Incredible Adventures of Van Helsing (The)

Wydania
2013( Steam + Box)
2013( Steam)
2013( Steam)
2013( Steam)
2013( Steam)
2013( Steam)
2013( Steam + Box)
2013( Steam)
2013( Steam)
Ogólnie
budżetowy diabloklon, który broni się też stylistyką oraz humorem. I spodobał się na tyle, że doczekał się całej trylogii.
Widok
izometr
Walka
czas rzeczywisty
Recenzje
Enialis
Autor: Enialis
07.12.2020

The Incredible Adventures of Van Helsing to gra hack’n’slash z roku 2013, która opowiada o losach tytułowego łowcy potworów. Nasz heros, jako syn znanego z powieści Brama Stokera Abrahama Van Helsinga musi udać się do odległej Borgovii, w której zło ponownie wychyliło swój ohydny łeb. Uzbrojony w miecz i pistolet, odpowie na błagania niewinnych… wampirów? Tak, tym razem to nie eleganccy krwiopijcy stoją za grasującym złem, o nie! Widzicie, przed laty Van Helsing senior zaprowadził rozejm pomiędzy ludźmi a monstrami zamieszkującymi Borgowię i wszystko byłoby w porządku, gdyby nie NAUKOWCY. Czas więc zakasać rękawy, włożyć najlepszy kapelusz z rondem i ruszyć przeciw straszliwym i mrocznym siłom Nauki!

Okej, przyznam na wstępie – może nie jestem najlepszą osobą do recenzowania tego typu gier. Jakkolwiek do oryginalnego Diablo mam uczucia jak najbardziej pozytywne (i pełne nostalgii), to do jego kontynuacji, który uchodzi za wzorzec dla całego podgatunku erpegów mam, powiedzmy delikatnie, letni stosunek. Nie żeby to powstrzymało mnie przed podejmowaniem co i rusz prób zaprzyjaźnienia się z kolejnymi diabloklonami, najczęściej niestety zakończonych odbiciem się od tytułu. Przechodzenie gry parę razy tylko po to, by wreszcie wygrindować wymarzony zestaw, gameplay oparty na monotonnym klikaniu we wrogów, miałka fabuła… ale może przestanę w końcu mówić o Diablo 2 póki jeszcze mam żuchwę (fani D2 już z pewnością są w drodze by ten fakt skorygować) i przejdźmy do przygód Van Helsinga.

Jak widać po wstępie, gra nie bierze się zbyt na poważnie, na szczęście jednak nie popada w przesadę i mruganie okiem do graczy nigdy nie przeradza się w natarczywe trzepanie powiekami. Jest to tym przyjemniejsze, że Van Helsing odpuszcza sobie standardowe klimaty fantasy i swobodnie wykorzystuje wschodnioeuropejską stylistykę oraz bestiariusz, krzyżując je z abominacjami stworzonymi bądź „ulepszonymi” przy pomocy Nauki!, dając całkiem przyjemną atmosferę, rzadko eksplorowaną przez gry. Fabuła naturalnie nie porywa, jednak już dialogi między postaciami czy same sytuacje przed jakimi jesteśmy stawiani zasługują na słowa pochwały. Bardzo przyjemnie zaskoczyło mnie to, że jest tu parę zadań, które można rozwiązać na dwa sposoby, choć niestety im dalej w Borgowię tym oszczędniej pod tym względem. Mimo to rozmowy pozostają przyjemne aż do końca, nawet jeśli w większości ograniczają się do przerzucania komentarzami pomiędzy naszym łowcą a jego towarzyszką.

Ano właśnie, nie wspomniałem jeszcze o Lady Katarinie, nieumarłej i lekko złośliwej pomocnicy Van Helsinga, która robi tu za coś więcej niż maszynę do rzucania ciętych tekstów – właściwie to uznałbym ją za główną atrakcję tej gry… ejże, nie w tym sensie! Nasza towarzyszka nie jest jakimś ślepym najemnikiem z Diablo 2 czy bezużytecznym zwierzaczkiem z Torchlighta, tylko stanowi niemalże drugą postać, która naturalnie dopełnia naszego łowcę. Po pierwsze – ma swoje drzewka rozwoju i arybuty, jednak jej rozwój wpływa nie tylko na zdolności bojowe jej samej, ale także oddziałuje na jej partnera (czasem działa to też w drugą stronę, część perków i atutów Van Helsinga jest ściśle powiązana z Katariną). Drugą wartą uwagi kwestią jest możliwość dostosowania zachowania nieumarłej szlachcianki, by skutecznie dopasować ją do naszego stylu grania i określić jak ma się obchodzić z miksturami. Naturalnie, mamy też pełną dowolność w dopasowaniu jej ekwipunku, a wisienką na torcie jest możliwość zatrudnienia jej jako zbieraczki porozrzucanych przedmiotów, by potem wysłać ją do skupu złomu.

