Dragon Quest VI (SNES)

Dragon Quest VI

Dragon Quest VI: Maboroshi no Daichi (JAP)
Wydania
1995()
2001()
Ogólnie
Szósta odsłona bardzo popularnej serii, w Japoni przewyższającej popularnością nawet Final Fantasy. I nie ma co się dziwić, gdyż gra jest bardzo rozbudowana pod każdym względem. Tłumaczenie na język angielski jest niedokończone (na oko 90%), ale można spokojnie skończyć grę bezstresowo. /Cholok
Widok
z góry
Walka
turowa
Recenzje
Cholok
Autor: Cholok
18.05.2006

Gra zaczyna się od scenki, w której nasza drużyna szykuje się do pokonania demona Mudo i niestety ponosi fiasko. W tym momencie nasz bohater się budzi. Czy to był tylko sen? Szybko okaże się, że nie. Tak naprawdę istnieją dwa światy (a nawet trzy): ten prawdziwy i ten ze snów, ale też prawdziwy. Nasz heros musi rozwikłać tą tajemnicę i oczywiście zniszczyć zło, żeby było oryginalnie. Fabuła ta jest ostatnią częścią drugiej trylogii.

Jak zwykle nadajemy naszemu herosowi imię i w pojedynkę zagłębiamy się w fabułę gry. Wkrótce dołączą inni, by nam pomóc. Fabuła rozkręca się powoli, stąd nie mamy od razu postawionego zadania: zabicia ostatecznego zła. Musimy do tego sami dojść rozmawiając z postaciami. Ze względu na dwoistość świata zrezygnowano z podziału na dzień i noc. Za to trzeba się nieźle nagimnastykować przechodząc z jednego świata do drugiego korzystając z sieci schodów i studni. Należy także kojarzyć fakty, gdyż te mieszają się w obu światach. Rozgrywka do czasu pokonania Mudo (25-30% linii fabularnej) nie różni się od części drugiej. Żadnych subquestów i innych możliwości. Po pokonaniu Mudo (dwa razy, bo w obu światach) dostajemy jakby nową grę. Zdobywamy statek (w drugim świecie jest to pływająca wyspa) i mamy dostęp do wielu lokacji, ale nie wszystkich. Możemy także rozwijać naszych herosów stosując system zawodów (job). Mamy sporo do wyboru, a po wymasterowaniu kilku podstawowych dostajemy zawody hybrydowe. Są też ukryte, które trzeba znaleźć. Awanse dostajemy po zwycięskich walkach. Liczy się tylko ilość walk, bo nie ma żadnych job points, ale walki ze słabymi przeciwnikami się nie liczą. Każdy zawód przynosi jakieś profity w typie: nowe czary lub nowe umiejętności (skills). Następuje także modyfikacja podstawowych statystyk postaci (czasem na minus). Daleko później zdobywamy nowe środki transportu (latający dywan i latające łóźko) oraz statek podwodny (jeden ze światów pozwala na esplorację pod wodą). Oczywiście posiadanie transportu w jednym świecie nia oznacza posiadania go w drugim. Jedynym uniwersalnym pojazdem jest pegaz dostępny naprawdę późno w grze, aby dostać się do trzeciego świata (miniaturkowego jednak), mrocznego Dark Wolrd.

System walki jest turowy, ale musimy najpierw sami wybrać opcje (czyli turówka w ciemno). Walczymy czterema postaciami, choć nasza drużyna może liczyć więcej herosów (w tym kilka ukrytych postaci). Mamy opcję walki, rzucania czarów i używania skillsów, używania przedmiotów oraz ucieczki. Możemy też wybrać opcję walki automatycznej. Wtedy sterujemy tylko naszym herosem, a resztą drużyny kieruje komputer stosując jedną z wybranych taktyk. Wygrana dostarcza punktów doświadczenia i zasila naszą sakiewkę. Czasem wpadnie nam też w łapki jakiś przedmiot. Przy awansie levelów nasze statystyki rosną. Ktoś bystry z pewnością zauważył intrygujący współczynnik style. Trzeba przejść połowę gry, aby dowiedzieć się po co on jest. Oznacza on modne ubranie, a zmienia się wraz ze zmianą ekwipunku. W pewnym momencie trzeba wygrać konkurs mody, aby zdobyć interesujący nas przedmiot. Są także warsztaty szlifujące nasz ekwipunek. Polepszają nie tylko styl, ale też właściwości obrony i ataku. Niestety, nie są tanie.

Oprócz rozległego świata (-ów) mamy masę subquestów, ukrytych postaci i przedmiotów. Samo wymasterowanie wszystkich jobów może zająć wieki. Zbieramy też medale dla króla medali. Niektóre są starannie ukryte, ale warto szukać. Mamy kasyna, w których są automaty z jednorękim bandytą oraz stół z pokerem. No i wreszcie trenowanie potworków. Zawód mistrza bestii daje możliwość łapania potworków i wcielania ich do drużyny, a nawet wystawiania ich na arenę. Stworki zdobywają doświadczenie, mają też własne joby. Coś dla wielbicieli pokemonów.

System obsługi gry jest identyczny jak w każdej części tej serii. Jest przez to trochę archaiczny i czasami niewygodny. Przykładzik: kupujemy broń ze sklepu, widzimy czy polepsza wspólczynniki. Chcemy użyć z plecaka, nie widzimy. Przedmioty w plecaku zawsze zajmują jedno miejsce (a tych jest bardzo mało). Przykładzik: 5 Medical Herbs zajmuje 5 miejsc zamiast jednego z licznikiem. Jest też plus. W starszych częściach były przechowalnie przedmiotów w miastach, tutaj mamy przechowalnię przy sobie. Ale depozyty pieniężne zostawiono po staremu.

Grafika jest bardzo dobra, jedna z lepszych jak na SNESa. Animowane potworki, różnorodne tła, nie ma się czego czepić. Muzyka jest bardzo inspirowana klasyką. Kto nie lubi symfonicznych bajerów, tego może drażnić. Wielu ludziom musiała jednak spasować, bo wydano soundtrack z muzyką. To kwestia gustu, ale ja wolałem tę z Final Fantasy 6. Jeszcze kwestia tłumaczenia. Kilka różnych grup tłumaczy tę grę niezależnie od wielu lat i żadna nie skończyła roboty do końca. Ci co chcą czekać na zakończenie niech wpierw zajrzą na datę ostatniej aktualizacji. Nie ma co czekać tylko trzeba zabierać się za granie. Ja używałem wersji NoProgress (jasnowidze czy co) i jest kilka rzeczy bez tekstu (puste linijki) i czasem zwisa przy użyciu opcji Info All, ale poza tym jest okey.

Moja ocena: 4/5


Obrazki z gry:

Dodane: 22.05.2006, zmiany: 21.11.2013


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?