy, jakiegoś przedmiotu, oraz, po spełnieniu odpowiednich warunków, przyłączenia go do repertuaru naszych person. To ostatnie wiąże się z dłuższymi negocjacjami, w trakcie których musimy wybadać osobowość danego demona. Czy to flirciarz/flirciara, czy może poirytowany demon, a może jakiś dowcipniś...czasami by odpowiedzieć właściwie na pytania można nieźle się nagłowić, pomagają jednak animowane znaczniki emocji, pojawiające się w momencie, w którym przeciwnik do nas mówi. Jeśli uda nam się dobrnąć do końca "wywiadu z demonem", ten przystaje na propozycję wspólnego przemierzania świata gry. Jest to bardzo ważny aspekt w grze, więc radziłbym starać się przyłączać jak największą ilość napotkanych istot.
 
Główny protagonista w grze - cóż, nadal jest to szkoła średnia, ale przynajmniej stylistycznie wygląda poważniej. Wcielamy się w młodzieńca o wdzięcznym imieniu Joker, który po pewnych zawirowaniach w prologu gry trafia do Tokyo, gdzie musi poradzić sobie z nową rzeczywistością go otaczającą. W tym samym czasie, miasto nawiedza dziwna seria wydarzeń, kiedy "opętani" ludzie w niewyjaśniony sposób giną, pociągając czasami za sobą inne ofiary. Nasz bohater, krótko po przybyciu do stolicy zauważa w swoim telefonie dziwną aplikację, której nie może w żaden sposób usunąć. Do czego owa aplikacja służy, dowiecie się już sami. Joker bardzo szybko nawiązuje nowe kontakty w szkole i krystalizuje się nam nowa paczka mniej, bądź bardziej dziwnych znajomych (vide Mona, który jest gadającym kotem, wypierającym się swojego kocieństwa). Sama rozgrywka dzieli się (jak to w Personach) na codzienne obowiązki w szkole, gdzie pilnie uczymy się, nawiązujemy i pielęgnujemy nowe znajomości, oraz na conocne igraszki w Pałacach (dungeony), gdzie walczymy o nasze dobre imię i o dobro społeczeństwa. Jeżeli nie graliście w żadną Personę, a kojarzycie Catherine (PS3), pierońsko trudnego puzzle platformera traktującego o zdradzie/wierności, to macie obraz podziału na dzień i noc. O Catherine zresztą za moment jeszcze wspomnę, ale będzie to w następnym akapicie. Wracając do P5 - mamy Velvet Room, tym razem w formie więzienia, z Igorem w roli głównej i jego asystentkami, gdzie trenujemy nasze persony, wykonujemy zlecenia, oraz dowiadujemy się fragmentów układanki, które nam serwuje jegomość z długim nosem. Pisałem wcześniej, że cieszy mnie brak dungeonów w stylu kopiuj/wklej, które we wcześniejszych częściach męczyły. Tutaj dostajemy je, ale w formie opcjonalnej, gdzie wchodząc do Metaverse, mamy możliwość łażenia po krętych ścieżkach ludzkiej świadomości, a tak po prawdzie, to po psychodelicznie poskręcanych torach tokijskiego metra, gdzie ubijamy hurtem demoniczne ścierwo. Na szczęście, Mementos są w większości opcjonalne, więc nie będę tego uważał za jakiś wielki minus.

