Persona 4 Golden

Wydania
2020( Steam)
2020( Steam)
2020( Steam)
2020( Steam)
Ogólnie
Port z PS2 na Vitę, a potem z zaskoczenia na PC. Przyjęty ciepło, mimo tylu latek na karku w momencie pc-towej premiery. A sama gra? Połączenie life-sima ze staroszkolnym grindowym dungeoncrawlerem.
Widok
TPP
Walka
turówka
Recenzje
Cholok
Autor: Cholok
28.07.2020

I oto stał się cud. Bez zbędnych zapowiedzi Atlus wydał zremasterowaną wersję "Persona 4 Golden", czyli konwersję wersji z PS Vita. Liczyliśmy na część piątą, ale nie narzekajmy. Zawsze to jakiś krok do przodu. Osobiście Persony zawsze mnie odstraszały, ponieważ są to spinoffy "Shin Megami Tensei", zaś te to zakamuflowane pochodne starych Wizardry i pomimo zmienionej mocno mechaniki część tych archaicznych naleciałości się nie zmieniła do dziś. Przede wszystkim to wszechobecny grind, brak dowolności zapisu stanu gry i monotonne dungeony. Zainteresowanie Personą wzrosło po zagraniu w serię "Trails Of Cold Steel" gdzie sporo sobie zapożyczono właśnie z tej serii. Pierwsze spotkanie z "Persona 4" na PS2 odrzuciło mnie głównie z powodu monotonnego grindu, ale postanowiłem dać grze jeszcze jedną szansę. Głównym powodem jest to, że w wersji Golden można dostosować sobie poziom trudności w sposób całkowicie dowolny do poziomu casualowego i bawić się głównie fabułą.

Historia w grze zaczyna się od przyjazdu naszego bohatera do swojego wujka mieszkającego w małej miejscowości ze swoją małą córką. Ma tu żyć przez cały rok i chodzić do szkoły. Akcja się zawiązuje dość szybko, dochodzi do morderstwa, a miejska legenda mówi o innym świecie w ekranie telewizora. Należy więc rozwikłać kto jest seryjnym mordercą. Fabuła jest całkiem zgrabna, ma też złe zakończenia, które istotnie skracają długość gry.

Rozgrywka dzieje się na dwóch planach. Pierwszy to upraszczając life-sim. Niektórzy nazywają to date-sim, ale bez przesady, randki to tylko ułamek rozgrywki, a ta jest ściśle skorelowana z kalendarzem i podzielona na dwie części dnia: po szkole i wieczór. Do dyspozycji mamy tylko kilka lokacji, ale całkiem sporo rzeczy, które możemy robić. Cała rozkminka dotyczy na co przeznaczyć wolny czas, bo możemy zrobić tylko jedną rzecz. W zasadzie zwiedzanie, zakupy, rozmowy czy mniej istotne rzeczy nie zabierają nam czasu. Ten mija jeśli spędzamy czas z jakąś osobą specjalnie oznaczoną, łowimy ryby, pójdziemy do pracy, czytamy książki i inne podobne czynności. Po co to? Ano pozwala to na rozwijanie podstawowych pięciu atrybutów postaci oraz ulepszanie tytułowych person. Atrybuty te pozwalają na dalsze poczynania w grze jak np. przyjęcie lepszej pracy czy poderwanie pewnej studentki itp. Zaś persony to odbicia ludzkich osobowości, które przywołujemy w walce oraz zastępują pasywne i aktywne umiejętności bojowe. Nasz heros jest wyjątkowy, może przywoływać sporo więcej niż jedną. Myk jest taki, że persony zdobywamy losując karty po niektórych walkach. Używana persona leveluje niezależnie od bohatera. Spotkania z niektórymi postaciami pozwalają zwiększać więź, co przekłada się na pewne ulepszenia, jeśli dana postać należy do drużyny lub zwiększyć dodatek doświadczenie jeśli stworzymy nową personę przy pomocy fuzji. Skomplikowane? Tak, ale do ogarnięcia. Do tego jeszcze dochodzą questy, częściowo dialogowe, ale są też takie, które wymagają ponownego odwiedzenia dungeonów. Najgorszy rodzaj zadań.

