Shin Megami Tensei IV

Wydania
2013()
2013()
Ogólnie
Kolejna odsłona serii Megami Tensei - czyli będą demony i trudne walki.
Widok
TPP
Walka
turówka
Recenzje
Endex
Autor: Endex
23.03.2020

Grałem w to naprawdę długo.

Przejście gry, z małymi przerwami, zajęło mi około 3 miesięce. Gra naliczyła mi 81 godzin, ale licznik wewnątrz gry nie do końca pokazuje autentyczny czas jaki przyszło mi zainwestować w ten tytuł. Z kilku powodów (wiadomo jakich, to w końcu Megami Tensei) udało mi się kilka razy stracić postępy jakie poczyniłem, czy to w przechodzeniu fabuły, czy to we wzmacnianiu drużyny. Wszystko z powodu mojego zapominalstwa. Gra nie zapisuje się automatycznie, więc czasem musiałem powtarzać dość spore kawałki gry liczone w wielu godzinach (dość dużo razy zdarzyło mi się zginąć). Da się ten problem ominąć, ale ma to swoją cenę, której nie chciałem płacić. Po tym jak zostaniemy pokonani możemy się wskrzesić. Zdarzyło mi się z tego ze dwa razy skorzystać, ale traciłem w tym momencie tyle kasy, że wolałem powtarzać te większe części gry, które wraz ze wczytaniem zapisu gry traciłem bezpowrotnie. Pieniążki w tej grze są naprawdę ważne. Fani serii pewnie wiedzą dlaczego. Zmierzam do tego, że na liczniku mam 81 godzin, a jestem pewny, że grałem spokojnie GRUBO ponad 100 godzin (myślę, że około 130), a jak na mobilną grę, to jest naprawdę dobry wynik. Przeszedłem grę, miałem z tego dużo satysfakcji i sporo nerwów przy niektórych naprawdę upierdliwych przeciwnikach.

Należałoby coś o fabule napomknąć, ale jeśli mam być szczery nie pamiętam początku tej gry. Kojarzę conieco, ale grałem w nią tak długo, że nie wiem dokładnie w którym momencie zaczęła się główna intryga i co dokładnie robiłem zaraz po rozpoczęciu gry. Pamiętam tylko tyle, że zostajemy samurajem i wraz z nowymi rekrutami zaczynamy wykonywać przeróżne misje. Jakie one były... no przykro mi, ale wypadło mi to z głowy. Całe szczęście, to co będzie się dziać później, jest interesujące na tyle, że z ciekawością śledziłem późniejsze wydarzenia i nie odczuwałem zmęczenia pomimo czasu jaki spędziłem z grą. Podczas przechodzenia fabuły mamy także wiele ważnych decyzji do podjęcia, które będą pod koniec definiować jakie zakończenie uda nam się zobaczyć. Mi się udało doprowadzić do zakończenia neutralnego, z którego byłem bardzo zadowolony. Nowi rekruci, o których wyżej wspomniałem są dobrze napisani i są czymś na zasadzie pomocników w naszej drużynie. Co walkę któryś z nich będzie nam pomagać, ale nie mamy nad nimi żadnej kontroli. Jest z nimi mały problem, a dokładniej z ich sztuczną inteligencją

Niezbyt często się to zdarzało, ale dzięki nim bossowie czasem dostawali nade mną okropną przewagę, co kończyło się rozsmarowaniem mną podłogi. Zdarzało się, że wspaniałe SI potrafiło atakować przeciwników w ich odporności, a to jest jeden z najgorszych błędów jakie można popełnić w tej grze.

Pomocnicy są także pewnym miernikiem, w którą stronę zmierzamy w naszych decyzjach. Jeśli podczas dialogów podejmiemy jakąś z ważniejszych decyzji, a ona zostanie skomentowana przez któregoś z naszych pomocniczych samurajów, będziesz wiedział po której stronie się w danej chwili opowiadasz. Wiadomo co to za system, bo w grach z tej serii zawsze był obecny. Oczywiście dialogi odbywają się także między członkami naszej drużyny i właśnie dzięki nim dość szybko dojdziesz do tego, jakie przyświecają im ideały.

