Legionary's Life (A)

A Legionary's Life
Wydania
2019( Steam)
2019( Steam)
Ogólnie
miks prostego RPG i klasycznego rogue-like’a z przyzwoitą domieszką starej, dobrej tekstowej przygodówki, w którym wcielamy się w rolę szeregowego rzymskiego legionisty
Widok
głównie tabelki
Walka
turówka
Recenzje
Yoghurt
Autor: Yoghurt
12.05.2021

W ostatniej dekadzie, dzięki cyfrowej dystrybucji, zwłaszcza Steamowi, który wyjątkowo ułatwił drobnym twórcom zaistnienie w branży elektronicznej rozrywki, growa scena Indie nadzwyczaj rozkwitła. Co prawda, by dotrzeć do prawdziwych pereł, trzeba się czasem przekopać przez tony nawozu spod znaku rosyjskich i chińskich szrotów (które, mam wrażenie, chyba powstawały w Robloksie) podszywających się pod znane marki wzorem najgorszych klonów Flappy Birda z Androida, dziesiątki takich samych trzepanych od sztancy pseudo-japońskich popierdółek z RPG Makera i setki (SETKI!) mniej lub bardziej porno visual novelek napisanych w Ren’Py. Tu w sukurs graczom przytłoczonym klęską urodzaju przychodzą szanowani i uwielbiani recenzenci (mowa rzecz jasna o mnie), którzy z narażeniem zdrowia psychicznego grzebią w śmieciach, by wyłuskać tytuły naprawdę warte waszych pieniędzy i zachodu.

I jednym z takich niezależnych cudeniek jest opisywany dziś Legionary’s Life – skromny, jeśli chodzi o oprawę, ale niezwykle bogaty w treść tytuł, pozwalający się wcielić w zwyczajnego, szeregowego rzymskiego legionistę z okresu Wojen Punickich (i późniejszych kampanii Cesarstwa). To niezwykle interesujący miks prostego RPG i klasycznego rogue-like’a z przyzwoitą domieszką starej, dobrej tekstowej przygodówki. Już brzmi dobrze, a po wgryzieniu się w rozgrywkę niektórzy odnajdą w Życiu Legionisty swoją nową miłość, z którą spędzą od kilkunastu do kilkudziesięciu godzin, śrubując umiejętności i sprawdzając każdy możliwy scenariusz wydarzeń.

Niech nie zraża was oprawa, oszczędna zarówno pod względem wizualnym, jak i dźwiękowym. Legionary’s Life nie czaruje fajerwerkami i efekciarstwem, stawiając na przejrzystość rozgrywki – po 10 minutach spędzonych z grą praktycznie wszystkie dostępne opcje będą w pełni czytelne, co nie oznacza, że przeprowadzicie swego pierwszego legionistę bez szwanku przez całą, długoletnią karierę w cesarskim wojsku. Zapewne padniecie gdzieś po drodze, zadźgani dzidami hoplitów lub zarżnięci toporami barbarzyńców. I to nie raz. Na tym polega cały urok rogue-like’ów, przy czym Legionary’s Life nie jest, w przeciwieństwie do wielu przedstawicieli tego gatunku, nieuczciwie trudny. Losowość gra tu ogromną rolę i nieraz będziecie psioczyli na wirtualne rzuty kością, ale przeciwnik gra na takich samych zasadach i również może mieć niewiarygodnego pecha, co skrzętnie wykorzystacie i podskoczycie z radości, gdy temu przeklętemu przywódcy najemników, który przez ostatnie kilka rozgrywek napsuł wam krwi, nie wyjdzie jeden kluczowy manewr bojowy, pozwalający zadać mu potężny cios.