Drugi plan to walki w dungeonach. Niewiele można o nich powiedzieć dobrego. Dungeony są losowo generowane, wypełnione przeciwnikami i skrzynkami z nieciekawym lootem. Każdy dungeon to około 10 pięter monotonii z bossem na końcu. Zwykle każdy dungeon trzeba przejść dwa razy, a jak się trafi zadanie wymagające jakiegoś dropa w większej ilości to spędzimy tutaj więcej czasu, wszak trzeba wylosować odpowiedniego potwora. Aby grę zapisać i wyleczyć się (za kasę oczywiście) trzeba użyć specjalnego przedmiotu. W tych lochach nie ma żadnych interakcji z otoczeniem, żadnej indywidualności, jest parę kluczy na całą grę i jeszcze kilka patentów. Walki nie należy jednak unikać, bo zdobywamy w ten sposób nowe persony oraz dropy, które umożliwiają zakup nowego ekwipunku. Poza tym trzeba zdobywać kasę i doświadczenie, bo najbliższy boss szybko postawi nas do szeregu. Same potwory to praktycznie te same zestawy w każdym lochu, nieco zmieniony wygląd, inne atrybuty oraz inny drop, ale w praktyce to nigdy nic nowego. Ogólnie ten etap to słabo wykonany element. No chyba, że ktoś akurat lubi takie rzeczy jak trenowanie potworków, bo to jest coś podobnego.

System walki to jrpgowy standard turowy. Walczymy czterema bohaterami, a zabawa polega na atakowaniu żywiołem, na który podatny jest wróg. Jeśli znajdziemy taki lub zadamy krytyka to możemy wykonać dodatkowy ruch w turze, zaś gdy przeciwnicy zostaną powaleni to uzyskujemy atak zbiorowy. Do niczego nie można się doczepić. Jest w miarę szybko, a to jest ważne. Łatwych przeciwników (np. przy kolejnym podejściu) można załatwić w przyśpieszonym trybie który zadaje tylko obrażenia fizyczne, ale trzeba uważać na odbijanie obrażeń, bo można szybko załatwić się samemu. Sterować można każdą postacią w drużynie lub zostawić to komputerowi ustawiając jedną z dostępnych taktyk.

Poziom graficzny gry sprzed wielu lat nie spowoduje opadu szczęki, zwłaszcza że już wtedy nie był jakiś wybitny. Ot wygląda schludnie. Muzyka to mieszanka j-pop/rocka z wokalami oraz elektroniki już bez wokali. I tu jest różnie, czasami świetnie, ale też czasami całkiem cieniutko. Z mojego doświadczenia wiem, że grind musi być poganiany świetnym motywem muzycznym w czasie walki, a tutaj nie zawsze tak jest. Mamy też podwójny dubbing. Nie wszystkie scenki jednak są udźwiękowione. No i tradycją serii jest, że bohater jest nieudźwiękowiony, pomimo że mówi. Twórcy mają na to swoje argumenty, ale one mnie nie przekonują. W pierwszym "Dragon Age" tak było i jak to się przyjęło? Sam port wydaje się w porządku, ja nie miałem z nim żadnych problemów, ale też nie testowałem go na różnych konfiguracjach, więc niczego nie gwarantuję. Gra obsługuje też mysz i klawiaturę, ale nie używałem. Swoją drogą, drażni mnie systemowy wskaźnik myszy, nijak nie pasuje do stylu gry. Ogólnie fajnie się grało i mimo że dla mnie "Trailsy" lepsze, to skuszę się na kolejną część.

Moja ocena: 4/5


Obrazki z gry:

Dodane: 21.06.2020, zmiany: 28.07.2020


Komentarze:

Skończyłem niedawno:) Chyba największą zaletą gry są bohaterowie, Poznawanie ich, zacieśnianie więzi i ogólnie interakcje:) Autentycznie się wzruszyłem wielokrotnie w trakcie gry.
Pavlus


[Gość @ 04.03.2021, 14:37]

O ile w większości gier z serii SMT był gigantyczny grind, to tu nawet przy zwykłej trudności (poza robieniem questów) grind był minimalny, jak na tą serie. Mniejszy jest chyba tylko w Personie 5

Morrak


[Gość @ 30.07.2020, 08:18]

Dodaj komentarz:

Pytanie kontrolne: kto tu rządzi?