Przed opuszczeniem zarysu gry i przejściem do technikaliów, muszę wspomnieć o czymś ważnym, a mianowicie o samych pałacach. Należy pamiętać, że po wejściu do każdego z nich mamy określony termin na jego ukończenie (czyt. zabezpieczenie drogi do skarbu i jego późniejsze zabranie). Tutaj mała rada, szczególnie dla niezaznajomionych z serią - starajcie się ukończyć pałace w miarę możliwości jak najszybciej, najlepiej za jednym podejściem (jeśli się da), by nie tracić cennego czasu, który możemy później poświęcić na podwyższanie poziomu confidants. Nie wiedzieć czemu, Atlus zrezygnował z bardziej adekwatnej nazwy - social links - to nasz poziom zażyłości z resztą bohaterów oraz postaciami niezależnymi w grze. Owo dbanie o relacje wyjątkowo w piątej części się opłaca, gdyż bonusy, które otrzymujemy potrafią znacząco ułatwić rozgrywkę w późniejszej fazie gry. Tutaj mała dygresja - dbajcie o Takemi, a Takemi zadba o Was. Przedmioty regenerujące SP to abolutny mus, a dostaniemy je tylko od naszej mrocznej pani doktor. Co jeszcze oferuje nam gra? Podczas wspomnianego dbania o przyjaźnie/miłość mamy okazję by zobaczyć rożnego rodzaju wydarzenia, choć jest to tutaj mocno zminimalizowane (spodziewałem się więcej, czy to podczas festiwalu Obon, czy podczas wycieczki na Hawaje). Niektórzy zapytają - jak to jest z tym randkowaniem, o którym napisałem na początku? Ano tak, że po osiągnięciu odpowiedniego poziomu social link (no dobra, confidant)  z daną osobą, gra w pewnym momencie oferuje nam możliwość ścieżki romansu, co jest podkreślone podczas wypowiedzi. Dla zuchwałych bawidamków - tak, możecie flirtować ze wszystkimi kobietami naraz. Jednak odradzam tę opcję, bo czas zawsze zadziała na Waszą niekorzyśc, a wszystkie kłamstwa i tak wyjdą na jaw. Jeżeli macie swoją wirtualną faworytkę, to trzymajcie się jej i nie oglądajcie za innymi. Żeby ułatwić graczom sprawę, gra automatycznie ostrzega (w momencie, kiedy jesteśmy w związku, a próbujemy flirtować z kimś innym), że dana odpowiedź może być nie na miejscu, ponieważ nie jesteśmy singlami. Nie ma zmiłuj, jeśli będziecie ignorować ostrzeżenia i oszukiwać swoje partnerki - nie będzie możliwości wybrnięcia (a bo ja nie wiedziałem!). 
 
System walki - opiera się o żywioły, więc starajcie się tak dobierać drużynę, by mieć ją zróżnicowaną. Nowicjuszom w serii na początku będzie trudno, gdyż same żywioły nie są opisane wprost, jak w serii Final Fantasy, gdzie ogień to ogień, a lód to lód. Tutaj jest zupełnie inne nazewnictwo, lecz z czasem i do tego się przyzwyczaicie. Każdy z pałaców kończy się oczywiście walką z bossem; ci są naprawdę zróżnicowani, zarówno pod względem charakteru, jak i wizualnie. Stanowią też wyzwanie na wyższych poziomach trudności, co przyjąłem z entuzjazmem. Dla tych, którzy chcą tylko przejść grę, nie trudząc się walkami - Atlus zaimplementował tryb bezpieczny (safe mode), gdzie po prostu gracie wciskając "x" (a'la  Final Fantasy XIII). Mamy też masę statusów, które potrafią uprzykrzyć nam życie (jak również naszym adwersarzom). Pisałem o Takemi i jej przedmiotach odnawiających SP - spirit points są esencją walk i należy dbać o to, by nam zbyt szybko się nie skończyły, gdyż nasze życie w dungeonach z sielanki zamieni się w piekło. Mamy do dyspozycji napoje, ale odnawiają one niewielką ilość tych punktów, tak więc czym prędzej zagadujcie Takemi, by w swojej ofercie miała przedmioty odnawiające te punkty. Nie należą do najtańszych, tym bardziej, iż potrzebować będziemy kilka sztuk, dla każdego aktywnego członka drużyny, ale uwierzcie mi, warto. Sama walka - tutaj kolejna rada. Jeżeli będziecie wbiegać na ślepo w przeciwników, dość szybko zobaczycie napis "game over". System walki, to przede wszystkim atak na przeciwnika z zaskoczenia. Chowanie się za przedmiotami, ścianami i zasadzka w odpowiednim momencie, tak więc weźcie na wstrzymanie widząc przeciwnika i poczekajcie na opcję "ambush". Inna sprawa, że każde wbiegnięcie w przeciwnika na ślepo podwyższa poziom alarmu w danym pałacu i nie chcecie wiedzieć co stanie się, po wypełnieniu tego paska. 
 
