Disney's Toontown Online

Wydania
200?()
Ogólnie
200?, sieciowa gra z popularnymi postaciami z kreskówek Disneya w rolach głównych. Skierowana głównie do młodego odbiorcy, zawiera naprawdę śladowe ilości przemocy, poza wątkiem rpg-owym mamy możliwość pobawić się w całą masę mini-gierek.
Widok
TPP (ale głowy nie dam).
Recenzje
Yoghurt
Autor: Yoghurt
12.07.2003

"Do czego to doszło, aby Yoghurt musiał opisywać gry dla dzieci do lat 10?"- zapewne zapytają co niektórzy. (Katane, pozdro ;)) A do niczego szczególnego- natchnienie do gry w Toontown przyszło samo... No, może nie do końca- zainspirował mnie kiedyś, w zamierzchłych czasach pewien wątek na sporawym i dość popularnym forum dyskusyjnym (nie uprawiajmy kryptoreklamy), na którym znalazłem linka do stronki, na której to znajdowało się wszystko, co było potrzebne w Disney's Toontown. Z czystej ciekawości (Źle, źle, przecież to pierwszy stopień do piekła... Mamusia mówiła mi, że źle skończę...) wlazłem, ściągnąłem sporo zajmujący programik, który pozwalał serwerom identyfikować mnie jako klienta, po czym przystąpiłem do kreacji swej superhipermega wypasionej postaci- chciałem wyszkolić swego fioletowego kota na prawdziwego zabójcę. Cóż, jak się okazało później, miało być to zadanie nieco utrudnione, gdyż Toontown to gra tak cukierkowa, że np. o PlejerKillerowaniu nie ma mowy... No, zajmijmy się po kolei aspektami tejże dziwacznej gry aspirującej do miana MMORPG.

Oprawa... przeraża. Mnie, straszliwego i zatwardziałego miłośnika niezbyt wesołych klimatów (wiecie, apokalipsa nadchodzi, ciemność, ciemność widzę...) już ilość dostępnych kolorków przy kreacji postaci niemal zabiła. Potem było jeszcze weselej- oczopląs gwarantowany, gdyż skala różowości i wściekłej zieleni co wrażliwszych użytkowników przyzwyczajonych do szarej tonacji otoczenia (architektura PRLu robi swoje) może przyprawić o niekontrolowane drgawki i epilepsję (ostrzeżenie producenta przed padaczką powinno zostać umieszczone w programie instalacyjnym). Na domiar złego grafice wtóruje równie zabójcza muzyczka. Cóż, jako twardy recenzent, mający styczność w swym życiu z setkami różnorakich programów nie dałem się tak łatwo pokonać i po otrząśnięciu się z szoku postanowiłem zagłębić się w świat Toontowna.

Jak dowiedziałem się od samego Myszona/ Myszki Mikiego (choć sądząc po jego/ jej głosie bardziej podpada on pod płeć żeńską niż męską, jak zwykli twierdzić ludzie z Disneya) miasteczko Disneya zostało zaatakowane przez strasznych złych obcych, którzy przypominają roboty i chcą wyplenić całą wesołość z różowiutkiej krainy wiecznej szczęśliwości. "Świetnie, chętnie się do nich przyłączę"- Pomyślałem, ale niestety graczowi nie będzie dane podążać za ciemną stroną mocy- możemy jedynie złych zwalczać i pomóc zniewieściałemu Mikiemu i całej kamandzie lalusiowatych postaci. Cóż, szkoda, ale nie zapominajmy, że gra z pewnością ma szerzyć wśród młodzieży miłość do bliźniego a zarazem rządzę mordu wobec każdego, kto waży się tknąć ich ulubieńców. Niezwykle to dydaktyczne, ale nie zanurzajmy się w te niepoprawne politycznie kwestie i przejdźmy dalej.

Obsługa gry jest banalnie prosta- z pomocą myszy oraz kursorów poruszamy się w świecie gry oraz wykonujemy wszelkie inne czynności- oczywiście poza rozmowami z innymi uczestnikami gry. Choć koderzy z Disneya wymyślili takie sprytne urządzonko w opcjach dialogu, które pozwala nam na zapisanie standardowych odzywek typu "Hello" albo "Get the f**k out of here" (to ostatnie zapisałem sobie na wybitnie upierdliwych dziesięciolatków, którzy usiłowali zaprzyjaźnić się z moim fioletowym kocurem :)). Proste w obsłudze i dobrze- grupa wiekowa, która jest targetem producenta może mieć trudności z bardziej skomplikowaną obsługą (z całym szacunkiem dla młodzianów, którzy opanowali w niezłym stopniu obsługę komputera).