Ta ciągła niepewność losu to źródło największych emocji w Legionary’s Life, ale nie jesteście zdani tylko na niewidoczne losowanie cyferek przez komputer. Każda ze statystyk legionisty, którego animujecie, ma wpływ na powodzenie kolejnych akcji, zarówno podczas potyczek, jak i wydarzeń w obozowisku legionu, na patrolach czy podczas szturmu na mury obleganego miasta. Nazwy cech są jasne dla każdego, kto spędził 5 minut przy dowolnej grze - wiadomo, że Zdrowie decyduje o tym, ile ciosów jesteście w stanie przyjąć na klatę, Siła pomaga powalić przeciwnika tarczą i zwiększa zadawane obrażenia, Wytrzymałość określa, jak szybko zmęczycie się w walce a umiejętności fechtunku ułatwiają trafienie wroga. Dochodzą do tego również Szybkość (zwiększa inicjatywę i ilość możliwych do podjęcia akcji), Koordynacja (dzięki której nie dacie się tak łatwo wybić z rytmu i szybciej odzyskacie postawę obronną), Czujność (która umożliwi wykrycie zasadzki albo uniknięcie ciosu) oraz celność rzutu oszczepem (która przy odrobinie fuksa pozwoli wam zakończyć walkę jeszcze zanim na dobre się zacznie, gdy zlikwidujecie nadchodzącego adwersarza z większej odległości). Każdą z wymienionych statystyk da się podszkolić zarówno w obozie wojskowym w oczekiwaniu na kolejną bitwę (chociażby trenując z innymi legionistami) jak i rozwinąć je w praktyce  – wiadomo, że nic tak nie nauczy walki mieczem, jak pojedynek z wrogiem. Ponadto na współczynniki ma wpływ także używany przez was sprzęt – lepszą broń i pancerz można kupić od kumpli z obozowiska albo zdobyć na wrogu tudzież otrzymać w ramach nagrody za jakiś heroiczny czyn. A co lepsze egzemplarze potrafią całkowicie zniwelować obrażenia, więc warto czasem wyjść przed szereg i postarać się nieco bardziej od kolegów z kohorty.

Nawet gdy pomimo waszych wysiłków biedny legionista w końcu natrafi na mocniejszego wroga i padnie w walce, nie tracicie wszystkiego bezpowrotnie – każda kolejna rozgrywka, zależnie od poczynionych postępów przydziela graczom punkty. Jeśli trzymaliście się z tyłu, nie wykazując się niczym szczególnym, dostaniecie ich raptem kilkanaście. Bohaterskie czyny, liczba pokonanych przeciwników i zaliczenie kolejnych rzymskich kampanii oznacza natomiast sporą liczbę cyferek podczas podsumowania rozgrywki. Punktacja każdego legionisty kumuluje się z poprzednimi i pełni formę waluty, za którą przed następnym rozpoczęciem gry możecie kupić lepszy ekwipunek startowy czy podnieść początkowe mizerne statystyki o kilka poziomów. Legionary’s Life, jak na symulację rzymskiego legionu, premiuje odwagę, aczkolwiek nadal zaznacza cienką granicę między bohaterstwem i bezmyślnością, decydującą o życiu i śmierci. Rzucenie się w pojedynkę na trzech przeciwników, by uratować towarzysza na polu bitwy to niewątpliwie szczytne zachowanie, sowicie nagradzane przez zwierzchników (i samą grę przy podliczaniu punktacji) w przypadku powodzenia. Jednak w razie zgonu wysiłek pójdzie na marne – więcej zyskalibyście, nie wyrywając się do przodu i walcząc dalej ku chwale swych bezpośrednich przełożonych i konsula.

A właśnie – opinia przełożonych i honor to kolejne dwa ważne współczynniki, mające spory wpływ na życie w rzymskim obozie i poza nim. Szeregowiec, który sam zgłasza się na patrole i dodatkowe warty zarabia punkty u swego centuriona, a co większe osiągnięcia mogą sprawić, że zauważy was nawet sam konsul prowadzący całą kampanię, co w efekcie wiąże się z kolejnymi awansami. Prosty trep może dosłużyć się nawet rangi centuriona (a to oznacza większy żołd i możliwość podejmowania taktycznych decyzji na polu bitwy), a wyjątkowo udana rozgrywka zakończy się waszą nominacją do senatu w epilogu (aczkolwiek nie liczcie na to po pierwszej rozgrywce). Honor natomiast wpływa na wiele pomniejszych wydarzeń i zamyka bądź otwiera konkretne opcje dialogowe w przygodowej części rozgrywki. Mechanika jego zdobywania i utraty jest bardzo prosta – jeśli wyrzynacie jeńców i rabujecie zdobyte miasta, nie liczcie na to, że mniej bezlitośni koledzy czy przeciwnicy pójdą wam na rękę, gdy nadejdzie odpowiednia pora.

Ale wszelkie kwestie honoru i reputacji odchodzą na dalszy plan (choć wciąż grają niewielką rolę), gdy dochodzi do starcia dwóch armii. Jako że przez większość gry jesteście jedynie maleńkim trybikiem w machinie wojennej, nie macie zbytniego wpływu na to, z kim staniecie do walki i na jakich zasadach będzie się ona toczyć – rozkaz to rozkaz, macie się trzymać w swojej formacji i pokonać człowieka przed sobą, nieważne, czy jest to pierwszy lepszy pastuch zaciągnięty do greckiego wojska, czy elitarny numidyjski wojownik Hannibala.  

