NieR Replicant ver.1.22474487139...

Wydania
2021( Steam)
2021( Steam)
2021( Steam)
2021( Steam)
2021( Steam)
2021( Steam)
2021( Steam)
2021( Steam)
Ogólnie
Trochę remake, ale raczej remaster gry wydanej wcześniej tylko na PS3 w Japonii. Znów wyprawa do świata znanego z Automaty i raczej tylko dla osób które tamten tytuł ograły i go dobrze wspominają.
Widok
TPP (choć zdarzają się i inne)
Walka
czas rzeczywisty
Recenzje
Cholok
Autor: Cholok
06.12.2021

"Nier Replicant v1.22..." to remaster gry z 2010 roku pt. "Nier: Replicant", która została wydana na PS3 tylko w Japonii. Japońska wersja na X360 miała tytuł "Nier: Gestalt" i była tożsama z wydaniem zachodnim zatytułowanym "Nier". Różnice odnoszą się do powinowactwa głównych bohaterów: ojciec/córka i brat/siostra (oraz innych drobnych różnic). Słowo remaster nie jest tu dobrym określeniem, ponieważ grę dość istotnie zmodernizowano, ale nie na tyle aby użyć nazwy remake (dlatego zostanę przy remasterze). Zrobiono to, ponieważ wbrew okrzykom psychofanów, gra zebrała dość przeciętne oceny, a do jej odświeżenia przyczynił się sukces następcy "Nier: Automata".

Gra zaczyna się od prologu, który jest samouczkiem. Nasz bohater walczy z cieniami w obronie chorej siostry. Potem akcja przenosi się ponad 1000 lat później. Znowu bohater ma chorą siostrę i musi znaleźć lekarstwo. Sam świat cofnął się w rozwoju i mamy takie specyficzne średniowiecze. O co tu chodzi? Szybko zapominamy o nasuwających się pytaniach oddając się narracyjnej sielance. Opowieść jest podzielona na 2 akty przedzielone 5-letnim okresem czasu. W pierwszym akcie historia nie jest porywająca, a zadania poboczne przypomniały mi "Gothic 3". Przynieś 10 baranów, złów 10 sardynek, znajdź 5 mysich ogonów... Jak już nie potrzeba składników to gra będzie cię posyłać w odległe miejsca, a jeśli nawet blisko to perfidnie. Przykład? Wracamy z biblioteki do domu, a tam nie ma siostry. Pada dialog: "sprawdźmy czy jej nie ma w bibliotece". Inny przykład: siostrzyczka zapragnęła arbuza, potem zachciało się jej melona, a jeszcze potem, dynię. Są oczywiście zadania bardziej ciekawe, ale zdecydowanie w mniejszości. Zadania te nie są obowiązkowe, ale często (nie zawsze) są nagrody. Zwykle gotówka, czasem broń, którą trzeba skompletować, aby zobaczyć kompletne zakończenie. Przypomnę, że w Automacie zadania poboczne również były takie sobie, ale tutaj wysuwają się bardziej na pierwszy plan, ponieważ wątek główny się jeszcze nie wykształcił. W akcie drugim zmienia się konfiguracja pewnych elementów w grze (głównie zwierzyniec). Sam wątek główny nabiera rumieńców. Dostajemy nowe zadania poboczne, mniej składników, ale sporo biegania. Dużo biegania, bo sam świat gry jest bardzo mały, więc wszystkie lokacje będziemy zwiedzać kilkukrotnie. Tutaj dostajemy możliwość szybszego podróżowania łodzią, ale nie w każde miejsce. Remaster dodaje możliwość sprintu, bo bez tego byłoby jednak dość depresyjnie.

Fabuła jest tu główną siłą napędową tego tytułu, ale nie musimy o tym wiedzieć od samego początku. Grając w inne gry Yoko Taro wiemy czego się spodziewać, dlatego też pozwalamy się nieco przemęczyć na początku. Choć tak naprawdę dopiero kolejne przejścia rzucają nowe światło na historię oraz jednocześnie coraz więcej pytań. Faktem jest, że uniwersum dzielone z Drakengardem jest rozwijane poprzez dodatkowe materiały w postaci nowel, słuchowisk czy komiksów. Niezrozumienie pewnych niuansów fabuły jest dość częstym zjawiskiem ze względu na ilość artykułów czy filmików o grze w sieci. Dodatkowo wyszła książka o grze (tylko w Japonii, ale tłumaczenie w sieci jest), która wyjaśnia sporo rzeczy. Wracając do kolejnych przejść, które prowadzą do nowych zakończeń. Jest ich 5, w tym ostatnie jest nowe, a raczej stare-nowe, bo nawiązuje do zakończenia ze wspomnianej książki. Drugie zakończenie rozpoczynamy grając jeszcze raz od początku drugiego aktu. Jest to jakby new game+, zachowujemy ekwipunek i rozwój postaci, ale dostajemy nowe cut scenki, które zmieniają obraz rzeczy podobnie jak w Automacie. Kolejne przejścia są dla mnie źle zrealizowane. Dostajemy bardzo mało nowych rzeczy, gameplay jest powtarzalny do bólu i do tego gra robi dziwne rzeczy ze stanami gry. W Automacie zrobiono to o niebo lepiej. Drugie przejście grało się inną postacią, a trzecie jeszcze inną. Tutaj piąte zakończenie pokazuje, że mechanika grania inną postacią jest. No, słabo. Nie dziwię się, że kiedyś recenzentom nie chciało się w to grać kilka razy, by docenić kunszt fabularny.