Katarinę uważam za największy plus tej gry, ale nie tylko o jej walorach mogę powiedzieć coś pozytywnego. Inną ważną dla mnie kwestią jest statyczny świat gry, a co za tym idzie – możliwość zapisu stanu gry w dowolnym momencie. Teraz możecie się drapać w głowę, dziwując że poczytuję niezmienność świata jako zaletę – wszakże czy to nie oznacza, że przy każdym przejściu gry mamy dokładnie taki sam rozkład pomieszczeń? Czy to nie sprawi że gra będzie nudna? Przyznam, jest w tym sporo racji, jednak mało kto zauważa, jak ciężko zrobić generowane proceduralnie lokacje, które nie będą uderzać monotonią (w końcu czy prostackie pomieszanie paru korytarzy między ważniejszymi miejscówkami coś daje?). Wysunę wręcz tezę, że większość gier z losowo tworzonymi mapkami robi to na własną szkodę i lepiej by było, gdyby twórcy zdecydowali na jednolitą, za to dopieszczoną mapę i tak właśnie jest w przygodach holenderskiego łowcy potworów. Popieram taką decyzję, zwłaszcza jeśli pociąga to za sobą udostępnienie zapisu gry w każdym momencie, z zachowaniem stanu lokacji – zawsze mnie irytowało to królujące w gatunku podejście by w przypadku save’a cofać gracza do obozu i zerować mapę. „Hm, mam parę chwil na odmóżdżającą rozrywkę… a nie, tu musiałbym sobie minimum godzinę zaklepać, żeby osiągnąć jakiś trwały postęp, to może innym razem”. Tutaj tej głupoty nie ma, i dzięki Nauce! za to.

Tyle pochwał na temat gry to już dawno nie napisałem, więc chyba czas zrównoważyć to paroma zażaleniami. Przede wszystkim grafika jest cóż… mało imponująca, powiedzmy delikatnie. Niewielki budżet widać gołym okiem i choć stylizowana oprawa bardzo pomaga w kwestii lokacji, to nie da się ukryć, że pod tym względem solidnie oszczędzano. A propos cięcia kosztów – gra jest mało rozbudowana, przygoda kończy się cliffhangerem zdradzającym, że resztę historii poznamy w drugiej części, ba, żeby mieć jakieś inne klasy postaci do wyboru poza standardowym łowcą trzeba się też zaopatrzyć w dodatki, co jest karygodną praktyką. Żeby oddać sprawiedliwość – już sama podstawowa klasa pozwala na tworzenie zróżnicowanych buildów. Oprócz szczątkowych atrybutów mamy umiejętności pogrupowane w klasyczne drzewka, gdzie możemy pójść czy to w żonglowanie wieloma mocami, czy też skoncentrować się na rozwoju kilku. Zdolności aktywne i pasywne, perki, czy wreszcie wspomniany wcześniej rozwój Katariny; wszystko to daje wystarczające możliwości, by stworzyć dopasowaną do swoich preferencji postać, jednak wciąż konieczność dokupienia pozostałych klas powoduje niesmak. Czuć że powinny tu być od samego początku.

Największym zarzutem jednak jest to, że mimo wszystkich opisywanych przeze mnie wcześniej zabiegów, do gry w końcu wkrada się nuda. Nie jest tak dojmująca i frustrująca jak potrafi być w innych diabloklonach, bez trudu dobrnąłem do końca i nawet nie doszedłem jeszcze do etapu zgrzytania zębami, ale entuzjazm do gry zdążył już niemal wyciec. I tym razem chyba wiem, co mogłoby być remedium! W pewnym momencie bowiem mamy dwukrotnie możliwość połączenia formuły wrogoklikacza (prawa zastrzeżone!) oraz tower defensa – rozstawiamy różne pułapki w drodze do naszej bazy, a następnie odpieramy kolejne fale wrogów. Jest to o tyle udana mini-gierka, że nie odkłada na bok podstawowej formuły gry, lecz przedstawia ją w innych warunkach. Gdyby takich twistów mechanicznych było więcej, z pewnością pomogłyby w przełamaniu monotonii. Niestety, choć dochodzą kolejni wrogowie i zmieniają się lokacje, to w gruncie rzeczy pętla zachowań pozostaje bez zmian – naprzód, atak, ucieczka, atak, leczenie, fantów zbieranie, klik-klik-klik. Najwidoczniej hack’n’slashe są tak samo odporne na ewolucję jak Dragon Questy. Szkoda.

Podsumowując – gra jest bardzo przyjemną rąbanką na modłę Diablo, która pomimo trzymania się sztywnego i chyba już zwapniałego kośćca mechanicznego wprowadza miłe urozmaicenia, zwłaszcza dla gracza nastawionego na grę w pojedynkę. Dość budżetowy tytuł, który broni się też stylistyką oraz humorem. Powiem szczerze, że z chęcią jeszcze kiedyś wrócę do przygód Van Helsinga (pewnie przy okazji sequeli), by zapewnić pokrzywdzonym potworom wolność, równość i kumoterstwo oraz rozprawić się z plugawymi siłami Nauki!

Moja ocena: 4/5 (trochę mnie ta czwórka kłuje w oczy, ale nie mogłem przecież dać niższej oceny niż Diablo 2 ;))


Obrazki z gry:


/obrazki dostarczył Enialis/

Dodane: 21.11.2013, zmiany: 23.12.2020


Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?