Adventures of Hourai High (The): Transfer Student Dramabomb (SNES) Adventures of Hourai High (The): Transfer Student Dramabomb (SNES)

Adventures of Hourai High (The): Transfer Student Dramabomb

Hourai Gakuen no Bouken!: Tenkousei Scramble (JAP)
Adventure of Hourai High School (The)
The Adventures of Hourai High: Transfer Student Dramabomb
Wydania
1996()
2011()
Ogólnie
Jeszcze jeden zapomniany jrpg ze schyłkowej epoki SNESa, przetłumaczony na język angielski przez grupę fanów. Lekki klimat, humor, łatwe walki - to trzy cechy charakteryzujące ten tytuł w dużym skrócie.
Widok
izometr
Walka
turówka
Recenzje
Mziab
Autor: Mziab
14.03.2012

Chociaż zdecydowaną większość interesujących gier na SNES-a mam już za sobą, to jednak sporadycznie zdarza mi się miła niespodzianka w postaci nowo odkrytej perełki. Tak było właśnie w przypadku gry Adventures of Hourai High, wydanej w 1996 roku przez małe studio o nazwie J-Wing. Warto zaznaczyć, że nie byłoby mi dane w ten tytuł zagrać, gdyby nie grupa tłumaczeniowa Aeon Genesis, dzięki staraniom której w kwietniu 2011 ukazało się kompletne angielskie tłumaczenie gry. Co więc mnie do niej przykuło? Zapraszam do dalszej lektury.

Akcja gry zaczyna się na pokładzie samolotu z uczniami lecącymi na ceremonię rozpoczęcia roku szkolnego w pewnym liceum. I wszystko byłoby w najlepszym porządku, gdyby nie drobne opóźnienie spowodowane tym, że piloci... przysnęli za sterami. Nie chcąc spóźnić się już pierwszego dnia, zniecierpliwiony główny bohater próbuje pertraktować ze stewardessą, która znajduje dla niego idealne rozwiązanie problemu... skok ze spadochronem. W ten, dość spektakularny sposób, nasz bohater zaczyna swoją przygodę w Hourai, dziwnym liceum na tajemniczej wyspie Utsuho, działającym jak magnes na wszelkiej maści dziwaków i odmieńców z całej Japonii. Nie brak tu ludzi przebranych za pingwiny, muszkieterów broniących porządku czy wściekłych nauczycieli wyposażonych w różne "pomoce" dydaktyczne. Krótko mówiąc, jeśli szukaliście poważnej fabuły, patosu i ratowania świata, trafiliście pod zły adres. Jeśli zaś poszukujcie solidnej dozy lekkiego, absurdalnego humoru i szalonych, licealnych przygód, nie szukajcie dalej. Fabuła i klimat należą moim zdaniem do największych atutów gry. Fani serii Mother i jej specyficznego poczucia humoru od razu zauważą pewne podobieństwa. Podział gry na krótkie epizody i ciągłe urozmaicenia sprawiają, że przy grze nie sposób się nudzić. Fanowskie tłumaczenie jest również bardzo udane i bardzo wprawnie oddaje wszelkie niuanse, za co tłumacz ma moje wyrazy uznania.

Jeśli zaś chodzi o samą rozrywkę, głównym atutem gry jest zdecydowanie system klubów. Każda z postaci może zapisać się do trzech z nich. Zdobywając doświadczenie awansujemy także w klubach, odblokowując nowe umiejętności lub perki. Dla przykładu: klub kucharski zwiększy skuteczność i obniży cenę przedmiotów leczących, klub kendo da nam możliwość dwukrotnego ataku mieczem, a klub okultystyczny pozwoli na używanie zaklęć. W grze istnieje kilkanaście bardzo różnorodnych i dość często absurdalnych klubów. Część z nich jest bardzo dobrze ukryta albo wymaga spełnienia określonych wymogów. Czasem jest to odpowiedni poziom postaci albo wystarczająco wysokie statystyki. Innym razem są to odpowiednie uzdolnienia. Nie każda postać może wstąpić do każdego z klubów, ale jest ich tak wiele, że na brak wyboru nie można narzekać. Oprócz doświadczenia zdobywamy też punkty przyjaźni (Friend Points), które możemy przydzielić członkom naszej drużyny w celu pogłębienia przyjaźni i odblokowania ataków specjalnych, z których możemy skorzystać na początku walki. A przyjaciół na swojej drodze spotkamy wielu. Do dyspozycji mamy aż 17 postaci, co jest liczbą olbrzymią jak na tytuł snesowy. Niektóre dołączają do nas automatycznie w ramach fabuły, inne można zwerbować w określonych okolicznościach.