Co poza fabułą? System walki został podrasowany i jest dość podobny do tego z Automaty. Można walczyć trzema rodzajami broni, każdą inaczej. Lewitująca magiczna księga pełni funkcję dodatkowej magii. System całkiem niezły. Gra podobnie jak w Automacie zmienia perspektywę kamery i można tu spotkać każdy jej rodzaj. Podstawa to widok z trzeciej osoby, ale jest tu i pierwsza osoba, widok z góry, izometria, boczny 2d, a nawet ze stałą kamerą ala wczesny "Resident Evil". Dzięki temu można rozgrywkę nieco zmienić choćby w platformówkę czy strzelankę (bullet hell). Znalazło się miejsce nawet na tekstówkę. Dodatkowe aktywności w grze to łowienie ryb, hodowanie roślin (oba słabe), jazda na dziku. Będzie też parę puzzli do ogarnięcia. Wyzwań tu nie znajdziecie. Wyższy stopień trudności to dłuższe walki. Nasz bohater nie będzie samotny. Towarzyszyć mu będą: magiczna gadająca księga, wulgarna Kaine i zabójczy Emil.

System rpg jest prosty jak budowa cepa. Zabijamy potwory, rośnie level. Dodatkowo potwory zostawiają dropy w postaci słów, które będą stanowić wzmocnienia broni, czarów i uników. Jedna pozycja może być wzmocniona dwoma słowami. Niektóre ze słów mogą zwiększać ilość zdobywanego doświadczenia itp. Tutaj kiepsko to rozwiązano (długie listy wyboru), bo np. zwiększenie siły to 10 słów od 2% do 30%. Razem z innymi cechami to ponad 100 słów. Powinno być tak, że mocniejsze słowa zastępują słabsze. Dobrze, że jest automat, ale to nie rozwiązuje problemu do końca. Można jeszcze ulepszać broń 4-krotnie, ale trzeba zdobywać rzadkie materiały (lekki grind).

Grafika jest przyzwoita. Jest to remaster, więc nie oczekiwałem cudów. Oryginał był brzydki, zaś Automata dość przeciętna. Muzyka świetna. Została przearanżowana, więc fani oryginału narzekali, bo przyzwyczaili się do czegoś innego. Voice acting w języku angielskim i japońskim, do wyboru. Oba dobre, ale wybierając japoński trzeba mieć na uwadze dwie rzeczy. Kaine z rzadka przeklina, a Japończycy to wypikali. Pod drugie, dialogi w czasie walki. Jeśli walcząc z bossem skupimy się na walce to możemy pominąć czasem dość istotne kwestie (no chyba, że rozumiemy po japońsku). Jeśli chodzi o poziom techniczny to jest lepszy niż w Automacie. Są jakieś problemy z 60fps i v-sync, które naprawia jakiś mod. Przynajmniej nie crashuje do pulpitu. Oczywiście grając padem wskaźnik myszy wyskakuje na pierwszy plan.

Dla kogo ta gra? Podobała się Automata? Nier może się spodobać, nie musi, bo Automata robi wszystko lepiej. Nie podobała się Automata? Raczej odpuść. Nie grałeś w Automatę? Zagraj najpierw w Automatę, chyba, że wiesz co robisz. W Automacie jest pełno odniesień do Niera i może nieco zaspoilować pewne rzeczy, ale tam jest rozłożony lepiej akcent fabularny, mniej dziwaczny świat (choć ten sam). Nie interesuje cię fabuła? Odpuść, w Niera się gra tylko dla fabuły.

Moja ocena: 4/5


Obrazki z gry:


/obrazki dostarczył Cholok/

Dodane: 08.05.2021, zmiany: 06.12.2021


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?