Bardzo podoba mi się oprawa wizualna. Grałem głównie z włączonym 3D, ale wyłączałem kiedy się kładłem do łóżka. Jak leżysz i zmieniasz często pozycję, efekt 3D lubi wariować i wtedy lepiej grać bez niego. W obu trybach gra wygląda dobrze, aczkolwiek muszę wspomnieć, że gra nie jest rozwinięta technicznie. Ogólnie sprawia wrażenie gry bardzo ładnej, ale dość prostej pod niemalże każdym względem. Postacie mają proste modele, świat jest mocno kanciasty, tekstury potrafią być nieco rozpikselowane. Cały ten styl graficzny, mimo prostoty, jest bardzo przyjemny dla oka. Jest to właśnie powód, dla którego uważam, tą grę za jedną z ładniejszych jakie przyszło mi grać na konsoli 3DS. Efekt 3D dodatkowo ładnie uzupełnia wygląd o naprawdę mocną głębię, przez co aż żal jest go wyłączać. Gra nie traci klatek, wszystko działa niemalże perfekcyjnie. Jedynie tylko jeden moment gry powoduje zmniejszenie wyświetlanych klatek i tylko w trybie 3D. Pod koniec gry możemy latać nad mapą świata. Jak już wzbijemy się w powietrze i polecimy na sam środek gdzie jest najwięcej obiektów na ekranie, konsola chwyci zadyszkę. Nie jest to jednak wielki problem, bo nie latamy w tej grze zbyt wiele.

Ci co grali w trzecią część serii pamiętają pewnie, że nasi demoniczni podopieczni posiadali modele 3D. Niestety tutaj z tego zrezygnowano i postawiono na ręcznie rysowane portrety. Areny także się zmieniły. Zamiast dynamicznej kamery, wędrującej po całej arenie jak w części trzeciej, postawiono na typowy dla serii widok z oczu bohatera, przez co na ekranie widzimy tylko menusy i przeciwników ustawionych przed nami w jednym rzędzie. Nie każdemu może się spodobać, że fajnie wyglądające walki w 3D wróciły do 2D. Mi to w ogóle nie przeszkadzało. Brak modeli 3D to dla mnie również mały problem, ponieważ projekty naszych demonów/aniołów są świetne. Osoby odpowiedzialne za projekty zwykłych demonów/aniołów bardzo dobrze sobie tutaj poradziły. Nie było tutaj chyba ani jednego stwora, który pod względem projektowym mi się nie podobał. Niektóre były dziwne, ale nie było w moim przypadku takiej sytuacji, że pomyślałem sobie, że taka abominacja powinna być wyrzucona z gry. Bossowie są zaprojektowani jeszcze lepiej. Są na ogól więksi i zasłaniają więcej ekranu. Przeważnie widzimy ich od pasa w górę, ale są zawsze jakoś zaprezentowani w całej okazałości, byś mógł podziwiać to co stworzyli rysownicy. Jak to chyba w każdej części serii, zwiedzimy Tokyo i ono także jest bardzo fajnie wymodelowane (jest stworzone w trzecim wymiarze), ale mam z nim pewien problem. Mapka jest zaprojektowana w formie labiryntu, a nawigowanie w tej grze jest dość frustrujące i dużo czasu spędza się na szukaniu miejscówki do której musimy się dostać.

Osobiście miałem z tego powodu czasem nerwówkę, ponieważ chce wrócić do miejsca w którym już byłem, ale nie do końca człowiek pamięta gdzie ona jest, bo drogi są zawiłe aż do przesady. Twórcy byli świadomi tego, że nawalili i dali nam NPCa, który wskazuje nam drogę, ale ten nie jest jakoś szczególnie pomocny. Taka mała pierdoła, która jeszcze bardziej mąci w głowie podczas eksploracji mapy to kamera. W grach na ogół jest tak, że jak gdzieś idziemy i zaczniemy walkę, to po jej skończeniu kamera wraca do punktu z przed walki i możemy iść dalej. Tutaj jest inaczej. Idę przed siebie, walka się zaczyna, a po jej ukończeniu idę dalej. Po chwili zauważam, że wróciłem do miejsca w którym byłem przed chwilą, bo nie zauważyłem, że kamera obróciła mi się w drugą stronę zaraz po zakończonej walce. Po każdej walce trzeba sprawdzać, czy kamera przypadkiem znów nie płata nam figla, a na ogół to robi. Ten problem występuje tylko na mapie świata, w dungeonach kamera działa normalnie. Nie wiem czy jest to problem, który tylko mnie tak przeszkadzał, ale powiem, że przez całe 3 miesiące grania w tą grę nie umiałem się do tego przyzwyczaić i mnie to po prostu denerwowało.

