Borderlands 3 (PC)

Borderlands 3

Wydania
2019()
2020( Steam)
2020( Steam)
2020( Steam)
2020( Steam)
2020( Steam)
2020( Steam)
2020( Steam)
2020()
2020( Steam)
2020( Steam)
Ogólnie
Strzelanka pierwszoosobowa z dużą ilością losowego ekwipunku do zbierania
Widok
Pierwsza osoba; trzecia gdy prowadzimy pojazd
Walka
Czas rzeczywisty
Recenzje
Ksiadz_Malkavian
01.03.2023

  Przybywasz ponownie na Pandorę? Ponownie zmierzyć się ze złem korporacji i obłędem zwykłych opryszków? Jeżeli masz spluwę i głowę na karku, to sobie poradzisz. Amunicję znajdziesz nawet w toalecie, a nowy sprzęt choćby i w śmieciach. Byłeś, znasz? To posłuchaj...
  Tym razem Zło przybrało postać żądnych sławy bliźniaków i sekciarzy rodzeństwa Kalipso - przy okazji robiących za wcielenie boskości dla bandytów nazywających siebie teraz dumnie Dziećmi Krypty. Skumała się z tą pocieszną menażerią chciwa korporacja Maliwan. Co jest z tymi korpo, swoją drogą? Wpierw bruździł Atlas, później Dahl, następnie Hyperion - teraz czas na Maliwan? Czy każda organizacja w tym świecie ma jakiś taki osobliwy cykl rozwoju? Przewiduję, że kiedyś nadrobi zaległości w byciu bezwzględnym także Tediore? Jakby co, to przewidziałem to już. Tak więc tak: mamy złych i chcą oni dostępu do potęgi kosmicznej rasy Eridian. A to oznacza konieczność znalezienia Krypty, a najlepiej tej pierwszej. Zaczyna się więc jakby wyścig pomiędzy bliźniakami, a Poszukiwaczami Krypt czyli nami.
  Po stronie Dobra mamy dawną żołnierkę z dużym robotem Moze, Syrenę Amarę wyspecjalizowaną w walce wręcz, agenta Zane Flint (z tych Flintów, co w poprzednich częściach) potrafiącego wysłać klona jako wsparcie walce oraz FL4K czyli robota korzystającego z różnych bestii. Otrzymujemy spore możliwości rozwoju postaci w co najmniej dwóch z czterech dostępnych drzewek rozwoju i aż do dwóch aktywnych umiejętności do wykorzystania. Chcemy mieć wsparcie klona i przy okazji samemu schować się za przenośnym polem siłowym? Nie ma sprawy. Obie umiejętności mogą mieć podpięte dwie cechy pasywne: klon może wybuchać określonym elementem po wysłużeniu swego na polu walki, a pole siłowe może popieścić prądem. Praktycznie każdy protagonista może być zrobiony na dziesiątki różnych sposobów odpowiednio do stylów walki. Fajnie, ale z drugiej strony tracą odrobinę na oryginalności względem siebie. Co do prędkości wzrastania w siłę: idzie szybko, ponieważ...
  ... mamy codziennie i cotygodniowo dostępne wyzwania, za które wpada dodatkowe doświadczenie i szansa na coś przydatnego ze skrzynek po wypełnieniu ich wskaźnika. Czyli na sporo przed finałem wespniemy się na szczyt poziomu czyli 72. Dopiero po finale możemy odblokować tryb Mayhem - przeciwnicy uzyskają z miejsca nasz poziom (w tym na wcześniejszych lokacjach) i przy okazji jakość odnajdywanych łupów też nadgoni. Sam tryb ma też wiele poziomów i kolejne zwiększają trud walki zarówno podwyższając poziom życia przeciwników, zadawane przez nich obrażenia oraz dodając jakieś modyfikacje - przykładowo wybuchające zwłoki. Bawienie się w tym trybie pozwala nam też uzyskiwać dodatkowe bonusy jak zwiększona szybkostrzelność, przeładowanie, celność, obrażenia, regeneracja tarczy i sporo innych. Zasadniczo więc warto. W połączeniu z wyzwaniami dziennymi (trzy różne karty z nimi) oraz tygodniowymi (też trzy) pozwala to frunąć i gromadzić całkiem spory arsenał.
  Spluwy są produkowane przez te same korporacje i mają określone cechy. Maliwan jest silne wzbogacony żywiołami i często można przełączać z jednego na inny. Vladov to dwie spluwy w jednej - choćby taka strzelba, co jest przy okazji granatnikiem? Ba! Dahl to wybór pomiędzy rodzajami ognia: pełne serie albo krótkie. Torque ma mocno wybuchowy arsenał - pociski lecą wolniej, ale robią większe kuku. Jacobs poszedł w rykoszetujące po trafieniu krytycznym strzały lecące do pobliskiego od trafionego wroga. Atlas ma opcję wystrzelenia pocisku, który przyciąga do celu innych przyjaciół z magazynka broni. A Tediore nie trzeba przeładowywać i do tego czasami spluwy dostają nóżek, skrzydełek i czasami gęby. Mogą chodzić i latać, strzelając przy okazji: zarówno nabojami jak i dziwnymi tekstami. Przysiągłbym, że chociaż raz usłyszałem mechanicznym głosem wypowiadane: "Prącie, prącie, prącie!" Tak, polubiłem tę markę broni w siur! A elementy? No klasyka z poprzednich części: ogień, trucizna, prąd, mróz. Z nowości jest radiacja lubiąca skażać pozostałych przeciwników.