Nie chcąc zdradzić zbyt dużo, dodam tylko, że nie wszystkie są ludźmi. Twórcy gry przygotowali dla nas też różne smaczki do odnalezienia, jak choćby siedem tajemnic szkoły. Na początku gry wybieramy także płeć głównej postaci, jej datę urodzenia i grupę krwi. Płeć ma wpływ na kształt niektórych części fabuły, a także startowy ekwipunek. Od daty urodzenia zależy z kolei kiedy otrzymamy od naszych towarzyszy prezent urodzinowy. Co do grupy krwi nie jestem pewien, ale osobiście nie zauważyłem, żeby miała wpływ na cokolwiek. Walki w grze nie odbiegają zbytnio od tego, do czego przywykliśmy w jrpgach tamtej epoki - turowe z widokiem pierwszej osoby. Należy dodać, że zdarzają się one dość często, czasami dosłownie co kilka kroków. Nie są za to przesadnie trudne, dzięki czemu nie drażnią na dłuższą metę. Być może są nawet zbyt proste. Zdecydowaną większość gry można przejść na automatycznej walce i tylko bossowie wymagają większego skupienia. Wskutek niewygórowanego poziomu trudności i częstości walk, doświadczenie i pieniądze leją się strumieniami. Trudności można mieć jedynie, jeśli poszło się przypadkiem w niewłaściwe miejsce. Poziom trudności może rozczarować niektórych starych wyjadaczy. Mnie osobiście jednak odpowiadał, czyniąc grę lekką i przyjemną rozrywką po ciężkim dniu. Gra jest umiarkowanie krótka. Można ją przejść w ciągu około dwudziestu godzin. Osobiście nie uważam tego jednak za minus, bo dzięki temu nie ma tu żadnych dłużyzn ani przeciągania gry na siłę.

Jak przystało na tytuł wydany u schyłku życia Super Nintendo, gra jest całkiem przyjemna dla oka. Nie brak w niej kolorów i dużych, szczegółowych sprite'ów - szczególnie w przypadku grafik przeciwników. Nie jest to może nic pokroju Star Ocean ani Tales of Phantasia, ale jak na produkcję pomniejszego studia mile zaskakuje. Podobnie jest z oprawą dźwiękową, do której ku mojemu zaskoczeniu przyłożył ręki Hitoshi Sakimoto (odpowiedzialny m.in. za muzykę Final Fantasy Tactics, Vagrant Story, Tactics Ogre czy Final Fantasy XII). Utwory słyszane w grze są lekkie i wesołe, świetnie podtrzymując żartobliwy klimat gry. Trudno mi wyszczególnić konkretne utwory, które wpadły mi w ucho, ponieważ... podoba mi się całość ścieżki dźwiękowej. Myślę, że w tym temacie nie muszę mówić więcej :).

Podsumowując, Hourai jest moim zdaniem grą bardzo udaną i zdecydowanie zasługuje na większą popularność. Jeśli przeszliście wszystkie czołowe tytuły tamtej epoki i szukacie czegoś nowego i przyjemnego, w niezbyt poważnych klimatach, gorąco polecam sięgnąć po ten tytuł. Lekka fabuła, zaskakująco dobra muzyka i ciekawy system klubów na pewno zaskarbią sympatię niejednego gracza, któremu przejadły się bardziej stereotypowe produkcje. Osobiście jestem pewien, że do tego tytułu jeszcze niejednokrotnie powrócę.

Moja ocena: 4/5


Obrazki z gry:

Dodane: 18.03.2012, zmiany: 21.11.2013


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?