W sumie na serwerze możemy przechowywać do ośmiu stworzonych postaci, ale ja grałem tylko jedną, stworzoną na początku- nie lubię się rozdrabniać. Naszej kolorowej humanoidalnej bestyjki nie opisuje wiele współczynników- jest to jedynie ilość punktów żywotności, punktów "gagowych" oraz posiadane gagi właśnie. Wraz ze wzrostem zaawansowania naszego kolorowego bohatera rośnie nam rzecz jasna liczba hp jak i ilość dostępnych dość specyficznych ataków- wspomnianych gagów. Za ich pomocą możemy atakować swych przeciwników- dla przykładu: na początku posiadamy tylko umiejętność strzelania wodą z kwiatka w klapie, potem zyskujemy np. możliwość rzucania ciastem, walenia młotkiem i tak dalej. Oczywiście każdy gag zadaje odpowiednio więcej obrażeń od poprzedniego, ale w sklepie, gdzie się w odpowiednie gadżety do gagów zaopatrujemy, kosztuje nieco więcej. Jak widać- system najprostszy z możliwych.

Ekwipunek- praktycznie nie istnieje- jedyny sprzęt jaki ze sobą nosimy, to wymagane do wykonania ataku ciasta, kowadła i cała masa innych przedmiotów, które wykorzystujemy w walce. Po każdym wykonanym zadaniu dostajemy nową porcję punktów "gagowych" do wydania na sprzęt. Swoją pulę punktów możemy także powiększyć w minigierkach jak "Zagraj z Minnie" (powtarzamy po narzeczonej myszona dźwięki instrumentów) lub grając w koło fortuny... Samych minigierek jest całe zatrzęsienie w całej kreskówkowej krainie (podzielonej na sektory "tematyczne"- jak "Piraci", "Cukierki" i resztę tego, co możemy sobie obejrzeć w Disneylandzie) i przy odrobinie wprawy uda nam się punkcików sporo uzbierać.

Ja cały czas o tych gagach, a czas na opis sytuacji, w których je wykorzystujemy, czyli walki. Te będziemy toczyć dość często, a to z powodu zadań, jakie zostają nam przydzielone przez różne znane postacie z kreskówek Disneya. Zadania te zazwyczaj na początku polegają na "zanieś to do tego i powiedz o tym tamtemu", lecz gdy nabierzemy trochę wprawy i nakupujemy sprzętu, zostają zamienione na "wykończ tyle a tyle robotów danego typu" lub "zniszcz fabrykę robotów". Z początku może być to całkiem zabawne, gdyż typów robotów w grze jest całkiem sporo, a każdy charakteryzuje się różnią siłą ataku i odpornością na ciosy oraz rozmaitymi atakami, ale na dłuższą metę staje się to nieco nudnawe- gdyż questy nam zlecane w późniejszym etapie gry różnią się tylko ilością wrogów do upolowania oraz ilością fabryk do zniszczenia. Jedynym urozmaiceniem może być fakt, że w porozumieniu z innymi graczami można razem wyruszyć na łowy albo dołączyć się do nich w trakcie walki- zarówno postacie robotów jak i innych userów widoczne są dla naszych oczu. Bardzo interesujący bajer, lecz każdemu może się to mozolne ubijanie przeciwników i zdobywanie dostępu do nowych ataków znudzić.

Tutaj ujawnia się największy minus- motorem napędowym każdej gry musi być przyciągnięcie grającego do monitora, zaś Toontown przyciąga użytkownika na krótko- parę dni, góra tygodni. Potem zdegustowany nie wraca już do świata wykreowanego przez programistów Disneya. W każdym razie czyni tak każdy, kto ma inne rozrywki i inne gry do przejścia. Bo jeśli jesteś zafascynowany światem przesłodzonych postaci z kreskówek (do Kaczora Donalda bynajmniej nic nie mam :)), nie odstrasza cię mordująca wzrok grafika i wiejąca po pewnym czasie ogroooomniaaaasta nuda, to w Toontown zagrasz z przyjemnością. Jeśli zaś jesteś człekiem nieco już za starym na tego typu zabawy, to zagraj z czystej ciekawości- choćby dlatego, że Disney's Toontown jest darmowy :) /JRK- niestety, już nie- za darmo możemy sobie pograć tylko przez pierwsze 3 dni, roczny abonament kosztuje 80 dolców, a miesięczny 10.../
No, skoro JRK tak mówi, to obcinam grze 1 oczko!

Moja ocena: 4/10


Obrazki z gry:

Dodane: 16.07.2003, zmiany: 21.11.2013


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?