Licealna codzienność, czyli to, co robimy w dzień. Przede wszystkim, mamy szkołę i obowiązki z nią związane. Piszemy testy, odpowiadamy, kiedy nauczyciel wyrywkowo bierze nas do odpowiedzi, ćwiczymy mięśnie, dbamy o naszą roślinkę, hodujemy warzywa na dachu szkoły, romansujemy z wybranką losu, podwyższamy więzi emocjonalne z innymi bohaterami, czytamy książki, gramy w gry video, możemy chodzić do publicznej łaźni, a gdy zechcemy rozrywki na wyższym poziomie, możemy pograć w shogi w kościele. Tutaj Persona 5 wybija się, gdyż jest tyle opcji do wyboru, że gracz naprawdę musi wybierać i często rezygnować z jednego, na rzecz drugiego. Nigdy nie jest nudno. Tutaj, mała podpowiedź: tak, jak Takemi ze swoimi przedmiotami ułatwi nam nocne życie w Metaverse, tak Wasza nauczycielka Kawakami będzie dla Was zbawieniem na życie w dzień. Rozwijajcie Waszą przyjaźń, gdyż dzięki niej, będziecie mieli dodatkowy czas na eksplorowanie Tokyo. Przejdźmy może w końcu do technikaliów...
  
Zacznijmy od grafiki w grze. Persona 5, pomimo iż dostępna na Playstation 4, to gra tworzona oryginalnie jeszcze na Playstation 3. To widać, ale nie zrozumcie mnie źle, bo gra wygląda bardzo dobrze. Pomimo faktu, że działa na zmodyfikowanym silniku użytym przy produkcji Catherine (Playstation 3, 2011), to jest po prostu przepiękna. Twórcy nie poszli ścieżką ultrarealistycznej grafiki, jak SE w Final Fantasy, a trzyma się animowanego stylu, który w dużej mierze przypomina ten z Catherine, tylko jest bardziej dopieszczony. Mamy tu masę, masę smaczków, które umilają nam rozgrywkę i pozwalają zapomnieć o leciwym silniku gry: animowane menusy, animowane loadingi, randomowe komentarze podczas loadingów, w stylu komentarzy z youtube, oraz sama stylistyka gry, gdzie mamy tonę czerni i czerwieni. Kolory te odzwierciedlają klimat panujący w grze i świetnie się komponują z muzyką, o której będzie za moment. Twórcy postarali się również w kwestii animacji samych person, a te potrafią robić wrażenie. Różnice w wersji PS3 w stosunku do obecnej generacji? Długość loadingów. Grałem w wersję japońską na ps3, oraz anglojęzyczną na ps4 i większych różnic nie zauważyłem, poza czasem wczytywania lokacji, więc jeśli nie macie konsoli obecnej generacji, śmiało możecie sięgnąć po wersję na starszą konsolę.
 
Muzyka i voice acting. VA - tutaj mamy możliwość wyboru, Atlus łaskawie uraczył nas darmowym DLC z możliwością dogrania oryginalnych, japońskich głosików. Nie, żeby te angielskie były złe - po prostu warto mieć wybór. Osobiście uważam, że ten angielski nie jest zły i stawiam go na równi z oryginałem. 
Muzyka...muzyka, to kwestia gustu i fani czwórki pewnie mnie żywcem spalą na stosie, ale uważam, że kompozycje Meguro tutaj są dużo, dużo ciekawsze, niż w poprzedniczce. Nareszcie skończył się motyw umpa umpa "Reach Out To The Truth" i tym podobne, które raniły nie tylko moje uszy, ale też duszę. Tutaj mamy cięższe granie oraz jazzowe brzdęki. Dużo bliżej Personie 5 do mroczniejszych klimatów SMT oraz jazzowego/soulowego Catherine. Rozumiem też, że będzie to argument dla tych, którzy odwrotnie do mnie, wielbili ścieżkę z P4. Na szczęście dla mnie, najnowsza odsłona trafiła idealnie w moje gusta i takie "Life will change" czy "Last surprise" będę jeszcze długo nucił w tym roku. "Beneath the mask" to już silne klimaty Catherine i miłe wspomnienia. Kilka utworow podlinkuję poniżej, dla lepszego zobrazowania:
 
 
eeech, stary dobry Meguro. Wokalistka, to Lyn Inaizumi i można jej posłuchać między innymi tutaj:
 