Udźwiękowienie mnie martwiło. Nie mamy tutaj możliwości ustawienia oryginalnych głosów postaci, ale szczęśliwie, dubbing do tej gry jest na bardzo dobrym poziomie. Aktorzy głosowi brzmią bardzo dobrze i naturalnie. Nic tu nie śmierdzi sztucznością. Jeden z głosów brzmiał nieco niezrozumiale, ale najpewniej zrobiono to intencjonalnie, ponieważ był to głos jednego z demonów, więc nie powinienem chyba tego krytykować. Na równie wysokim, jak nie wyższym poziomie stoi muzyka z gry. Nie znalazłem tutaj żadnego utworu, który by mi się nie podobał. Soundtrack jest dziwny, ale w dobrym znaczeniu tego słowa. Mieszanka elektroniki, gitar, przeróżnych bitów. Nie wiem nawet jak to dokładnie opisać. Jak się to włączy to przychodzi na myśl to, jak kiedyś brzmiała muzyka w grach. Brzmi bardzo retro, bardzo podobnie do gier SEGI z lat 90 czy też późniejszych gier ze SNESa, ale z brzemieniem znacznie bardziej zaawansowanym jak na możliwości tej starutkiej już konsoli. Grając w to przypominają mi się gry takie jak Phantasy Star z Dreamcasta, stare gry Shin Megami albo Snatcher od Hideo Kojimy. Soundtrack jest po prostu świetny.

Przypuszczam, że twórcy gry tym razem próbowali nieco stonować poziom trudności by nowi gracze, których seria mogłaby przyciągnąć nie odbiła się od niej za szybko. Ogólnie uważam, że się to nawet udało, ale nie obyło się bez problemów. Poziom trudności jest w miarę dobrze poukładany.

Mamy wiele trudności, które można zmniejszać wraz z nauczeniem się mechanik jakie oferuje nam gra. Podczas przechodzenia fabuły, trafimy na nagłe skoki poziomu trudności, przy których dosłownie masz wrażenie, że twórcy sprawdzają to, czy rozumiesz na czym polega system walki. Przeważnie jest to podczas walk z bossami, którzy zawsze mają nieco inny typ odporności i wymagają od nas przygotowania jakiejś strategii. Pomimo większej przystępności, gra jest dalej trudna. Kilka razy nawet myślałem nad tym by sobie odpuścić, ale za każdym razem gdy nad tym rozprawiałem, udawało mi się ogarnąć jakiś sposób na danego przeciwnika. Oczywiście myśli wracały wiele godzin później jak znów natrafiłem na ścianę w postaci jakiegoś perfidnego bossa, ale po jakimś czasie znów na coś wpadałem. Początkowo nawet zwyczajny przeciwnik może być wyzwaniem, ale z czasem jak już poznasz mechaniki gry, wszystko stanie się znacznie łatwiejsze. Oczywiście nie jest tak idealnie i trzeba się trzymać na baczności, bo nieraz zdarzało mi się nagle dostać od zwykłego przeciwnika prosto w pysk, jak dorwał mnie na mapie świata i zamiatał mną wykorzystując wszystkie moje słabości. To można nazwać pechem, ale takie sytuacje są potrzebne. Wiele cię takie coś nauczy i mnie także to uczyło. Pod koniec gry, moja cała drużyna miała mało słabości.

