Sovereign Syndicate (PC)

Sovereign Syndicate

Wydania
2024( Steam)
Ogólnie
Narracyjny RPG
Widok
Izometryczny
Walka
brak
Recenzje
mg-mat
Autor: mg-mat
22.01.2024

Narracyjne RPG, to trudny orzech do zgryzienia dla twórców, bo poza wykazaniem się kunsztem pisarskim w tworzeniu ciekawej historii, trzeba zapewnić graczom zbilansowaną rozgrywkę, która utrzyma ich przed monitorem do samego końca. Właściwie można powiedzieć to o każdej grze, tyle, że w tym wypadku mówimy o ścianie tekstu, który będzie musiał pochłonąć gracz oraz braku przerywników w postaci walki. Pozostaje nam eksploracja oraz czytanie, a to oznacza, że w takim RPG inaczej rozkłada się cały ciężar rozgrywki, a gracza łatwo znużyć jednym, bądź drugim czynnikiem. Sovereign Syndicate częściowo udaje się ta sztuka, jednakże gra potrafi momentami przynudzać, a dodatkowo świat przedstawiony, to tylko otoczka, której twórcy nie wykorzystali, aby nadać głębi swoim postaciom.

Opowiesć o maszynach i (chyba) magii

Zacznijmy od tego, że twórcy kreują swoją grę na stemapunkową wizję Londynu, w którym stworzenia mityczne w postaci centaurów, cyklopów, minotaurów i innych stworzeń z baśni i legend, to normalność. Taka wizja świata daje duże pole do popisu dla pisarzy, a fakt, że jeden z głównych bohaterów, to minotaur, tym bardziej pobudza wyobraźnię. Dobrze wiemy z naszego świata, że wystarczy, aby ktoś miał inne pochodzenie etniczne lub inny kolor skóry, aby różnice społeczne mocno się zarysowały w naszym, realnym świecie. Takie urozmaicenie rasowe, to nieomal zaproszenie do dyskusji na temat wychowania, sposobu życia oraz dywagacji wynikających z wyraźnie odmiennej fizjologii poszczególnych ras. Nic takiego niestety tutaj nie ma miejsca, a twórcy równie dobrze mogliby zrezygnować z tego urozmaicenia i wszystkich zastąpić ludźmi. Jedyny wątek, który jest mocnej poruszany, to kwestia wilkołaków oraz kwarantanny, którą musza odbywać w specjalnej, wyizolowanej strefie na czas pełni księżyca, ale do tego akurat nie są potrzebne inne rasy, a wilkołaki to sami ludzie, więc i tutaj coś zgrzyta (a taki był potencjał w innych rasach). Podobnie jest z magią, niby jest to świat maszyn i magii, ale magii właściwie nie widać. Nasz minotaur o imieniu Atticus jest magiem, ale jedyny czar, który przyjdzie nam użyć, to iluzja, którą na siebie nakłada, aby udawać człowieka. Na dokładkę czar ten jest zupełnie nie przydatny, bo czy to w postaci człowieka, czy też minotaura, wszyscy traktują nas tak samo, a jedyna różnica polega na tym, że czasami ktoś zauważy tą iluzję na początku dialogu. Kolejna postać w którą się wcielamy, to ekskluzywna prostytutka. Clara, bo tak jej na imię, jest z pochodzenia pół wróżką (faerie), a pół człowiekiem, ale poza wzmianką o tym w dialogu, zupełnie tego nie czuć w jej usposobieniu, ani w żadnym innym aspekcie. Owszem, jest ładna, ale ludzie też są ładni i nie ma w tym nic dziwnego. Najlepiej w tym temacie wypadł trzeci bohater o imieniu Teddy, który jest krasnoludem i faktycznie widać to po jego charakterze. Teddy jest weteranem wojennym, który po powrocie z frontu, został wynalazcą - amatorem oraz zawodowym łowcą potworów. Grając tą postacią, faktycznie czujemy klimat steampunka, a wszechobecne atomatony, nie wydają się tylko otoczką. Duży wpływ na to ma nasz towarzysz Otto, jest on automatonem stworzonym przez Teddiego oraz jego nieodłącznym towarzyszem przygód, który nader często wtrąca swoje trzy grosze w dialogach. Zresztą Otto ma swój własny epizod w całej historii, który jest ciekawym urozmaiceniem, ale ostatecznie tylko urozmaiceniem i nie wpływa mocno na odbiór całości.