  Walki są pełne akcji, strzelania, tłuczenia po głowach, skakania i wybuchających beczek czy cieknących rur. Dostajemy jakby talent parkourowy: taki podwójny skok przy krawędzi na którą pojedynczym skokiem dostać się nie sposób. Możemy też przejmować pojazdy przeciwników wskakując na nie i wyrzucając dawnego kierowcę na zewnątrz. A jak zbierzemy za mocne bęcki, to mamy chwilę aby kogoś zdjąć i wrócić z wiatrem (nie przeminąć) - czyli odżyć po pokonaniu kogoś z pewną ilością życia.
  Fabuła... Cóż, jest typowa dla serii. Sporo czarnego humoru, groteski z domieszką wulgarności. Więc gdy wydarza się coś poważnego, to traci na sile pod natłokiem gagów. Standardowo: Borderlandsy nie umieją w heroiczną śmierć ważnych postaci. Jest zaskakująca, ale taka... rozmyta? Bez konkretnego kopa emocjonalnego? Odpowiedniej dramaturgii? O samym świecie można powiedzieć, że urósł nam, bo latamy po kosmosie szukając tych Krypt, ale postrzegam ten wzrost jako pozorny: na nowych planetach możemy zwiedzać tylko przewidziane fabularnie, ewentualnie w dodatkach, lokacje i tyle. I taka Athena dostaje jedną, a Pandora dziesiątki. Rozległość jest więc pozorna. Postacie: spotkamy starych znajomych z poprzednich gier serii, z Tales (...) włącznie. Część jest związana z fabułą i może nawet zaskoczyć, choć stylem deus ex machina . Inne pojawiają się w dodatkach. A skoro o DLC mowa, to jak zwykle miewają ciekawsze historie do opowiedzenia niż główna linia fabularna choćby ta z wycieczką do umysłu Kreiga. Nadal jednak Tiny Tina's Assault on Dragon Keep z dwójki jest najlepszy. Cóż, nie dla fabuły się w to gra, bądźmy szczerzy!
  Muzycznie lecimy w dół. Jest poprawnie, ale brakuje pazura. Próbowano jakość pójść w eklektyzm i może pozbawiło to oprawę swoistości? Cóż, Jesper Kyd nie komponował, więc to chyba może stanowić wytłumaczenie.
  Gra posiada osiągnięcia i większość z nich wymaga zwyczajnie cierpliwości. Może jedno czy dwa wymaga trybu wieloosobowego. Gra poszła mocno w lansowanie tego stylu gry, co przekłada się na sporą ilość skórek dla postaci i broni, plus jeszcze breloczki do naszego oręża. Poziom trudności zdobycia kompletu osiągnięć jest średni: przy odrobinie czasu i z lekkim wsparciem innych da się zrobić każde. Szczególnie, że część jest popsuta i inni gracze mogą otrzymać część bez spełnienia wymagań. A części nie dostaną, bo nie! Tak, nie grajcie w Arms Race z innymi, bo nic na tym nie zyskają!
  Podsumowując: jeżeli odnajdywaliście się w innych grach serii, to tutaj też się to uda. Gra nie próbuje zrobić rewolucji i jest w mechanikach zachowawcza - pożycza wiele od istniejących już gier, co w sumie jest w porządku. Fabule brakuje jakiegoś fikołka na koniec, jak choćby w pierwszej części. Gra jest ogólnie ładniejsza graficznie od poprzedniczek, ale też kosztem większych wymagań. Uwzględnia też inkluzywność i jest kilka wątków fabularnych z tym związanych. To przyjemna produkcja, ale widać, że jakby seria powoli żarła własny ogon. Tak więc: dla amatorów beztroskiej rzeźni w rytm serii z broni - jest to świetna opcja! Nie oczekujcie tylko mocnej fabuły.

ZALETY:
- Sporo akcji i innych atrakcji
- Humorystycznie i makabrycznie
- Sporo możliwości rozwoju postaci
- Fabuła części DLC
- Odpowiednio trudne osiągnięcia

WADY:
- Ale to już było...
- Słabsza muzyka niż w 1 czy 2

Osoby, które grałyby w tę grę:
- James T. Kirk
- Indiana Jones
- Cliff Steele

Osoby, które nie grałyby w tę grę:
- David Koresh
- Martin Shkreli
- Jack Lucas


Obrazki z gry:

Dodane: 16.03.2020, zmiany: 01.03.2023


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?