Pomimo późniejszej ewidentnie łatwiejszej rozgrywce i tak bywało, że nie umiałem wykonać jakiegoś zadania, przykładowo z powodu dwustopniowej walki, gdzie najpierw walczymy z człowiekiem, a potem z bossem, który mnie po prostu niszczył mimo mojej postaci rozwiniętej naprawdę mocno (maks poziom i wiele statystyk na maksa). Kilka takich momentów w tej grze uświadczymy i jak jesteś cholerykiem, to może lepiej w nią nie graj. Niejeden boss zrobi z ciebie miazgę i jeszcze z nerwów konsolą zaczniesz rzucać. Jeden z takich bossów jest nawet w początkowej krainie, gdzie nie da się do końca przygotować na to co nas będzie czekać kiedy staniemy z nim do walki. Początkowo mamy tutaj standardowe zadania, które sobie wykonujemy. Czasem powalczymy z jakimś bossem, czy kogoś uratujemy. Mając dość zwyczajne jak na serię trudności, pokonujemy każde zadanie jakie nam daje gra. Nagle dostajemy pewne zadanie i trafiamy w nim na tego jednego bossa, który jest tam najpewniej po to by cię po prostu zniszczyć.

Ten zabieg ma tobie dać do zrozumienia, co cię może czekać, jak nie będziesz próbował zrozumieć gry. Dopiero ten boss mnie naprowadził na odpowiednią mentalność jakiej potrzebowałem do przechodzenia tej gry. Gdyby nie ten jeden przeciwnik najpewniej nie próbowałbym tak często zmieniać moich podopiecznych jak i ich możliwości. Czytając przeróżne fora, mogę stwierdzić, że chyba każdemu sprawił problemy i niejedna osoba z jego powodu przestała grać już w miarę początkowej fazie gry. Mnie także łoił bez litości i również w tym momencie miałem chęci by skończyć przygodę.

Tutaj jednak chciałbym zaadresować jeden problem. Jak wcześniej pisałem, stonowanie poziomu trudności ogólnie się udało, ale jednak ma to swoje konsekwencje. Twórcy nieco przesadzili z tą przystępnością. Efekt tego jest taki, że walki ze zwykłymi demonami potrafią być z czasem banalne, a walki z bossami różne. Niektóre są trudne, niektóre bardzo trudne, a niektóre dość łatwe.

Nie jestem też pewien, czy jestem w tej opinii w większości czy mniejszości. Jak pisałem wyżej, czytałem fora i wiem, że są tacy co przestali grać ze względu na właśnie poziom trudności, który nie licząc bossów wydawał mi się nieco zbyt łatwy. Wiadomo, sam miałem czasem myśli by sobie tą grę odpuścić, ale nigdy nie pojawiały mi się w głowie z powodu walk z normalnym przeciwnikiem. Niektórzy gracze potrafili mieć problem z nieco mocniejszymi demonami w innych częściach Tokyo. Mowa tutaj z takich, którzy nawet nie byli bossami, co dla mnie jest to dość dziwną i niezrozumiałą sprawą. Mam pewną teorię na ten temat, ale czy to prawda czy nie, to już nie mnie oceniać. Jestem na ogól spokojny i cierpliwy, więc nie jest dla mnie problemem spędzić powiedzmy z 5 godzin nad przygotowaniami do jednego przeciwnika lub posiedzenie nad jedną walką nieco dłużej i przemyśleć niektóre z moich posunięć. Prawdopodobnie ludzie, którzy mają tak wiele problemów z tą grą,  nie chcą się bawić systemami jakie gra posiada i próbują w to grać jak w typowego JRPGa, albo co gorsza jak grę z serii Pokemon. Grając w ten sposób nic tutaj nie osiągniemy. W wielu grach JRPG buffowanie i debuffowanie są mało przydatnymi umiejętnościami. Tutaj jest inaczej. Wielu ludzi jednak to ignoruje i to też jest problem. W tej części ten aspekty gry jest jednak mniej ważny, ale mimo wszystko pomocny.