Podsumowanie:
 
Czy warto? Fani Persony nawet nie będą się zastanawiać, ale co z tymi, którzy o serii nie mają pojęcia? Odpowiadam - to świetny punkt startowy, chociażby ze względu na zrezygnowanie z nudnych dungeonów i wprowadzenie konceptu pałaców, które są indywidualne i nie znudzą gracza. Czy jest to najlepsza część w serii? Odpowiem przewrotnie - i tak, i nie. Jest inna, niż gorąco przyjęta poprzedniczka, zupełnie inna. Jest mroczna, cięższa z zupełnie innym stylem - zarówno graficznym, jak i muzycznym. To są kwestie upodobań i piąta Persona trafiła w moje idealnie. Jeżeli nie graliście wcześniej w żadną grę z tej serii, to będzie to świetna okazja by się z nią zapoznać - grafika jest bardzo przyzwoita, z mnóstwem wodotrysków. Ciekawostki, jak dodanie możliwości negocjacji z demonami, strzelanie i kilka pomniejszych detali daje nam po prostu ciekawszą rozgrywkę. Czy jest to jRPG wszechczasów, jak to niektórzy wieszczą? Dla niektórych zapewne tak, dla mnie, jest to pozycja bardzo solidna, w moim personalnym rankingu będąca na topie, jesli chodzi o japońskie RPG tego roku. Persona 5 jest przykładem gry, w której na każdym kroku widać wysiłek i uczucie włożone przez developerów w tę grę. Dzięki temu, gracze mogą wybaczyć trzyletnią obsuwę premiery.
 
Plusy:
 
+ ciekawe lokacje (pałace, zrezygnowanie z randomowych dungeonów)
+ Shoji Meguro w formie
+ mroczny klimat
+ około 100 godzin rozgrywki fabularnej
+ dopracowanie detali
+ powrót negocjacji
+ Takemi
 
Minusy:
 
- praca kamery w niektórych narożnikach pałacowych (czasami występuje dziwny błąd, przez co zasadzka może nie wypalić i to wróg napadnie na nas)
- po macoszemu potraktowane specjalne eventy (święta,wakacje)
- Haru

Moja ocena: 10/10

Obrazki z gry:


/obrazki dostarczył Mroczna Sarna/

Dodane: 07.04.2017, zmiany: 09.09.2017


Komentarze:

Właśnie skończyłem gierkę i muszę powiedzieć, że jest naprawdę dobra : D

Prawie 100 godzin na karku i dopiero po takim czasie dobiłem się do creditsów. Najlepsze jest to, że nie czułem jakiegoś większego znużenia.

yomi


[Gość @ 08.10.2018, 07:34]

Hejka, bo o tych minusach to za bardzo nie ma co pisac - Haru to jedna z postaci z gry, ktorej nie polubilem, dlatego ja umiescilem w minusach, tak "pol zartem, pol serio", co do pracy kamery, to wyjasnilem w jednym zdaniu, zdarza sie, ze zamiast schowac sie za rogiem, to wyskakujemy na przeciwnika, ale nie jest to zbyt nagminne. Gra jest zdecydowanie warta zakupu - to moim zdaniem najlepszy jRPG, jakiego w tym roku dostalismy i zobaczymy czy utrzyma sie na szczycie listy, bo za rogiem juz premiera Xenoblade Chronicles 2. P5 bede niebawem przechodzil po raz czwarty, a rzadko zdarza sie, bym tyle razy jednego jRPGa przechodzil, wiec cos jest na rzeczy ;)

sarna


[Gość @ 15.09.2017, 14:32]

Hej, kawał dobrej recenzji, fajnie się czytało.

Szkoda, że nie pisałeś za bardzo o tych minusach, zawsze daje to pełniejszą perspektywę na temat tego czy kupić giereczkę czy nie.

yomi


[Gość @ 15.09.2017, 10:36]

Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?