Dave The Diver |
|
Wydania |
2023(![]() |
Ogólnie
|
Nurkowanie, polowanie na ryby i bycie obiektem polowania, zarządzanie i obsługa w sushi barze
|
Widok
|
Perspektywa boczna
|
Walka
|
W czasie rzeczywistym
|
Recenzje |

Głęboka woda to ostatnie co kojarzy mi się atrakcją. Wolę być sto metrów nad ziemią niż dziesięć pod powierzchnią wody, zazwyczaj. Sushi? Z racji restrykcji dietetycznych też tak średnio. Ja wiem, że są opcje warzywne i tak dalej, ale jak mogę wybierać, to decyduję się na ciekawsze potrawy. Z tego kręgu kulinarno-kulturowego wybrałbym z większym apetytem jakiś zacny ramen czy jakieś intrygujące kare-katsu. Niemniej spędziłem prawie setkę godzin nurkując i pomagając przyrządzić... hm, woniejące... dania z surowej ryby, glonów i ryżu. Osobliwe.
Gra zaczyna się od czegoś zwyczajowo kojarzonego z finałem, a zarazem będącego koszmarem każdego korposzczurka, taka scena: leżenie na plaży z drinkiem w dłoni przerwane telefonem i prośbą o powrót do pracy. Wzmiankowane wydarzenia stały się udziałem Dave'a. Jest on ex-płetwonurkiem i specjalizuje się w bardzo głębokich eskapadach podwodnych. Jest on korpulentnym gościem, ale pozory mylą - potrafi znakomicie pływać. W wodzie poruszamy się z racji oporu generowanego przez ciecz jakby ślamazarniej - przy założeniu że tlenu mamy na tyle, aby ten fakt niemrawości zauważyć. Bo dobrowolne ryzykowanie utonięcia jest głównym motywem tutaj. Schodzimy z łodzi pod powierzchnię wody w magicznej lokacji Blue Hole w celach zgromadzenia składników na sushi czyli ryb właśnie. Opcji bezpiecznego moczenia kija nie ma, ale za to jest harpun z liną, więc to już coś, nie? Harpun oferuje niewątpliwą przewagę względem ryb, ale ma swoje ograniczenia. Zasięg jest dość skromny, choć te kilka metrów to już coś. Zakres strzału to jakieś 90 stopni przed nami - cokolwiek jest za plecami, nad głową czy pod nogami pulchnego nurka jest zupełnie wolne od groźby przebicia. Do tego co większe okazy wytrzymują nierzadko więcej niż jeden postrzał zanim rozpoczną karierę w branży gastronomicznej. Dodatkowo po upragnionym ostatecznym trafieniu, bywa że trzeba jeszcze ściągnąć upolowane stworzenie albo zwyczajnie się wyrwie i wymagać będzie poprawki. W trakcie pojedynku siłowego nie możemy się poruszać. Co z tego? Ano to, że nie jesteśmy jedynym drapieżnikiem w wodzie.
Większość płetwiastych (mackowatych, galaretowatych) ma nas za mało interesujący element otoczenia, ewentualnie wyczuwa w nas zagrożenie i daje płetwę siną w głąb. Bywają jednak rybiszcza zdeterminowane do uczynienia nam krzywdy i do tego same nań dość odporne. Fortunnie mamy też broń dodatkową - odpowiednik broni palnej, ale działający pod wodą. Ma on najczęściej lepszy zasięg, obrażenia i magazynek - co bywa atutem w porównaniu do pojedynczego i niewyczerpywalnego ataku harpunem. A gdy już dojdzie do agresywnego zbliżenia, to zostaje jeszcze ostatecznie szybki atak nożem. Każda z trzech wymienionych broni może zostać ulepszona za odpowiednią opłatą i z dostarczeniem odpowiedniego surowca - bywa nim też poprzednia wersja broni. Nóż i harpun mają jednostajny schemat rozwoju, a broń palna dzieli się na różne rodzaje: od karabinów po miotacze sieci czy pistolety na strzałki usypiające. Coby sprawy pogmatwać, to taki choćby karabin snajperski może mieć jeszcze przeróżne warianty: strzelający pociskami z trucizną, podpalającymi, z prądem, paraliżujący itd. Każdy znajdzie sobie coś podług preferencji bojowych. Ja pierniczę, dziwnie to brzmi w kontekście połowu rybek... tyle że mamy też bossów i to już nie przelewki! Bo walki z nimi potrafią zapierać dech w piersiach! Dosłownie.
