Final Fantasy V (SNES)

Final Fantasy V

Wydania
1992()
1998()
2002()
Ogólnie
Jeszcze jedna gierka ze stajni Square ze słowem FINAL w tytule. A to oczywiście jest synonimem dobrej zabawy :) I kolejny tytuł, w który gramy w ludzkich językach, dzięki zapałowi fanów!
Angielski patch - v.1.10 z 17.10.1998 - autorstwa RPGe
Polska wersja językowa- patch autorstwa Jaro z 12.01.2002 v.1.0
Widok
Izometr
Walka
Fazówka
Recenzje
Lotheneil
Autor: Lotheneil
09.02.2006

Prolog: Wynurzenia autorki, których i tak nikt nie czyta.

Na polu RPG na GBA posucha ostatnio, a na makaron po japońsku jakoś nie miałam ochoty. Zwróciłam więc wzrok na platformę, na którą poza PSX wyszło chyba najwięcej (i to dobrych) produkcji, platformę, od której zaczęłam swoją przygodę z emulacją. Co więcej - wróciłam do gry, od której to wszystko się zaczęło.

Serii Final Fantasy nie trzeba chyba nikomu przedstawiać, dla wielu jest ona wręcz synonimem jRPG. Z pewną nieśmiałością podchodzę więc do piątej jej części, z którą przyszło mi się dziś zmierzyć. Pozwolę sobie nie zanudzać Was łzawą historią pochodzenia tytułu, bo większość zapewne zna ją na pamięć, tylko od razu przejdę do sedna sprawy.

Akt I: Historia, czyli w co tym razem wpakował się świat.

W spokojnej dotąd krainie zaczyna się dziać coś złego... Kryształy, w których zamknięta była moc żywiołów jeden po drugim zaczynają pękać. Wiatr cichnie, woda przestaje falować, ogień gaśnie. Uśpione zło ponownie budzi się do życia... Do tego na ziemię zaczynają spadać dziwne meteoryty. Młody chłopak zostaje wbrew swojej woli (jak to zwykle bywa) wciągnięty w wir wydarzeń. A droga przed nim bardzo daleka, bo o historii można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to że jest krótka czy mało rozbudowana. No ale, jakby nie było, Square to (pomijając drobne potknięcia) gwarancja wysokiej jakości i dobrej zabawy. Zanim więc bohater dotrze do wielkiego złego w celach towarzysko- matrymonialnych, przyjdzie mu spotkać się z wieloma ludźmi (i nie tylko) i zwiedzić wiele miejsc niekoniecznie należących do znanego mu świata. W zmaganiach z głównym przeciwnikiem pomoże mu królewna szukająca zaginionego ojca, kapitan piratów o nieznanej przeszłości i mężczyzna, nie pamiętający nic poza własnym imieniem i faktem, że przed chwilą mocno dostał czymś w głowę.

Akt II: Dekoracje gotowe i orkiestra gra.

Graficznie FF5 niestety nie zachwyca. O ile wnętrza niektórych lokacji (las, cmentarzysko okrętów czy piramida) są narysowane bardzo starannie i mają swój klimat, podobnie jak tła walk, to już miasta czy podziemia można by było zrobić lepiej... Podobnie animacje ataków postaci czy przeciwników mogę nazwać co najwyżej poprawnymi. Ogólnie, chociaż nie mogę powiedzieć, że grafika jest zła, to na SNESa wyszły produkcje mające pod tym względem znacznie więcej do zaoferowania, jak Terranigma czy Star Ocean.
Natomiast jeśli chodzi o muzykę, to nie mam jej absolutnie nic do zarzucenia. W czasie walk zagrzewa do boju, kiedy trzeba, jest delikatna i liryczna... Idealnie dopasowana do sytuacji, znakomicie buduje nastrój.

Akt II: Na scenę wkraczają bohaterowie...

Nasza drużyna składa się z czterech postaci. Trzy z nich pozostają w niej od początku do końca, czwartą z nich w pewnym momencie zastępuje inna, co związane jest z fabułą gry. Każdą z nich charakteryzuje szereg współczynników, rosnących samoistnie wraz ze zdobywanymi poziomami.
Bardzo interesujący jest system zawodów. Co pewien czas zdobywamy fragmenty kryształów, z których każdy daje nam kolejną klasę do wyboru. Szkolenie się w danej klasie oznacza zdobywanie nowych umiejętności, ale także pewne ograniczenia, związane z używanym ekwipunkiem. Nie ma na przykład możliwości, żeby biały mag używał dwuręcznego miecza... chyba, że wcześniej przeszedł szkolenie jako rycerz. No właśnie - raz zdobyte umiejętności nie giną wraz ze zmianą klasy. Bohater wciąż może korzystać z jednej nienależącej do aktualnie wybranej klasy. Druga dostępna zdolność jest od niej uzależniona. To pozwala na stworzenie niezliczonej ilości kombinacji, jak chociażby złodziej posługujący się białą magią czy ninja - summoner.

Akt IV: ...chwytają swój oręż...

Ekwipunek, jak na Final Fantasy przystało, rozbudowany i różnorodny. Przedstawiony jest w formie listy przedmiotów, z przypisanym każdemu z nich rysunkiem rodzaju, do którego należy (zbroje, hełmy, pierścienie itd.). Wszystko ułożone równo w dwóch kolumnach na niebieskim tle, na które zwolennicy serii zdążyli się już napatrzeć do znudzenia.

Akt V: ...by do boju ruszyć na ratunek światu.

W dziedzinie walk również nic się nie zmieniło w porównaniu z poprzednimi - i następnymi zresztą też - częściami serii. No, ale dla osób, które nigdy nie grały w żadnego Finala (są w ogóle tacy? Nadrobić, i to już!) kilka słów wyjaśnienia. Przeciwnicy zwykle nie są widoczni podczas zwiedzania lokacji (chociaż zdarzają się wyjątki). Walki toczone są na osobnym ekranie. Każda z postaci posiada pasek akcji, który stopniowo się zapełnia, z szybkością zależną od jej statystyk i działających na nią czarów. Po zapełnieniu się tego paska może ona wykonać ruch - użyć broni, zaklęcia, przedmiotu czy umiejętności. Przeciwnik oczywiście dłużny nam nie pozostaje. Po zabiciu paskudy zbieramy doświadczenie, złoto i ewentualne przedmioty i ruszamy dalej zwiedzać świat.

Akt VI: Publiczność klaszcze, autorka opuszcza scenę, czytelnicy udają się... swoją drogą.

Cóż ja mogę jeszcze dodać. Z pewnością warto w tą grę zagrać, jeśli ktoś jej jeszcze nie zna. W końcu miliony fanów na całym świecie nie mogą się mylić :). Ja sama właśnie przeszłam ją po raz czwarty (a dość rzadko zdarza mi się grać w coś, co już ukończyłam) i nie żałuję czasu przy niej spędzonego.

Zalety:
+ rozbudowana fabuła
+ ogromny świat do zwiedzenia
+ ciekawy system klas
+ spora liczba subquestów i sekretów
+ muzyka

Wady:
Nic wartego wspominania, co najwyżej drobiazgi:
- wygląd niektórych lokacji i animacje
- nieco zbyt piskliwe odgłosy
- tylko pięć postaci w drużynie, brak możliwości swobodnego doboru składu.

Ogólna ocena: 9/10


Obrazki z gry:

Dodane: 16.05.2002, zmiany: 21.11.2013


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?