Jednak dzięki temu, że antyczne armie stosowały system rotacji szeregów, napotkanie twardego adwersarza nie oznacza z automatu zgonu – przyjmując obronną postawę bojową i unikając wystawiania się na ciosy możecie (przy odrobinie szczęścia) przetrwać aż do chwili odesłania na tyły dla chwili odpoczynku. Odpowiedni dobór taktyki walki zależnie od przeciwnika i warunków otoczenia to najważniejszy aspekt całej gry. Walcząc z uzbrojonym we włócznię grekiem warto zmniejszyć dystans, by pozbawić go przewagi odległości, a ścierając się z potężnym najemnikiem wymachującym siekierą lepiej zasłonić się tarczą i czekać, aż popełni błąd, by zadać cios. A możecie go ciąć i pchnąć zarówno w klatę, jak i w nogi, ręce, krocze, głowę czy szyję – każda z tych stref jest inaczej osłonięta pancerzem i wiąże się z innymi konsekwencjami. Tnąc po nogach wytrącacie wroga z równowagi, przez co odsłania się na kolejne uderzenia, natomiast waląc po głowie zadajecie większe obrażenia. Ale, ponieważ podlegacie tym samym zasadom rozgrywki co strona przeciwna, sami musicie uważać, by nie dać wrażym wojownikom okazji do zadania obrażeń. Każda decyzja podejmowana w zwarciu ma swoje zalety i wady – mocne uderzenie tarczą zwali wroga na ziemię i otworzy go na serię morderczych ciosów, ale jeśli taki atak nie trafi, sami będziecie musieli odzyskać równowagę. Każda runda walki to szybka kalkulacja zysków i strat i jeden głupi błąd może skończyć się przedwczesnym zgonem.

Jednakże nie samymi bitwami legionista żyje –kampanie wojenne były zwykle długimi okresami nudy przetykanymi kilkoma dniami intensywnych starć. Wasza postać większość czasu spędza we wspomnianym już kilkakrotnie obozie, w którym szkoli umiejętności, zdobywa uznanie kolegów i przełożonych, a czasem dostaje nocną wartę lub wyskakuje na zwiad. Ta ostatnia czynność wiąże się z mini-grą, przenoszącą was na mapę najbliższej okolicy, kojarzącą się nieco z cudownym, kultowym Last Patrol. Waszym zadaniem jest zebranie zapasów żywności z pobliskich pól i wiosek, co czasem bywa rutyną, a czasem wiąże się z mniejszymi potyczkami z oddziałami wroga lub z omijaniem zasadzek. Ponadto, żeby jeszcze bardziej urozmaicić rozgrywkę przed walnymi bitwami, wasza postać często otrzymuje jakieś specjalne zadanie – może to być rozpoznanie pozycji przeciwnika, szpiegowanie jego obozu czy wypad mający uszczuplić jego potencjał bojowy, nim dojdzie do właściwej rzezi. O powodzeniu waszych poczynań ponownie, poza wirtualnymi kośćmi, decydują współczynniki – na przykład zakradanie się do obozowiska wroga wymaga odpowiedniej koordynacji, szybkości i spostrzegawczości. Choć, jak we wszystkich aspektach Legionary’s Life, czasem alea iacta est i trzeba się pogodzić z mało przychylnym wyrokiem losu, nawet dysponując nieźle przeszkolonym legionistą. Taki już urok rogue-like’ów.

Warto zaznaczyć, że Życie Legionisty nie jest dla każdego. Gracze, którzy lubią mieć kontrolę nad każdym, najdrobniejszym detalem rozgrywki będą się wkurzać na nieprzychylne losowania podczas starć i wydarzeń przygodowych. Osoby nie gustujące w prostym pixel arcie i tekstowej oprawie zastępującej graficzny splendor też raczej nie polubią się ze spartańskim interfejsem. Ale ci, którzy przetrwają wspomniane na wstępie pierwsze 10 minut gry z pewnością zanurzą się w pełni w wykreowany z dużą dbałością o detale i obfitujący w doskonałe opisy realistyczny świat prostego rzymskiego żołdaka, w którym każdy kolejny dzień może oznaczać powrót do domu na tarczy. Lub z tarczą, jeśli sprzyja mu bogini Fortuna. Ja wsiąkłem na długie godziny.

Moja ocena: 5/5


Obrazki z gry:


/obrazki - oficjalne podprowadzone ze steama/

Dodane: 21.08.2020, zmiany: 12.05.2021


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?