Kołysanka o Londynie

Dialogi w grze są dobrze napisane i poza faktem, że nie wykorzystują pełni potencjału świata przedstawionego, to potrafią zaintrygować gracza. Problem w tym, że aby odkryć większość zadań pobocznych, to trzeba się trochę nachodzić. Akcja gry dzieje się we wschodniej części Londynu, a w grze mamy dostęp do sześciu dzielnic z tym, że nazwać je dzielnicami, to duże nadużycie. Bardziej odpowiednie określenie, to lokacje. Nie są one duże, ale obejście każdej, to ładnych parę minut, bo poruszamy się tylko na nogach. Teraz wyobraźcie sobie, że przez 14 rozdziałów za każdym razem będziecie przemierzać wszystkie sześć lokacji w poszukiwaniu zadań pobocznych. Już po czterech rozdziałach staje się to nużące, a każdy, kolejny rozdział oznacza kilkanaście minut nudy podczas przemierzania tych samych ulic. Nie ważne jak by one nie były piękne, monotonia wkrada się w rozgrywkę. Dodajcie sobie do tego ładną, nostalgiczną muzykę, która przy takiej żmudnej eksploracji usypia gracza, a zaśniecie na samą myśl o tym ( mi autentycznie zdarzało się przysypiać). Z drugiej strony, jak już uda się odkryć jakieś nowe zadanie poboczne, to jest ono na tyle ciekawe, że dość szybko pobudza nasze szare komórki do myślenia, a poza tym twórcy zastosowali kilka fajnych pomysłów, które trochę ratują grywalność. Jednym z nich są wstawki komiksowe podczas dialogów, szkoda, że wstawki te są nader rzadko, bo wpisują się w rozgrywkę nader dobrze. Drugim ciekawym pomysłem jest wzajemny wpływ postaci na eksplorację świata. Jeśli przykładowo jedną postacią podniesiemy jakiś przedmiot, przeszukamy jakieś miejsce itp., to potem grając kolejną postacią, to miejsce będzie już przeszukane. Ponownie, nie wiem który już raz w tej recenzji napiszę, że ten pomysł również nie został wykorzystany w pełni i pozostaje po nim jedynie delikatny posmak na ustach.

Tarot prawdę ci powie

Ostatnią sprawą, którą pozostało mi wyjaśnić, to system kart tarota oraz rozwój naszych bohaterów. Każda z trzech postaci opisana jest czterema współczynnikami. Dla każdej postaci, będą to inne współczynniki wpisane w charakter danej postaci. Na początku rozgrywki daną postacią, wybieramy cechę główną, co pozwala odblokować konkretną kartę tarota, a to z kolei da nam dostęp do specjalnych opcji dialogowych przypisanych do danej cechy. Pozostałe karty tarota będziemy mogli odblokować podczas rozgrywki, ale nie jest wyjaśnione do końca jak i trzeba eksperymentować (po przejściu gry wiem, że głównie odblokowuje się je podczas zadań pobocznych). Zależnie od wybranej ścieżki, różne cechy będą miały na początku różne wartości, co przedkłada się na trudność testów w dialogach. W teorii brzmi to dość sensownie, natomiast w grze sprawdza się to tak sobie ponieważ zamiast kości, mamy tu losowanie kart ponumerowanych od 1 do 14 oraz dwie odpowiedzialne za krytyczny sukces lub porażkę. Oznacza to, że zakres losowania jest na tyle duży, że większość testów zdamy pozytywnie, niezależnie od wybranego archetypu na początku (mocno pomaga w tym auto zapis, który się wykonuje przed każdym dialogiem). Zresztą porażka w dialogu nie przekłada się bardzo na fabułę, aczkolwiek może zablokować konkretną cechę, co spowoduje blokadę niektórych dialogów już na stałe. Szybko więc zaczynamy korzystać z auto zapisu i przeklikiwać dialogi, aby powtórzyć test. A co z rozwojem postaci? Podczas rozmowy, większość wypowiadanych kwestii oznaczona jest konkretną cechą, a wybór tej opcji spowoduje, że poziom doświadczenia wzrośnie przy tej cesze o jeden. Co każde 10 punktów otrzymujemy awans w danej cesze, co potem przedkłada się na trudność testów i to wszystko. Cechy można też podnieść w ograniczonym stopniu znajdowanymi z rzadka używkami. Dodatkowo na niektóre dialogi ma też wpływ samopoczucie naszej postaci, które może być od złego po bardzo dobre, aczkolwiek ponownie, utrzymanie tego współczynnika na wysokim poziomie nie stanowi większego problemu. Z elementów typowo RPG, jest jeszcze ekwipunek, ale ponieważ ten pełni tylko rolę worka na przedmioty potrzebne do zadań, to nie ma co się o nim rozpisywać.

Poranne mgły Londynu

Sovereign Syndicate, to gra, która miała spory potencjał, aby zostać bardzo dobrą grą w swoim gatunku. Niestety twórcy nie wykorzystali w pełni świata przedstawionego, a większość tego co widzimy na pierwszy rzut oka, to tylko iluzja. Iluzja wyboru, iluzja urozmaicenia rasowego, iluzja systemu RPG. Ostatecznie pozostaje nam przyzwoita historia, która gdyby ją obrać z tej całej iluzji, tylko zyskała by na wydźwięku. Polecam tylko dobrze wyspanym oraz wygłodniałym wielbicielom tego gatunku.

PLUSY:
+ Całkiem niezła historia
+ Dobrze napisane dialogi
+ Muzyka...

MINUSY:
- ...która potrafi usypiać
- Nie czuć (i nie widać) magii
- Otoczka RPG, to iluzja
- Różnorodność rasowa, to iluzja
- Żmudna eksploracja ciągle tych samych miejscówek

OCENA:
6,5/10

PS. Gra dostała dość dobra prasę na zachodzie, gdzie widziałem nawet oceny 9/10. Osobiście nie wierzę, aby którykolwiek z tych recenzentów przeszedł grę w całości(mam tu na myśli też zadania poboczne), bo czytając ich recenzje, miałem wrażenie braków w podstawowej wiedzy o grze.:)


Obrazki z gry:

Dodane: 22.01.2024, zmiany: 22.01.2024


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?