Tlen jest w grze dość istotnym zasobem i ograniczeniem jednocześnie. Od jego ilości zależy jak długo przebywać możemy pod wodą, stopniowo go ubywa. A nawet szybciej, gdy postanowimy zaryzykować i płynąć prędko. Jeszcze szybciej gdy jakiś rekin właśnie gryzie nas w tyłek! A gdy już tchu zabraknie, to...! Budzimy się na łodzi i przepada większość zdobytych łupów - zachowujemy tylko sztukę przedmiotu. Pilnowanie pojemności butli jest więc priorytetem, jeżeli zależy nam na morskich bogactwach. Tlen możemy też uzupełniać z zanurzonych beczek, sporych małż czy po prostu z przenośnych pojemników używanych jako jeden z dwóch aktywnych przedmiotów jednorazowego (często) użytku. Przedmioty możemy kupić z losowo dostępnego asortymentu na łodzi u Cobry - choć sprzedaż prowadzona jest tylko za dnia, zapewne aby uniknąć posądzenia o ciemne interesy. Da się je również znaleźć w porozrzucanych po dnie skrzyniach: część zawiera też broń na którą tymczasowo podmieniamy nóż, ale za to oferująca choćby możliwość kucia w rudach metali, skałach z kruszcem czy nowe formy ataków i rodzaje obrażeń. Znajdujemy też skrzynie z ulepszeniem harpuna czy posiadanej broni - z opcją tymczasowej wymiany na inną, nawet taką, której jeszcze nie mieliśmy. Opłaca się wziąć to w łapki, aby odblokować schemat i zlecić jej zmontowanie w przyszłości. Jednakże: co dzieje się w wodzie, zostaje w wodzie - zdobyte przedmioty tego rodzaju nie przechodzą z nami dalej. Są też skrzynki z produktami żywnościowymi takimi jak przyprawy, sosy czy ocet, czasem karmą dla kotów: warto gromadzić, bo pozwalają kucharzowi wymyślić nowe dania. No powiedzmy, że bez używania kociej karmy jako składnika! A, ważne: musimy pilnować z czym wypłyniemy, bo kuferek ma ograniczoną pojemność i dobrze zainwestować w jego rozwój - oraz innych przedmiotów - za kasę.
Pomoc w sushi barze to ostatnia aktywność dobowa. Bo Banjo kucharzem jest znakomitym - z talentem dorównującym tylko jego ego - za sprzątanie blatu czy roznoszenie potraw się brać nie będzie. Czyli Dave biega z daniami, czyści misy oraz nalewa piwo, potem nawet robi drinki. Ale łatwo nie jest, bo klienci bywają niecierpliwi, a puszysty nurek dość prędko się męczy. Opłaca się zatrudnić pomoc i łożyć na jej szkolenie.
Czy to całość atrakcji? No nie, bo w miarę progresu gry uzyskujemy możliwość połowu jeżowców (przestaną nas wtedy też kaleczyć) i krabów. Zapuszczając się coraz głębiej spotykamy dziwniejsze stworzenia, w tym żyjące pod osłoną nocy czy ekstremalnych temperatur. Ale pojawia się też wiele nowych mini-gier: część w toku fabuły, a część zupełnie niezależnie i jak ktoś nie czuje potrzeby, to nie musi się w nie angażować. Niektóre z nich są pastiszem znanych hitów. Tu dzieje się też magia transgatunkowości tytułu, bo pojawią się sekwencje skradankowe czy pluralizm gier hazardowych, w tym kolaboracji z popularnymi grami nurtu indie jak choćby Balatro. Dalekie są one od trudnych i po kilku chwilach nabędziemy wystarczającego poziomu wprawy. Są też różne misje poboczne czy - w dalszych etapach gry - opcje hodowania własnych ryb czy roślin.
Fabularnie gra jest napisana średnio, choć trzyma lekki humorystyczny poziom do końca. Nie tłumaczy skąd się wziął ten zbiornik wodny o magicznych właściwościach generowania ryb z różnych rejonów świata, ale w sumie czy to jest ważne w rozgrywce? Ja tam bawiłem się samą grą wystarczająco dobrze - lekkość klimatu rekompensowała mi powierzchowność fabuły. Lekko sili się ona na proekologiczny przekaz, ale jest on mało nachalny i można odnieść wrażenie, że średnio szczery - bo polujemy na monstrualne ilości jedzenia w celu maksymalizacji zysków.
Osiągnięcia są średnio wymagające, acz te ze zjedzeniem racji żywnościowej może niechcący umknąć - na szczęście tylko ono jedno. Żadne DLC nie jest wymagane, to też plus.
Muzycznie jest fajnie, czuć atmosferę zanurzania się i niepokój głębin. Można też zapoznać się z twórczością mxmtoon - ujdzie, ale raczej odbiorcą jej kawałków o szczenięcej miłości nie będę.
Podsumowując: całkiem zacna gra do odprężenia się przy gromadzeniu mięsa do sushi i pomaganiu w prowadzeniu lokalu - bo to stanowi trzon zabawy.
ZALETY:
- Lekki humor
- Rekreacyjny model gry
- Wiele aktywności
WADY:
- Z czasem nurkowanie nuży
Osoby, które grałyby w tę grę:
- Jacques-Yves Cousteau
- Steve Irwin
- mxmtoon
Osoby, które nie grałyby w tę grę:
- Karol Marks
- Howard Philips Lovecraft
- Dr. Blight
Moja ocena: 4/5
Obrazki z gry:
/obrazki dostarczył Ksiadz_Markavian/
Dodane: 09.05.2025, zmiany: 09.05.2025