Dlaczego napisałem, że mniej ważny? Ponieważ sam w którymś momencie przestałem z tego korzystać, bo obmyśliłem sobie pewną głupią taktykę. Postanowiłem skupić się na odpornościach. Traciłem sloty na buffy/debuffy/ataki na rzecz odporności. Cała moja drużyna składała się z odpornych na niemalże wszystko demonów. Długo siedziałem w pokoju fuzji demonów i tworzyłem przeróżne kombinacje, by to osiągnąć. Efekty? Drużyna, która nie mogła atakować jakoś szczególnie mocno, ale odbijała lub absorbowała większość ataków jakie zadadzą nam nasi przeciwnicy. Wiele z nich ginęło od własnych ciosów. Zabawa w ten sposób także potrafi dać sporo satysfakcji i nie ukrywam, że tworzenie nowych demonów/aniołów o przeróżnych właściwościach dawało mi jak zawsze naprawdę sporo radochy. Ludzie co przestawali w to grać, często nawet nie rozumieli, dlaczego częsta fuzja naszych demonów jest niezbędna. Dobre fuzje mocno ułatwiają życie, a jak nie chcesz ich przeprowadzać, to sam nakładasz na siebie spore ograniczenia.

Przy opisywaniu gier z serii Pokemon, zdarzało mi się wspomnieć o niskim poziomie trudności tych gier. Twórcy Poków mogliby nieco zapożyczyć z serii SMT, by walki Pokemonów były bardziej angażujące i ciekawe. Można mi nie wierzyć, ale przez te wiele godzin jakie spędziłem w SMT IV, ani jedna walka nie powodowała nudy. Grindowałem wiele i nie czułem się tym zmęczony, a to ze względu na najzwyklejszą niepewność jaka nam towarzyszy podczas walk. Jak pisałem, walki z przeciwnikami są łatwe, ale zawsze możesz coś zawalić i nawet łatwy przeciwnik może cie pokonać. Samo to powoduje, że człowiek się angażuje w najmniej istotne walki. SMT IV daje to potrzebne napięcie, coś co spowoduje, że możemy pomyśleć o przegranej i jak temu zaradzić. Przykładowo, wcześniej wspomniałem, że można absorbować  lub odbijać ciosy przeciwników. Idzie to w obie strony. Jeśli zawalimy i zaatakujemy przeciwnika w jego odporności oddajemy im tury i można w prosty sposób zostać pokonanym. Trzeba walczyć z głową, a nie robotycznie jak w serii Pokemon lub jak to ma w zwyczaju SI naszych podopiecznych, o których wcześniej wspomniałem.

Mógłbym jeszcze pewnie coś opisać, ale nie ma to najmniejszego sensu. Warto zagłębić się w tą grę samemu, ponieważ może zaskoczyć niejedną osobę, a szczególnie nowych graczy, którzy nigdy nie mieli styczności z tą serią. Shin Megami Tensei IV jest wspaniałą grą i może spokojnie posłużyć jako wstęp dla nowych graczy, którzy boją się ogrywać trudniejsze gry z serii. Należy jednak wspomnieć, że pomimo przystępności jest trudniejsza od każdej części Persony w jaką było mi dane grać. Jeśli jesteś fanem Persony to wiedz, że nawet łatwiejsze Shin Megami (czyli właśnie ta część), jest trudniejsze od Persony. Nie licząc paskudnej nawigacji na mapie Tokyo, gra byłaby dla mnie perfekcyjna. Kupiłem ją w E-Shopie na jakieś promocji za około 60zł i to jest naprawdę mało patrząc przez pryzmat ile czasu w nią włożyłem. W tej niskiej cenie (nawet bez promocji jest tania) dostajemy grę z ciekawą historią, ładną oprawią graficzną, świetna muzyką i przemyślanym systemem walki. Ocena dla gry może być w moim odczuciu tylko jedna i jest to 5/5, ale z minusem za te nieszczęsne Tokyo. Polecam każdemu, kto nie boi się wyzwania i co by nie patrzeć zainwestowania sporej ilości czasu, jakie potencjalnie może w tej grze spędzić. Nie polecam tym, co chcieliby pograć w typowego japońskiego RPGa.

Moja ocena: 5-/5


Obrazki z gry:


/obrazki kradzione z sieci/

Dodane: 21.11.2013, zmiany: 23.03.2020


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?